Kiedy sięgałam po Tymczasową żonę miałam wrażenie, że w
moje ręce właśnie trafiła kolejna książka będąca próbą naśladowania i żerowania
na sukcesie Jedz, módl się i kochaj. Sugerował to już choćby sam podtytuł Miłość
i kuchnia w Iranie… Książkę zdecydowałam się jednak przeczytać skuszona piękną
okładką i wydawnictwem, do którego mam czytelnicze zaufanie. Liczyłam, że moja
ukochana IV Strona nie wydałaby czegoś, co na ich logo nie zasługuje.
Jennifer Klinec w debiutanckiej książce opowiada o swoich
kulinarnych podróżach, a przede wszystkim o tej, która całkowicie odmieniła jej
życie. Kiedy wyjeżdżała do Iranu bała się, jak odnajdzie się w realiach państwa
muzułmańskiego, które tak sztywno przestrzega związanych z religią obostrzeń
obyczajowych. Podróżując wcześniej po krajach Bliskiego Wschodu, autorka
wybierała te bardziej nowoczesne i prozachodnie, gdzie Europejki nie musiały
dostosowywać się do zasad wiążących muzułmanki. Tym razem jednak, pakując
okrywającą głowę chustę, Jennifer wiedziała, że niezastosowanie się do
panujących w Iranie reguł będzie miało poważne konsekwencje…
Tymczasowa żona to książka nie tylko o kulinariach i
odnalezieniu miłości w innym kraju. Takich książek są już setki i przynajmniej
ja nie mam ochoty na kolejne odtwarzanie utartego już schematu. To, co mnie spodobało
się w książce Jennifer Klinec, to
opisanie procesu dojrzewania do zaakceptowania i poszanowania innej kultury. W
lekki i przyjemny w odbiorze sposób autorka opisała jak początkowa niechęć do
zakrywania głowy, powoli przeradzała się w chęć ukrycia się za chustą i
zrozumienia dla jej znaczenia. Jednocześnie jednak, doskonale ukazane zostały paradoksy
obowiązującego w Iranie prawa, które z jednej strony zmusza obywateli do
pobożności i skromności, z drugiej jednak pozwala tworzenie instytucji, które
pozwalają je łamać, jak choćby zawieranie tymczasowych małżeństw.
Iran opisany w książce wydaje się być fascynującym krajem, pełnym
przypraw i smaku, aromatycznym i pięknym. Nie jest to jednak miejsce, do
którego w dzisiejszych czasach odważyłabym się pojechać i podziwiam w tym
zakresie odwagę autorki. Cieszę się, że książkę przeczytałam, przypomniałam mi
oba bowiem, że innych kultur nie należy się bać i tylko otwarta postawa na
cudzą kulturę i religię pozwoli nam ją zrozumieć i uszanować.
Podsumowując, przyznam, że książka faktycznie jest babskim
czytadłem i love story z jedzeniem i podróżą w tle. Ale w zalewie innych
czytadeł wyróżnia się tym, że nie serwuje tanich mądrości rodem z Hollywood, a
pokazuje obcą i nierozumianą przez nas kulturę od wewnątrz. Jeśli więc szukacie
czegoś, co czyta się szybko i przyjemnie, a jednocześnie z książki można
wynieść coś mądrego, to Tymczasowa żona jest dla Was idealna.
Tym z Was, którzy podobnie jak ja, poczują się zawiedzeni
brakiem przepisów na kulinarne odkrycia autorki, spieszę donieść, że
znajdziecie je na jej stronie internetowej :)
Rzuciłaś nowe światło na mój odbiór tej pozycji. Nie wiem czemu wymyśliłam sobie, że będzie to pozycja pełna przemocy,ukazująca ciemną stronę traktowania kobiet w Iranie.
OdpowiedzUsuńNie, nie. Zero przemocy (jest jednej mocny moment ale dotyczy czegoś zupełnie innego). Raczej pomaga pewne rzeczy zrozumieć, poznać inny punkt widzenia.
Usuń