Ku mojej ogromnej radości Katowice coraz częściej stają się
tłem powieści popularnych polskich autorek. Tym razem na tapetę wzięła je Marta
Matyszczak, która w kolejnym tomie przygód detektywa Szymona Solańskiego i jego
psiego asystenta Gucia, powróciła na Śląsk i to właśnie w stolicy województwa
osadziła fabułę powieści. O ileż lepiej czyta się historię, której tłem są
miejsca doskonale nam znane, a opisywane scenerie są od razu widoczne przed
oczami czytelnika!
Tym razem śledztwo dotyczy nagłośnionej przez media sprawy tajemniczego
zabójstwa znanej wokalistki, która miała dać koncert w Katowicach. Do
makabrycznej zbrodni doszło hotelu Kattowitz, który najlepsze czasy ma już dawno
za sobą, a w którym w ramach życiowej rewolucji, zatrudniła się matka Róży
Kwiatkowskiej. To właśnie ona poprosiła o pomoc przyjaciela córki – detektywa Solańskiego,
któremu zleciła przeprowadzenie niezależnego śledztwa. Wraz z Szymonem do akcji
wkroczył oczywiście Gucio, czyli pies detektywa uratowany z chorzowskiego
schroniska i wspomniana już Róża – dziennikarka i mistrzyni pakowania się w
kłopoty.
Morderstwo w hotelu Kattowitz to piąta już część z cyklu „kryminał pod psem”, autorstwa zdolnej chorzowskiej pisarki. Marta Matyszczak tworzy kryminały
wzorowane na klasykach gatunku, które jednak przepełnione są doskonałym humorem
i charakterystycznymi postaciami, których nie sposób nie lubić. Nieporadny
Szymon, słodki, choć nieco zrzędliwy Gucio i Róża, która stanowi rodzimą
odpowiedź na Bridget Jones, otoczeni zostają przez całą plejadę postaci
drugoplanowych, które kradną serca czytelników. Tym razem na uwagę zasługuje
szczególnie dwóch stróżów z położonego w pobliżu miejsca zbrodni Teatru Ateneum,
a to Alojz i Pejter, czyli uroczo przerysowani „lokalsi”. Ta para Ślązaków w
sile wieku, która w pracy skupia się głównie na spożywaniu napojów wyskokowych
i śledzeniu lokalnych sensacji, w zabawny sposób przybliża mentalność
odchodzącego już pokolenia mieszkańców regionu i stanowi odpowiedź autorki na
krążące stereotypy. Nie ma bowiem wątpliwości, że cechy jegomościów zostały
celowo wyolbrzymione i podkreślone przez pisarkę, a ich napisane gwarą dialogi
niewtajemniczonych przyprawią o zawrót głowy (od razu jednak uspokajam – zadbano
o ich tłumaczenie na język polski).
Nie mam wątpliwości, że Morderstwo w hotelu Kattowitz to
najlepsza część cyklu. Widać po nim, jak bardzo rozwija się warsztat pisarski
Marty Matyszczak, która z każdym kolejnym tomem coraz bardziej gmatwa fabułę i
coraz chętniej wodzi czytelników za nos. Pozostaje mi więc tylko gorąco polecić
zarówno tę książkę, jak i cały cykl i z niecierpliwością wypatrywać zapowiedzi
kontynuacji. Ciekawa jestem, gdzie tym razem zabierze nas pisarka!
* książka przeczytana dzięki uprzejmości autorki oraz wydawcy przy współpracy ze Śląskimi Blogerami Książkowymi
Nie czytałam tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż mnie zawsze cieszy, kiedy znane mi miasto staje się tłem powieści, od razu bardziej się wczuwam w całą akcję. :) Nie znam jeszcze książek tej autorki, widzę jednak, że zdobywają wiele pozytywnych ocen, zwłaszcza Gucio robi furorę :)
OdpowiedzUsuń