Pamiętacie nieco szaloną
blondynkę, którą mąż porzucił z czwórką dzieci, dwoma kotami, ciężarnym psem i
dziewczyną syna (również ciężarną)? Iwonka z Nie zmienił się tylko blond wyjechała do rodzinnego domu, gdzie przy pomocy kochających, acz lekko
odstających od normy rodziców, doszła do równowagi i poznała mężczyznę, który
przywrócił jej wiarę w ludzi. Przy świetnym debiucie Agaty Przybyłek
relaksowałam się podczas zeszłorocznego urlopu, rozpoczynając tym samym
przygodę z „serią z babeczką” Wydawnictwa IV Strona.
Tym razem, pozostając, pomimo
chwilowo niesprzyjającej aury, w wiosennym nastroju, dowiedziałam się, że Nieszczęścia chodzą stadami. I to jakie nieszczęścia! Otóż wyrodna córka (nie
kto inny, jak właśnie Iwonka) wyprowadziła się z domu i zabrała ze sobą dzieci.
Biedna pani Halinka nijak nie potrafiła się odnaleźć w tym cudem odzyskanym
domowym spokoju, w związku z czym zadręczała swojego męża i gosposię
nieustannymi lamentami i wyrzutami. Kiedy więc ci, pragnąc pomóc nieszczęsnej
kobiecie, zasugerowali, żeby przyjęła do domu kolejną zbłąkaną owieczkę, a przy
okazji swoją chrześnicę, która właśnie wraca do rodzinnej wsi z emigracji,
Halinka zobaczyła światełko w tunelu. Gdyby tylko wiedziała ona wtedy, że to
pociąg…
Marta, po ciężkich
przeżyciach, wraca do rodzinnej wsi z dwójką nieślubnych dzieci. Wie, że
wkrótce będzie na językach wszystkich jej mieszkańców, w życiu jednak nie
spodziewałaby się, że największy problem będzie miała z własną ciotką! Ta,
kiedy zobaczyła jej ciemnoskórego synka, zamknęła biedaka w domu, a samą
Martusię postanowiła zagłodzić i zniechęcić do rodzinnych stron do tego
stopnia, żeby dziewczyna wyjechała z Sosenek jak najszybciej. Odcięła internet,
wyłączyła prąd i doskonale udowodniła, że polska gościnność jest mocno
przereklamowana.
Czy książka o ksenofobii,
wiejskich plotkach i zabobonach może być zabawna? Agata Przybyłek udowadnia, że
tak! Trudne tematy poruszone zostały tutaj z wyjątkową lekkością, a problemy
obśmiane i zminimalizowane. Autorka udowodniła, że nie taki diabeł straszny, a
ludzie nie tacy źli, jak czasem myślimy. Czytelniczki, poza zdrową porcją
śmiechu, będą mogły przeżyć także miłosne wzruszenia i zawieruchy oraz poznać
sekretny język kwiatów, na którym nie warto jednak zbytnio polegać.
Autorka, po udanym debiucie, powróciła
z kontynuacją, która trzyma wysoki poziom pierwszej części. Nie jest to może literatura przez duże L, którą krytycy chwaliliby pod niebiosa, ale świetna
rozrywka i dobry sposób na odprężenie. Nieszczęścia chodzą stadami to
doskonała komedia i lekka powieść obyczajowa, którą nie sposób się nie
zachwycić. Także, Drogie Panie, babeczki i kubki w dłoń i marsz do lektury.
Śmiech do łez gwarantowany!
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa IV Strona
Seria z babeczką będzie moja ZDECYDOWANIE, ale muszę poczekać na dobrego mikołaja :D
OdpowiedzUsuńTo może na urodziny? ;) Ja już wysłałam "wish-listę";)
Usuń