Długo zbierałam się do napisania recenzji „Syna” Jo Nesbø,
bo chociaż książka bynajmniej mnie nie rozczarowała, a akcja toczyła się w
mistrzowskim stylu typowym dla króla gatunku, czegoś mi w niej zabrakło. A może
raczej kogoś?
Głównym bohaterem „Syna” jest więzień Państwa – pilnie
strzeżonego zakładu karnego, który odsiaduje karę za cudze winy. Załamany po
samobójczej śmierci ojca Sonny znajduje ukojenie w heroinie, która jest mu
systematycznie dostarczana przez wysokich urzędników więzienia, w zamian za
branie na siebie kolejnych niewygodnych przestępstw. Sonny zdobywa także wśród więźniów
pewną renomę, dzięki której staje się niejako spowiednikiem osadzonych. Kiedy
jednak grzechy wyznaje mu człowiek zamieszany w śmierć jego ojca, chłopak
postanawia wymierzyć winnym odpowiednią pokutę…
Sprawą Sonny’ego interesuje się komisarz policji, który
niegdyś przyjaźnił się z jego ojcem, a dziś walczy o zdrowie swojej ukochanej
żony. To czy zdecyduje się on pomóc chłopakowi pomścić ojca, czy też zrobi
wszystko żeby mu przeszkodzić, zaważy na życiu wielu prominentnych mieszkańców
miasta…
W zasadzie mam tylko jedno „ale” do tej książki – nie ma w
niej Harry’ego Hole! Możecie mi wierzyć, że czytając pierwszą połowę książki
nerwowo oczekiwałam na moment, w którym pojawi się mój ukochany bohater,
chociaż doskonale wiedziałam, że „Syn” nie jest kontynuacją serii. Jednak język
autora, sposób budowania napięcia, a także osadzenie akcji w realiach Oslo znanych
nam doskonale z „Upiorów”, sprawił, że książka zdawała się być kolejnym tomem
przygód komisarza Hole. I chociaż sama fabuła była doskonała, a jej rozwiązanie
bardzo mnie zaskoczyło i całkowicie usatysfakcjonowało, nie mogę pozbyć się
wrażenia, że książka jest kalką wcześniejszych dzieł Nesbø. Wyjątkowo udaną,
ale wciąż jednak wyłącznie kopią.
P.S. Przede mną wciąż jeszcze „Łowcy głów” – tutaj podobno autor
wybrał zupełnie inny kierunek i jestem niezwykle ciekawa czy będzie mi się on
podobał.
Wszyscy wokół mnie czytają kryminały, a ja jakoś nie potrafię się za nie poprawnie zabrać :) Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O książkach - okiem Optymistki
warto się przełamać - ja kiedyś czytałam tylko romanse, a teraz nie potrafię żyć bez dobrego kryminału do poduszki;)
Usuń