Schemat miłosnej historii jest wszystkim doskonale znany.
Piękna dziewczyna poznaje zupełnym przypadkiem mężczyznę swoich snów, który
szczęśliwie okazuje się wolny i zainteresowany. Para zakochuje się w sobie od
pierwszego wejrzenia, a po drodze do pełni szczęścia przechodzi przez drobne
trudności, ot takie, aby zapełnić obowiązkowe 300 stron książki, ale nie na
tyle poważne, żeby zagrażały wiecznemu szczęściu bohaterów. W ostatniej scenie
on się jej oświadcza, a w epilogu ona – koniecznie w ciąży lub z dzieckiem w
ramionach, wspomina kilka lat szczęśliwego małżeństwa. Oklepane do
bólu, ale wciąż sprawia, że serca czytelniczek drżą ze wzruszenia, a kolejne identyczne
niemal tytuły sprzedają się jak świeże bułeczki.
Natasza Socha również napisała historię o miłości. Takiej,
która zapiera dech w piersiach i sprawia, że wokół fruwają motylki. Jest to
jednak opowieść, która wymyka się wszelkim schematom i łamie stereotypy. Ona,
42-letnia Koralia, nie jest ani tak piękna, ani przede wszystkim młoda.
Najlepsze lata ma już za sobą, co więcej spędziła je w niezbyt udanym
małżeństwie, które skoczyło się romansem męża i jej złamanym sercem. W trudnych
chwilach pomagała jej najlepsza przyjaciółka, idolka z dziecięcych lat i
niedościgniony wzór wszelkich cnót. Mało tego! Kobieta, która niemal dosłownie
uratowała jej życie, przepłaszając groźnego napastnika. On, Tytus, to odnoszący
sukcesy weterynarz, specjalista od fizjoterapii zwierząt, przystojny niczym z
billboardu. I zakochany w kobiecie, która mogłaby zostać jego matką. Więcej!
Kobiecie, która jest najlepszą przyjaciółką jego matki, a do tego jego dawną
nianią, która dosłownie zmieniała mu pieluchy.
Uczucie zakazane, niestereotypowe i mimo wielkiej miłości –
niezbyt fotogeniczne. Bo czy ładna może być para, która oszukuje najbliższą im
osobę? Potajemnie oddaje się rozkoszom, następnie jedząc obiad przy rodzinnym
stole? Troje na huśtawce nie tylko przełamuje barierę wieku, ale i łamie
pewne taboo związane z wzajemnymi powiązaniami postaci. Problemem nie jest
bowiem tylko różnica wieku bohaterów, ale i zmiana ról społecznych, które były
im przypisane. Opiekunka i nauczycielka życia, niemal druga matka, nagle staje
się kochanką, a chłopak, którego jeszcze kilka lat temu traktowało się jak syna
– obiektem pożądliwych myśli.
Natasza Socha w swojej najnowszej książce pokazuje, że to
uczucie wcale nie jest tak złe, jak w pierwszej chwili może się wydawać. Że
czasami koleje losu sprawiają, że nasze życie przewraca się do góry nogami i
pozornie nic już w nim nie jest normalne. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że normalność,
to pojęcie względne, które niemal dla każdego oznacza co innego. Nie będę ukrywać,
że początkowo czułam się lekko zniesmaczona, bo o ile wiedziałam, że książka
dotyczyć ma romansu z dużo młodszym mężczyzną i to zupełnie mi nie przeszkadzało,
tak nie spodziewałam się, że będzie to ktoś tak bliski bohaterce. Z biegiem lektury
moje początkowe obiekcje rozproszyły się, a ja delektowałam się ciętym językiem
Koralii, który powoli staje się elementem charakterystycznym dla autorki. Nieco
złośliwe poczucie humoru, nietypowa konstrukcja książki i forma swoistego pamiętnika
głównej bohaterki bardzo przypadły mi do gustu i finalnie Troje na huśtawce
uważam, za lekturę obowiązkową dla fanek nieco ambitniejszej literatury obyczajowej.
Miałam mieszane odczucia względem tej historii. Z jednej strony podobała mi się ta inność, jednak narracja doprowadzała mnie chwilami do szału...
OdpowiedzUsuńA zastrzeżenia masz co do narracji pierwszoosobowej w formie pamiętnika czy raczej przeskoków w czasie?
OdpowiedzUsuń