Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak wygląda
zdobywanie władzy „od kuchni”? Ilu ludzi
pracuje na sukces lidera i jak są wynagradzani za swoją pracę?
„House of cards” opowiada o tym, co dzieje się, kiedy jeden
z autorów sukcesu nowego rządu nie dostaje obiecanej nagrody. Francis Urquhuart
jest jedynym z najbardziej zaufanych ludzi premiera - szefem dyscypliny w jego
gabinecie. Zna najciemniejsze grzeszki każdego z posłów partii rządzącej i nie
raz tuszował skandale na najwyższych szczeblach władzy. Kiedy więc po wygranych
wyborach nie dostaje obiecanej ministerialnej teki postanawia zemścić się na
partyjnych kolegach i samemu sięgnąć po
najwyższy urząd.
Czytając „House of cards” mamy wrażenie, że obalenia rządu
jest wyjątkowo łatwym zadaniem, a cała wielka polityka to tylko układanie
tytułowego domku z kart – jeden niewłaściwy ruch i cała konstrukcja może runąć.
Książka przypomina wielką grę w szachy, gdzie przewidując ruchy przeciwnika
jesteśmy w stanie skłonić go do zrobienia dokładnie tego, czego pragniemy.
Książka Michaela Dobbsa powstała na długo przed sukcesem
amerykańskiego serialu, a obecnie została jedynie lekko odświeżona. W żadnym
jednak momencie lektury nie odczułam, że książka jest prawie moją rówieśniczką
(aż szkoda, że nie jest ona o rok starsza – mogłabym zaliczyć szczególnie
kłopotliwy punkt w tegorocznym wyzwaniu czytelniczym;)). Nie raził mnie
zupełnie brak smartfonów, internetu czy innych nowinek XXIw., a bohaterowie
wydawali się nie starszymi, a mądrzejszymi kolegami naszych dobrych znajomych z
Wiejskiej. Z każdą kolejną stroną coraz bardziej dawałam się wciągnąć w
polityczną grę i patrzyłam jak bohaterowie zbliżają się do nieubłaganego
finału.
Książka stanowi doskonałą reklamę dla serialu, którego z
niewiadomych przyczyn jeszcze nie oglądałam, a co z pewnością niedługo
nadrobię. Czytało się ją szybko i przyjemnie, choć muszę przyznać, że początek –
gdzie autor wprowadził na raz całą plejadę bohaterów, wydawał się nieco
zagmatwany. Akcja jednak szybko stała się tak porywająca, że o początkowych
zastrzeżeniach z łatwością zapomniałam.
Zdecydowanie polecam!
Książki nie czytałam - ale na pewno to nadrobię. Tymczasem jednak polecam serial. Sam Dobbs przyznał, że świetna gra aktorska dodaje historii smaczku i pikanterii.
OdpowiedzUsuńmam w planach! ale póki co siedzę z nosem w kolejnej książce:)
UsuńSerial oglądałam i również mogę polecić. Z książką natomiast nie miałam niczego wspólnego, póki co, ale z chęcią sięgnę po tę intrygującą historię. :)
OdpowiedzUsuńpolecam:)
UsuńNie miałam pojęcia, że istnieje taki serial, ale ksiazke chetnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJesteś chyba pierwsza! Póki co wszyscy dziwili się, że jest jakaś książka i to jeszcze napisana przed serialem:P
Usuń