Dziewczyna z pociągu Pauli Hawkins to książka, o której ostatnimi czasy było
bardzo głośno. Zazwyczaj szum pojawia się tuż przed premierą, ale w tym
przypadku wydawnictwo postawiło na promocję ze znacznym wyprzedzeniem i
zapowiedzi pojawiały się na dobre kilka miesięcy przed datą publikacji. I tak
jak Filia swoją promocją Idź postaw
wartownika, tak i Świat Książki reklamami Dziewczyn… skutecznie zmęczył mnie książką, jeszcze zanim miałam
okazję po nią sięgnąć.
Kiedy w końcu książka wpadła w moje ręce, byłam już po
kilku recenzjach i rekomendacjach od znajomych. Co ciekawe, opinie o niej były
drastycznie różne – od totalnego zachwytu, aż po niezrozumienie o co tyle
hałasu i oskarżenie o nudę. Sama podchodziłam do niej z mieszanymi uczuciami, i
wbrew zapewnieniom Stephena Kinga nie oczekiwałam zarwanych nocy.
Dziewczyna z pociągu to
historia Rachel – kobiety samotnej i rozgoryczonej, która rozwiązania swoich
problemów szuka w alkoholu. Jak sama o sobie mówi, zawsze była pijąca, a teraz
jest już tylko pijaczką. Rachel każdego poranka wyrusza porannym pociągiem do
Londynu, każdego zaś wieczora wraca na domu na peryferiach miasta. Jeździ zawsze
tą samą drogą, a pociąg zatrzymuje się dokładnie w tym samym miejscu – na wprost
szeregu domów, które dla kobiety mają szczególne znaczenie. W jednym z nich
obserwuje parę, która z okna pociągu jawi się jako ideał i spełnienie wszelkich
marzeń…
Pewnego
wieczoru, wszystko jest jednak zupełnie inaczej niż zwykle. Rachel coś
wiedziała, niestety nie wie jednak co to było. Jej zaćmiony alkoholem umysł nie
jest w stanie odtworzyć przebiegu wydarzeń, kobieta wie jednak, że była
świadkiem czegoś ważnego. Kiedy następnego dnia ulica, przy której stoi szereg
feralnych domków, pojawia się we wszystkich wiadomościach, Rachel wie, że
przestała być już wyłącznie dziewczyną z pociągu…
Tak
jak przypuszczałam dla książki nie zarwałam nocy. Co więcej, czytałam ją prawie
tydzień, chociaż jej objętość nie zapowiadała tak długiego okresu. Obiektywnie
dodam jednak, że ten tydzień miałam wyjątkowo pracowity i czasu na czytanie
było jakby mniej niż zwykle, a wieczorami zamiast pogrążyć się w lekturze, po
prostu padałam. Akcja nabiera tempa dopiero od połowy i kilka stron później byłam
już w stanie przewidzieć, kto jest sprawcą. Trochę słabo, bo najlepsi autorzy
potrafią sprawić, że do ostatniej strony nie jestem nawet blisko rozwiązania
zagadki…
Ale chociaż
Dziewczyny… nie opisałabym jako
wciągającego thrillera, który sprawi, że krew w żyłach się zmrozi, to jednak
jest to całkiem przyzwoita książka. W sferze obyczajowej jest doskonała, postać
głównej bohaterki jest spójna i nieprzekoloryzowana. Chociaż Rachel nie da się lubić,
to jednak łatwo w niej odnaleźć cechy doskonale nam znane i niepokojąco bliskie.
Z resztą wszystkie postacie są interesujące i wiarygodne, nie mam tam utartych
schematów i biało-czarnych charakterów.
W
przypadku tej książki mam wrażenie, że ekranizacja mogłaby okazać się nawet
lepsza od książkowego pierwowzoru, a skoro książka jest aż takim bestsellerem
(jak zapewnia wydawca, co 6 sekund ktoś w Stanach kupuje tę książkę:P), to
pewnie niedługo będziemy mieli okazję się o tym przekonać. Prawa do ekranizacji
zostały już z resztą wykupione przez
wytwórnię Dreamworks, możemy więc śmiało przewidywać obsadę.
Reasumując,
książkę należy oddzielić zupełnie od jej medialnej otoczki. Nie, nie jest to „Alfred
Hichcock nowego pokolenia”, „książka nie do przegapienia” czy „znakomity
thriller”. Dziewczyna … to interesująca
historia opowiedziana w ciekawy sposób. Książka jakich wiele, co jednak nie
przesądza o tym, że nie powinniście jej przeczytać. Po prostu nie spodziewajcie
się szumnie zapowiadanych fajerwerków;)
Prawie tydzień? Ja połknęłam ją w kilka godzin, a może nawet szybciej :) Szkoda, że Cię rozczarowała - pod względem medialnego "wow". Ja jestem fanką i z niecierpliwością czekam na ekranizację!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O niedzielnego wieczoru do piątkowego popołudnia. Ale tak jak pisałam, miałam pracowity tydzień. Książka przyzwoita, choć właśnie bez tego zapowiadanego wow. Przyznaję jednak, że na film z pewnością się wybiorę, a kolejną książkę autorki chętnie przeczytam;)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Un cofe ma rację. Ja też dużo słyszałam o tej książce, ale w 80% jest przereklamowana. Każdy ma swój gust i co innego go wciąga ale większość recenzji jest na "nie". Każdą książkę trzeba przeczytać samemu i ocenić, ale ta nie jest w top 10 i Ania to potwierdza :)
OdpowiedzUsuńMam ją na razie na liście "do przeczytania" i w najbliższym czasie się za nią zabieram! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam : ksiazkowy-termit.blogspot.com
O,znajoma z instagrama:)
Usuńdaj znać jak wrażenia po lekturze
Każdy ma mam i ja. Kupiłam. Wstęp jest ok, ale nic szczególnego :)
OdpowiedzUsuń