Są książki, które skandalicznie długo czekają na mojej półce
na przeczytanie. Jedną z nich, wstyd się przyznać, była druga część toruńskiej
trylogii z podkomisarzem Leonem Brodzkim na czele. Po znakomitej Powtórce Marcel
Woźniak powrócił z Mgnieniem i udowodnił, że zasługuje na miejsce w ścisłej
czołówce polskich „kryminalistów”.
Pomiędzy kolejnymi tomami nie ma żadnego przeskoku czasowego.
Detektywa Brodzkiego spotykamy ponownie dokładnie w tym samym miejscu, w którym
go zostawiliśmy – zrozpaczonego po zaginięciu córki i tragicznej śmierci ojca. Trup
młodego policjanta Żółtki ledwo co został odcięty z toruńskiego mostu, a miasto
wciąż jeszcze nie otrząsnęło się z kolejno targających nim tragedii. Nie ma więc
miejsca na powolne budowanie napięcia, podgrzewanie emocji czy wdrażanie się w
fabułę. Czytelnik od razu dostaje to, czego spodziewać mógł się po lekturze Powtórki
– znakomity i pełen zwrotów akcji kryminał, napisany mistrzowskim językiem i z
niezwykłym wyczuciem gatunku oraz doskonałym warsztatem literackim pisarza.
Marcel Woźniak nie tylko opowiada kryminalną historię, tak
plastyczną, że z powodzeniem mogłaby bez niemal żadnych przeróbek trafić na
wielkie ekrany, ale też daje czytelnikom poczucie, że choć wciąż poruszają się w
gatunku literatury popularnej, to jednak sięgają po coś bardziej wysublimowanego,
z inteligentnym poczuciem humoru i wyrazistym bohaterem. Jak dla mnie autor
zasługuje na miano jednego z najzdolniejszych młodych polskich pisarzy, wybijając
się na tle kolegów po fachu trudną do zdefiniowania „innością” i najwyższą jakością
tworzonych historii. Rzadko kiedy, aż tak wczuwam się w fabułę powieści, jak w przypadku Mgnienia, o którym czułam potrzebę rozmawiania z każdym, kto tylko pojawił
się w pobliżu w trakcie mojej lektury. Dotychczas tylko raz popłakałam się
podczas lektury thrillera, które z założenia nie należą do dzieł wzruszających,
i to tylko z uwagi na to, że krzywda stała się psu. Woźniakowi udało się jednak
sprawić, że w upalne, letnie popołudnie, leżąc w ogrodzie,, miałam ciarki na skórze
i łzy w oczach. Jeśli nie to świadczy o kunszcie pisarza, to widać zupełnie nie
znam się na literaturze.
Mgnienie to bez wątpienia najlepszy z przeczytanych
przeze mnie w tym roku kryminałów, a pamiętajcie, że czytałam m.in. doskonałego Macbetha samego Jo Nesbø. Czuję jednak, że ta pozycja jest zagrożona – w moich
rękach znalazł się już bowiem finał trylogii o detektywie Leonie Brodzkim
i znając autora, będzie jeszcze lepiej
niż dotychczas.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz