niedziela, 8 listopada 2015

Ryszard Ćwirlej - "Tam Ci będzie lepiej"





Tam Ci będzie lepiej to moje pierwsze spotkanie z Ryszardem Ćwirlejem. O dotychczasowej twórczości autora nie słyszałam zbyt wiele, a na książkę czekałam głównie z uwagi na jej okładkę, która wydawała mi się wyjątkowo mroczna i kojarzyła mi się z całkiem dobrym polskim serialem „Naznaczony” z Piotrem Adamczykiem w roli głównej.

Akcja kryminału osadzona jest w Poznaniu XX-lecia międzywojennego, tuż po polskim zwycięstwie w powstaniu wielkopolskim. Główni bohaterowie stanowią przekrój społeczny tamtych czasów, i tak mamy polskiego komisarza z wojskową przeszłością, herszta bandy złodziei o złotym sercu i wyjątkowo twardej ręce oraz całą plejadę żołnierzy, drobnych pijaczków i policyjnych bandziorów. Śledzimy ich losy podczas rozwiązywania afery szpiegowskiej i kryminalnego śledztwa w sprawie mordercy miejscowych prostytutek, ale także podglądamy ich miłosne perypetie i wzruszenia.

Ryszard Ćwirlej zatopił akcję całkowicie w barwnym okresie XX-lecia międzywojennego – język bohaterów, ich maniery i sposób reagowania na różne sytuacje wydają mi się wyjątkowo wierne realiom epoki i wiarygodne. Bo czy po kimś, kto na wojnie zabijał i widział jak giną jego przyjaciele, można spodziewać się większych wzruszeń na widok trupa? Czy nawet wyrzutów sumienia po klasycznym mordobiciu czy morderstwie? Bohaterowie Tam Ci będzie lepiej, pozostają w obliczu takich sytuacji zupełnie obojętni i daleko im do problemów współczesnych śledczych, którzy zazwyczaj przedstawiani są jako wyjątkowo wrażliwi na ludzkie cierpienie czy niezbyt przyjemne widoki rozkładających się ciał… 

Akcja książki, choć nie jest specjalnie brawurowa i miejscami pozostaje moim zdaniem lekko niedopracowana, wciąga czytelnika i sprawia, że kolejne rozdziały czyta się coraz chętniej i szybciej. Muszę jednak przyznać, że specyficzny, choć autentyczny, język bohaterów sprawia, przynajmniej na początku, spore problemy w lekturze. Dodam, że jestem Ślązaczką i niemieckie naleciałości nie stanowią dla mnie nowości, dzięki czemu książka pewnie stała się dla mnie łatwiejsza w odbiorze, niż np. dla mieszkańca Warszawy czy Gdańska. Jak jednak wspominałam powyżej, pomimo początkowych trudności z przyzwyczajeniem się i „wczytaniem” w książkę, dość szybko fabuła staje się na tyle wciągająca, że język bohaterów w niczym nam już nie przeszkadza. O ile początkowe rozdziały czytałam dość wolno i w małych ilościach, tak z każdą kolejną stroną coraz bardziej przyspieszałam. Finalnie, 550-stronicowa cegła podróżowała ze mną niemal wszędzie, a czas spędzany na innych czynnościach niż czytanie, uznawałam za stracony. A to, Moi Drodzy, stanowi moim zdaniem niewątpliwy dowód na to, że książka jest dobra.

 * książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona

2 komentarze:

  1. Hmmm...ciężko to skomentować. Twój opis jest polecający, ale fabuła....no nie wiem sama. Chyba nie moje klimaty. Mimo fajnego opisu chyba jednak zostanę przy mrocznym Kingu i jego nowości ;)

    OdpowiedzUsuń