Muszę przyznać, że do „Sekretu Łucji” nastawiona byłam
sceptycznie. Myślałam, że autorka serwuje czytelnikom historię, którą wiele
razy już słyszeli i motyw której, będę szczera, nie należy do moich ulubionych.
Oto nieszczęśliwa kobieta koło czterdziestki, nagle porzuca życie w mieście i
szuka szczęścia na prowincji (tutaj wstawić możemy Toskanię/Prowansję) - brzmi znajomo, prawda? Myślałam, że przez książkę
jakoś przebrnę i zaraz potem oddam mamie i babci, które właśnie taką literaturę
zazwyczaj wybierają w przerwach od tasiemcowych seriali.
Nic bardziej mylnego! Z każdą kolejną stroną dawałam się zaczarować
urokom Różanego Gaju i dzielnie kibicowałam Łucji. Historia napełniła mnie
ciepłem i słodyczą, której jak się okazuje bardzo potrzebowałam po wszystkich
mrocznych kryminałach, które ostatnio czytałam.
Tytułowa Łucja ma za sobą ciężkie dzieciństwo. Pokaleczona
przez życie przypomina jeża, do którego nie sposób się zbliżyć. Sama nie wie
dlaczego nagle porzuciła dobrze prosperującą firmę i przyjęła posadę
nauczycielki historii w prowincjonalnej szkole. Kiedy jednak tafia do maleńkiej
mieściny, znajduje przyjaźń, radość i sens życia – dokładnie to, czego
brakowało jej przez całą młodość. W końcu rozumie, że łzy nie muszą oznaczać
smutku i pierwszy raz w życiu płacze ze szczęścia.
Możecie pomyśleć, że to historia jakich wiele i w sumie właśnie
tak jest, jednak dzięki talentom pisarskim Doroty Gąsiorowskiej „Obietnica
Łucji” jest prawdziwą czytelniczą ucztą. To niesamowite, że książka ta jest
debiutem autorki – cała historia jest niesamowicie przemyślana i dojrzała. Jeżeli
więc zachwycałyście się (książka jedna skierowana głównie do kobiet, przykro mi
Panowie) „Cukiernią pod Amorem”, „Alibi na szczęście” czy „Życiem nad
rozlewiskiem” ta książka jest stworzona specjalnie dla Was.
Ja natomiast po lekturze mam ochotę jak Łucja zacząć
wszystko od nowa. Jak pięknie ujęła to autorka „po raz kolejny pożegnać starą
siebie, zacząć nowe życie, które ma wyglądać zupełnie inaczej niż dotychczasowe…”.
Czy nie właśnie to powinna z nami robić dobra książka?
* egzemplarz udostępniony dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Znak
Hmmm to jestem zaskoczona. Sadzac po okladce tez spodziewalam sie zalewajacej gory slodyczy bez zadnej tresci, a tak moze sie skusze na lekture.
OdpowiedzUsuńPiękna okładka - trudno przejść obok niej obojętnie.
OdpowiedzUsuńSkusiłabym się na tę książkę.
okładka moim zdaniem jest akurat wyjątkowo słabo związana z treścią...ale ładna, to fakt.
UsuńO kurczę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego i kompletnie książkę zignorowałam.
OdpowiedzUsuńCzuję, że zakupię ją sobie na lato;)
idealna właśnie na leniwe popołudnie "pod gruszą";)
Usuń