Jutro zaświeci słońce nie jest powieścią, którą powinno czytać się w deszczowy,
jesienny wieczór, kiedy o słońcu można co najwyżej pomarzyć. Z drugiej strony
gdybym przeczytała ją w środku upalnego lata pewnie nie zrobiłaby na mnie takiego
wrażenia. Mam wrażenie, że na książki tego typu nigdy nie ma odpowiedniego
czasu i miejsca, a bolesne tematy będą boleć niezależnie od pory dnia czy roku
i żadne widoki za oknem nie pomogą...
Joanna Sykat stworzyła bohaterkę, której w życiu nie
wyszło. Nie dojrzała, nie wzmocniła się, nie znalazła bezpiecznej przystani.
Winę za wszystko co jej się przytrafia zwala na matkę, która w dzieciństwie nie
okazywała jej czułości, podcinała skrzydła, umniejszała ją w oczach innych. Na
dominującej poczucie beznadziei głównej bohaterki nie pomogła ani kochająca
babcia, ani dobry ojciec, ani nawet kochający, oddany mąż. Anita, bo tak ma na
imię bohaterka, a zarazem narrator historii, boi się życia, boi się własnych
sukcesów i co chyba najważniejsze boi się szczęścia. To ten typ człowieka,
którego w realnym życiu unikałabym na kilometr – wiecznie pokrzywdzony,
marudzący, bojący się żyć i czuć. W czasie lektury zaczęłam jednak lubić tę
postać, kibicować jej, choć wciąż miałam ochotę od czasu do czasu kopnąć ją w
tyłek na opamiętanie. Nie mniej jednak, całą sobą życzyłam jej szczęśliwego
zakończenia.
Nie zgodzę się ze stwierdzeniem zawartym w opisie książki,
że jest to historia o toksycznej matce i jej wpływie na życie córki. Jak dla
mnie jest to historia o toksycznej relacji, ale nie z drugim człowiekiem, a z
samym sobą. Moim zdaniem największym wrogiem Anity jest sama Anita. Walcząc z
samą sobą i własnym strachem krzywdzi nie tylko siebie, ale i najbliższych.
Wydaje jej się, że z powodu doznanych krzywd nie ma szans na zbudowanie dobrej
relacji z mężem, a tak naprawdę nie udaje się jej stworzyć szczęśliwego związku
wyłącznie ze swojej winy – zamknięta, przestraszona i niepewna siebie, nie
potrafi kochać i być kochaną.
Jutro zaświeci słońce to
poruszająca historia o walce z własnym strachem, z ograniczeniami jakie sami
sobie narzucamy i o rodzinnych trupach trzymanych w szafie, które finalnie
zawsze wychodzą na jaw. Do przeczytania ku przestrodze i ku wzmocnieniu poczucia własnej wartości.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz