Małgorzata
Gutowska – Adamczyk, która oczarowała żeńską część mojej rodziny trylogią „Cukiernia
pod Amorem”, tym razem zaprasza nas do Paryża. Miasto świateł pokazała w jego najpiękniejszych
czasach tzw. belle epoque ale również współcześnie. Z lekturą trafiłam idealnie
i już w myślach planuję własną podróż do
Paryża.
Bohaterkami
dwutomowego cyklu są kobiety: niezwykła malarka, która całe życie walczyła o
własną wolność w świecie zdominowanym przez mężczyzn – tytułowa Róża z
Wolskich, a następnie księżna Rose do Vallenord, oraz całkowicie zwyczajna Nina
Hirsch – wykładowca i historyk sztuki ze współczesnej Warszawy. Ich historie,
przeplatane i połączone, staną się przewodnikiem czytelnika w jego podróży do
miasta świateł.
Nina,
zdominowana przez matkę, samotna i zakompleksiona historyk sztuki, wyrusza do
Gutowa zająć się pogrzebem nieznanej ciotki. Zatrzymuje się w pałacu w
Zajezierzycach, w którego holu wisi intrygujący portret hrabiego Zajezierskiego
autorstwa znanej malarki Rose do Volska. Okazuje się, iż malarka pochodziła z
okolicznej rodziny szlacheckiej, która po klęsce powstania zmuszona została do
opuszczenia terytorium Polski i emigracji. Nina, która zaprzyjaźnia się z
właścicielką hotelu Ingą Hryć – Toroszyn (znaną nam doskonale z „Cukierni pod
Amorem”), postanawia zbadać historię życia Róży, a przy okazji rozwiązać
zagadkę tajemniczych kradzieży dzieł sztuki.
Różę z
Wolskich poznajemy jako małą dziewczynkę, która wraz z apodyktyczną matką,
wyjeżdża do Paryża i w oczekiwaniu na powrót ojca ze zsyłki na Syberię usiłuje
ułożyć sobie nowe życie poza ojczyzną. Początkowo wspierane przez wuja, kobiety
ostatecznie skazane zostaną na walkę o przetrwanie we wstrząsanym przemianami
mieście. Szlacheckie maniery i przyzwyczajenia Wolskich upadną w obliczu
konieczności podjęcia pracy i utrzymania się w biednym i zapomnianym przez
świat Montmartrze. To tam dziewczynka pozna dwie wielkie miłości swojego życia –
księcia Rogera de Vallenord oraz malarstwo.
Bohaterek powieści
nie łączy prawie nic – jedna z nich jest silną, niezależną kobietą, która nie
boi się walczyć o siebie, swoją miłość i wolność, druga z kolei ślepo posłuszna
matce staje się zakompleksioną kobietą, żyjącą wyrzutami sumienia i wpajanymi
jej od dziecka kompleksami. Nawet w sytuacji, w której matka niesamowicie ją
krzywdzi, nie potrafi się od niej odciąć i zacząć (w końcu!) żyć własnym życiem…
Nie ukrywam,
że o ile Różę naprawdę polubiłam, tak Nina wydaje mi się postacią nijaką, wręcz
irytującą ze swoimi wiecznymi dylematami i wątpliwościami. I tak jak pierwsza
część zachwyciła mnie w całości, tak w drugiej wątek Niny był wyjątkowym
rozczarowaniem.
Obie części
polecam jednak zdecydowanie – moim zdaniem jest to lektura dla każdej kobiety. Z
całą pewnością łączy ona pokolenia - u mnie lektura pochłonęła mnie, moją mamę
i babcię. Wszystkie byłyśmy zachwycone.
Niezwykle
ważną rolę w życiu obu bohaterek odegrały ich matki. O niesamowitej więzi jaka
łączy pokolenia już niedługo będziemy mogli poczytać w najnowszej książce mojej
ukochanej Jodi Picoult, która dzięki konkursowi organizowanemu przez Kobiety to czytają! już niedługo znajdzie się na mojej półce. Recenzja już wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz