Nie będę udawać, że Warszawski
niebotyk Marii Paszyńskiej był miłością od pierwszego przeczytanego zdania,
bo tak nie było. Początkowo trochę się z książką męczyłam, i tak jak zachwyciła
mnie jej okładka, tak pierwsze rozdziały niekoniecznie. Akcja toczyła się
niespiesznie, imion i nazwisk do zapamiętania było sporo, a ja po pracy
wracałam do domu zmęczona i chciałam się przy lekturze odprężyć się i rozerwać,
a nie wytężać umysł nad rozwlekłą historią. Wobec powyższego, moje pierwsze dwa
wieczory w stolicy zakończyły się przedwczesnym zaśnięciem, zazwyczaj już po
przeczytaniu jednego rozdziału.
Nie wiem jednak jak i kiedy, ale historia opisana w książce
oczarowała mnie i wciągnęła całkowicie w świat Warszawy 20-lecia
międzywojennego, kiedy wszystko wydawało się możliwe, a stolica rosła w siłę.
Właśnie kończyła się budowa budynku Prudentiala, pierwszego w Polsce drapacza chmur,
warszawskiego niebotyku. Tak jak wzrastała budowla, tak dorastali bohaterowie
książki – 5 młodych, zdolnych i dobrze urodzonych mężczyzn. Braci, przyjaciół,
członków -jak się nazywali - Wielkiej Piątki. Niby już dorośli, a ciągle
jeszcze dzieci, poznający okrucieństwo świata i jego niesprawiedliwość. Odebrali
oni od życia lekcję i odkryli, że „Życie jest niesprawiedliwe. Jedni dostają
wszystko, inni nie dostają nic. Ci, którzy pragną, nie otrzymują, a ci którzy
otrzymują, nie pragną. Głupcy świecą triumfy, a ci, którzy dążą ku mądrości,
ponoszą tak straszne klęski. Kochający brzydotę są panami tego świata, podczas
gdy ci, co miłują piękno są ledwie dostrzegalni w oceanie motłochu.”
Warszawski niebotyk to historia o miłości, przyjaźni i dojrzewaniu. Skarbnica
wiedzy i emocji, które wydają mi się bliskie
wszystkim 20-30-latkom, a z całą pewnością stały się bliskie mnie. Tak jak
zazwyczaj nie zdarza mi się używać zakładek indeksujących, tak teraz miałam
ochotę zaznaczać całe fragmenty tekstu i napawać się w nimi w spokoju,
analizując je i trawiąc w nieskończoność.
Akcja książki toczy się powoli i spokojnie, nie obfituje w
nagłe zwroty akcji... Nie wiadomo jednak w którym momencie zaprzyjaźniamy się z
bohaterami i pragniemy towarzyszyć im w każdym niespiesznym warszawskim
poranku, w każdej przejażdżce tramwajem czy wycieczce nad Wisłę. Choć można by
powiedzieć, że w ich życiu nie dzieje się nic niezwykłego, ot codzienność
tamtej epoki, coraz niecierpliwiej odwracałam kolejne kartki, tak aby
dowiedzieć się co wydarzy się w następnym rozdziale.
Z bohaterami rozstajemy się w momencie przełomowym w życiu
każdego z nich i nie wiemy, jak dalej się ono potoczy. Nie wiemy kim staną się,
gdy opadnie z nich resztka młodzieńczych złudzeń i gdzie zastanie ich okrucieństwo nadciągającej
wojny. Myślę, że Warszawski niebotyk
ma spory potencjał na kontynuację i mam nadzieję, że autorka rozważy napisanie
dalszych losów Wielkiej Piątki. Ja osobiście chętnie bym taką książkę
przeczytała, bo choć nie zakochałam się od razu, to ostatecznie dzieło Marii
Paszyńskiej na długo pozostanie w moich myślach i sercu.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona
Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak trochę nie w temacie książki, ale zawsze fascynuje mnie to, jak to możliwe, że mieszkając tak blisko siebie, nie znamy swoich blogów na tyle dobrze, jak to powinno być w okolicach - blogger powinien promować blogi lokalnie:) Dopiero dołączenie do ŚBK mnie tu pokierowało i proszę - od razu lepiej popisać z kimś, z kim później można w rzeczywistości wymienić uwagi:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i mam nadzieję, że niedługo będzie okazja porozmawiać na żywo:)
Usuń