Fredrik Beier powrócił. Nieco neurotyczny i mało sympatyczny
komisarz norweskiej policji to główny bohater trylogii Ingara Johnsruda,
którego polscy czytelnicy mieli okazję poznać wiosną ubiegłego roku w powieści Naśladowcy. Straceńcy, którzy właśnie pojawili się na rynku nakładem
Wydawnictwa Otwartego, to kontynuacja przygód policjanta i kolejna porcja
skandynawskiego kryminału w doskonałym wydaniu.
Komisarz Beier właśnie opuścił szpital, w którym znalazł się
po niepokojącym zdarzeniu. Policjanta znaleziono nieprzytomnego pod domem byłej
żony. Był pijany i nafaszerowany lekami, których w ostatnim czasie zażywał
zdecydowanie zbyt wiele. Ostatnie śledztwo i tajemnice, które się z nim wiązały
odcisnęły na mężczyźnie wyraźne piętno, a wyrzuty sumienia spowodowane śmiercią
syna tylko potęgowały jego fatalne samopoczucie. Kiedy Fredrik obudził się w
szpitalu, uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, jak doszło do tego zdarzenia. Pamiętał
jedynie, że pił w jednym z okolicznych barów ze swoim przyjacielem i partnerem
z pracy Andreasem. Co spowodowało załamanie?
Tymczasem komisarz Kafa Iqbal właśnie zaczęła prowadzić
pierwsze samodzielne śledztwo w sprawie o morderstwo. W domu starej i zamożnej
wdowy odnaleziono zwłoki mężczyzny w średnim wieku. Pozornie wydaje się, że
śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, jednak kolejne wydarzenia
wskazują, że zdarzenie może mieć inny charakter, niż zakładano początkowo. Nikt
z sąsiadów nie kojarzy mężczyzny, co więcej – nikt nie wie, gdzie podziała się
właścicielka rezydencji…
Straceńcy wciągają już od pierwszej strony. Niesamowite
zwroty akcji, ciekawe wątki i pomysłowe intrygi sprawiają, że od książki nie
sposób się oderwać. Książka Johnsruda to nie tylko doskonała kontynuacja
udanego debiutu, ale też mistrzowsko
skonstruowana fabuła, która nie pozwala nawet na chwilę oddechu. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, jednak
gwarantuję, że tą pozycją nie będą zawiedzeni ani fani mrocznego kryminału, ani
książek akcji czy szpiegowskich intryg. W porównaniu do pierwszej części
zyskali także bohaterowie, którzy stali się postaciami pełnowymiarowymi z
bardziej rozbudowaną sferą emocjonalną i psychiczną. Widać także potencjał na
kolejną część, autor bowiem rzuca nam strzępy informacji, które domagają się
rozwiązania.
Reasumując gwarantuję, że fani Naśladowców nie będą
rozczarowani Straceńcami. Ci zaś, którzy jeszcze nie poznali twórczości
norweskiego autora, koniecznie powinni nadrobić swoje braki. Ingar Johnsrud
potwierdził bowiem, że należy do czołówki skandynawskich „kryminalistów” i
godnie stąpa po śladach Stiega Larssona, do którego jest z resztą porównywany.
W moim rankingu plasuje się na wysokiej pozycji, a jego kolejna książka z
pewnością znajdzie się na mojej półce już w dniu premiery.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwartego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz