niedziela, 8 kwietnia 2018

Ewa Zdunek - "Mediatorka"


Macie czasem tak, że książka zdaje się być napisaną specjalnie dla Was? Z interesująco zarysowana w opisie fabułą, do tego wydana przez wydawnictwo, którego książki cenicie i z elektryzującą, wiosenną okładką? W przypadku Mediatorki Ewy Zdunek miałam wrażenie, że dokładnie na taką książkę trafiłam. Niestety, pozory mylą, a ja po przeczytaniu 143 stron stwierdziłam, że dalej czytać już nie będę.

Wcześniejszych książek autorki nie znam i przyznam szczerze, że jej nazwisko było mi dotychczas zupełnie obce. Zaintrygował mnie jednak przesłany przez wydawcę opis i stwierdziłam, że chętnie przeczytam o kulisach sądowych spraw z nieco innej perspektywy, niż ta Joanny Chyłki. Temat mediacji, ostatnio niezwykle promowanej w wymiarze sprawiedliwości i znanej mi z własnych zawodowych doświadczeń, dotychczas nie pojawił się w żadnej z przeczytanych przeze mnie książek i tym chętniej zamówiłam tytuł do recenzji.

Mediatorka to opowieść o Marcie Kołodziej, która w ramach wykonywanej pracy pomaga rozwiązywać problemy swoich klientów, a w życiu prywatnym sama musi zmierzyć się z traumą rozwodu i walki o dzieci. I o ile już liczba nieszczęść i niewyjaśnionych wypadków, którym ulegają bohaterowie, wydaje się mocno przesadzona, tak sam wątek potencjalnego uprowadzenia dzieci przez ich ojca i zachowania bohaterki w tym kontekście całkowicie zniechęca mnie do lektury. Nie robi ona praktycznie nic, a przynajmniej żadne z jej działań nie jest opisane w książce. Mamy za to zabawne przygody zaprzyjaźnionego kominiarza i niezliczone opisy picia przez Martę herbaty w przeróżnych towarzyskich i zawodowych okolicznościach. Kiedy bohaterka – ni z gruszki, ni z pietruszki, zakochała się w ledwo znanym jej lekarzu, który podczas wcześniejszych spotkań zupełnie nie wzbudzał jej zainteresowania – postanowiłam odpuścić.

Autorka miała ciekawy pomysł na fabułę tej książki, jednak jego realizacja poszła zdecydowanie gorzej. Skupiła się ona na zupełnie nieistotnych i pobocznych wątkach, te najistotniejsze, stanowiące sedno życia głównej bohaterki, pomijając lub opisując dosłownie jednym zdaniem. Postacie przyjaciół Marty wykreowane zostały w interesujący sposób, nie pozbawiony wyrazistości i elementów humorystycznych. Ale znowu – kominiarz Zbyszek, który początkowo wyłącznie podkochuje się w urodziwej współpracowniczce, nagle się już z nią spotyka. A niemal wprost ze szpitala wraca do pracy i… spada z dachu (znowu fajna, zabawna scena!) łamiąc rękę i nogę.

Język autorki i sposób opisywania poszczególnych scen nie pozostawia żadnych zastrzeżeń, sama fabuła jednak nie trzyma się kupy i sprawia wrażenie poszatkowanej. Szkoda, bo zarówno pomysł na książkę, jak i sposób pisania Ewy Zdunek mają spory potencjał, który w Mediatorce nie został wykorzystany. Zaznaczam jednak, że to wyłącznie moje spostrzeżenia, a Wy książkę odebrać możecie zupełnie inaczej. Zdecydowałam się zakończyć lekturę po mniej więcej połowie książki, nie wykluczam więc, że jej dalsza część może być zdecydowanie lepsza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz