Magdalena Knedler niemal równo rok temu wydała swoją świetną
debiutancką powieść Pan Darcy nie żyje, a wiosną tego roku podbiła serca
czytelników pierwszym tomem serii o komisarz Annie Lindholm. Tym razem autorka zaskoczyła
czytelników subtelną i nastrojową powieścią obyczajową Klamki i dzwonki,
która ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res.
Główna bohaterka książki, Eliza Ostaszewska, właśnie spełniła swoje marzenie i wydała tomik poezji.
Tuż po wieczorku poetyckim, który zorganizowała dla niej zaprzyjaźniona
klubokawiarnia, kobieta otrzymała telefon, który całkowicie odmienił jej życie
i sprawił, że do jej spokojnej codzienności powróciły duchy przeszłości.
Magdalena Knedler stworzyła powieść obyczajową opartą na
znanych i można by powiedzieć, że utartych już schematach – główna bohaterka
wiedzie uporządkowane i spokojne życie, które nagle zostaje zakłócone przez
telefon od kogoś, o kim kobieta już dawno powinna była zapomnieć, a który całkowicie
odwraca jej życie do góry nogami. Kto nigdy jeszcze nie czytał książki o
podobnej fabule, pewnie nie przeczytał jeszcze w swoim życiu jeszcze zbyt wielu
obyczajów. Co więc wyróżnia tę opowieść na tle setek innych?
Niezwykły talent i nowatorstwo jej autorki.
Klamki i dzwonki są nieoczywiste w swojej oczywistości,
lekkie, choć poruszane wątki czasem dotykają spraw ostatecznych, ale przede
wszystkim są powiewem świeżości w rodzimej literaturze kobiecej. Sposób w jaki
autorka opisuje historię opowiedzianą już setki razy, pozwala na odkrycie zupełnie
nowego wymiaru powieści. Magdalena Knedler nie skupia się bowiem na
wydarzeniach najbardziej przełomowych, nie pokazuje ich w rzeczywistym czasie,
a jedynie nawiązuje do nich, skupiając się na tym, co w jej książce jest
najważniejsze – uczuciach i emocjach bohaterów, z których każdy choć przez
chwilę zostaje narratorem.
Nie wiem jak opisać czar i urok tej książki, jak oddać jej
niezwykły klimat i magię zapisanych słów. Napiszę więc tylko, że były klamki i
dzwonki, i przyjaźń była, i miłość… I była też niegasnąca nadzieja, która moim
zdaniem stała się głównym bohaterem tej historii. Zostałam oczarowana tą
historią i śmiało mogę napisać, że jest to najlepsza powieść obyczajowa, jaką w
tym roku miałam okazję przeczytać.
Uff jak dobrze że bratowa wygrała ją w konkursie bo pieniedzy brak a recenzja zachęca- nie ta jedna którą już czytałam...:)
OdpowiedzUsuń