czwartek, 21 stycznia 2016

Jean Sasson - "Wybór Jasminy"




Kiedy 1 sierpnia 1990r. żołnierze armii irackiej, na polecenie Saddama Husajna, wkroczyli do Kuwejtu, życie tysięcy obywateli tego kraju nieodwracalnie uległo zmianie. Okupacja trwała siedem miesięcy, jednak jej skutki wielu mieszkańców regionu odczuwa do dziś. Bo czy o okrucieństwach wojny da się kiedykolwiek zapomnieć?

Niedawno miałam okazję recenzować książkę osadzoną w realiach drugiej wojny światowej i czytać o okrucieństwach obozów koncentracyjnych. Dzisiejsza historia jest w opisywanym bezmiarze zła i ludzkiej nienawiści porównywalna, albo nawet i gorsza. Po pierwsze, wydarzyła się w nieodległej przeszłości, w czasach, kiedy chodziłam już po świecie. Po drugie, co wydaje mi się najokrutniejsze, boleśnie zdaję sobie sprawę z tego, że dramat podobny do tego, który dotknął bohaterki Wyboru Jasminy, dotyczy teraz, dokładnie w tej chwili, wielu innych kobiet na całym świecie. Wojna i gwałt są ze sobą nierozerwalnie związane, a w chwili obecnej na świecie toczą się konflikty zbrojne, w których ofiarami są niewinni cywile.

O wszystkim, co napisałam powyżej doskonale wiemy. Pewnie nawet współczujemy ofiarom wojennej zawieruchy na Ukrainie, w Syrii czy w Afganistanie. Solidaryzujemy się z ofiarami terroru Państwa Islamskiego i toczymy burzliwe dyskusje na temat przybywających do Europy imigrantów. Czy zdajemy sobie jednak sprawę z ogromu ludzkiej tragedii? Nie ogólnej sytuacji kraju czy statystyk, w których bombardowani jesteśmy liczbą ofiar śmiertelnych i rannych, które każdego dnia konfliktu zdają się powiększać o kolejne zero, ale właśnie tragedii pojedynczego człowieka, którego dotknęła tragedia wojny?

O takiej właśnie jednostce opowiada Jean Sasson w swojej najnowszej książce. Tytułowa Jasmina jest postacią autentyczną, której autorka zmieniła imię i pewne szczegóły życiorysu, co miało uniemożliwić jej identyfikację. Z pochodzenia Libanka, Jasmina feralnego pierwszego dnia sierpnia 1990r. przebywała w Kuwejcie, gdzie obudziły ją odgłosy wybuchów i wystrzałów. Niedługo po rozpoczęciu okupacji, dziewczyna trafiła w ręce irackich żołnierzy, którzy z uwagi na jej niezwykłą urodę, osadzili ją w tajnym więzieniu dla kobiet, a jeden z wyższych rangą żołnierzy uczynił z niej swoją prywatną niewolnicę seksualną. Wielokrotnie gwałcona i poniżana, Jasmina zdecydowała, że zrobi wszystko żeby przetrwać. W jej przypadku, wszystkim było rozkochanie w sobie okrutnego gwałciciela…

Podczas gdy Jasmina wybrała życie, Lana postanowiła walczyć. Nigdy nie poddała się swojemu gwałcicielowi, a każde z nim spotkanie, kończyło się dla niej nie tylko napaścią seksualną, ale i dotkliwym pobiciem i poniżeniem. Nieugięta postawa Lany była jednocześnie największym wyrzutem sumienia Jasminy. Wydawało jej się, że udając miłość do swojego oprawcy, zaprzecza wszelkim wartościom i traci resztki godności. Kobieta nie potrafiła zrozumieć jak Muzułmanin może zrobić coś takiego Muzułmance. Jak mężczyzna szanujący matkę, dbający o żonę i kochający córki, może jednocześnie być tak okrutnym w stosunku do innej kobiety. Nie zrozumiała tego ani Jasmina, ani Jean Sasson. Nie pojmuję tego ja…

Pamiętam jak w liceum nauczycielka historii zacytowała Stalina, a jego słowa na zawsze wyryły się w mojej pamięci i towarzyszą mi przy każdej usłyszanej wiadomości o wojnie czy zamachu terrorystycznym. Otóż, jak stwierdził Stalin, śmierć jednostki to tragedia, ale śmierć milionów to już tylko statystyka. Jean Sasson opowiada właśnie o jednostce, poruszając każdą strunę naszej duszy, a dzięki temu sprawia, że losy Kuwejtu przestały być już tylko kolejną wzmianką w rozdziale historii najnowszej.

Wybór Jasminy to książka uniwersalna, którą odnieść można nie tylko do sytuacji na Bliskim Wschodzie, ale i do każdego konfliktu zbrojnego w historii. Niestety, obawiam się, że także do każdego z tych, które są dopiero przed nami. Myślę, że ta powieść - która, przyznam szczerze, nie zachwyciła mnie językowo czy stylistycznie – powinna stać się lekturą obowiązkową. Nie zawaham się nawet napisać, że taką jak „Medaliony” Nałkowskiej czy „Dziennik Anny Frank”. Uważam bowiem, że tylko czytając o tragedii jednostki, staniemy się bardziej wrażliwi na losy milionów, a ich ból czy śmierć, przestanie być dla nas tylko statystyką czy kolejnym newsem w wieczornych wiadomościach.


Niech więc nas nie zwiedzie piękna okładka, nie dajmy się zrazić czasem nieco opornemu i wyjątkowo uproszczonemu przekazowi autorki – książkę trzeba przeczytać, przemyśleć i zachować w sercu na zawsze. I modlić się, żeby więcej kobiet nie stanęło przed takim wyborem, jakiego dokonać musiała Jasmina. 

* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova
 

2 komentarze:


  1. Recenzja super !!! Strasznie fajnie się ją czyta (jeśli można napisać fajnie o takiej tragedii). Jeśli bym ja dostała nie obraziłabym się, ale sama jej nie kupię, ja nie umiem czytać o takich dramatach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:) Myślę, że o dramatach warto czytać - im więcej osób tym zrobi, tym większa szansa, że w realnym świecie będzie ich trochę mniej.

      Usuń