Kiedy Sabina Waszut, autorka znana mi z doskonale ze Śląskich
Targów Książki, w ramach których uczestniczyła w organizowanym przez ŚBK-ów panelu dyskusyjnym i doceniona przeze mnie po lekturze Baru na Starym Osiedlu, akcja którego dzieje się w moim rodzinnym mieście,
zaproponowała mi zrecenzowanie swoje trylogii, nie zastanawiałam się długo. Co
prawda przy moich recenzenckich zaległościach dodatkowe trzy książki wydawały
się strzałem w kolano, ale sagi rodzinne zawsze były moją słabością, a akcja
tej dzieje się dodatkowo na Śląsku.
Rozdroża, bo tak zatytułowana jest pierwsza część serii, to
opowieść o Sophie Trauter, Niemce mieszkającej wraz z rodziną w śląskim
mieście, oraz Władku Zaleskim – synu powstańca, który wraz z matką najmuje
mieszkanie u Trauterów. Początkowe przyjazne relacje tych młodych ludzi szybko
zamieniają się w gorące uczucie i pomimo początkowej niechęci rodzin, Zosia i
Władek pobierają się wiosną 1939 roku. Wypowiedziane podczas uroczystości słowa
księdza, okazują się proroctwem na najbliższe lata, którego prędkiej realizacji
nikt się nie spodziewał:
Nie puszczajcie swoich dłoni, nawet jeśli zawierucha tych niepewnych czasów porwie każde z was w inną stronę. Zapamiętajcie to, co czujecie teraz. Bo właśnie pamięć pozwoli Wam przetrwać.
Wybuch wojny rozdziela młodych małżonków, którzy nie zdążyli
się nacieszyć rodzinnym szczęściem. Wcielony do wojska Władek trafia na front,
a Zosia – dzięki niemieckiemu obywatelstwu, kończy kursy zawodowe i dostaje
dobrą pracę w urzędzie miejskim w Pszczynie. O tym, jak potoczą się ich dalsze
wojenne losy, musicie przekonać się sami, ja wspomnę tylko, że nie zabraknie w
nich niespodziewanych zwrotów akcji, a zawierucha historii nie zawsze będzie
dla bohaterów łaskawa.
Rozdroża to książka niezwykle dla mnie ważna, pokazująca
śląską historię w sposób prosty i przystępny, a jednak dokładny. Tutaj, w moim
miejscu na ziemi, wojna i jej bohaterowie nie byli tak oczywiści, jak w
pozostałych polskich rejonach. Nie sposób zapomnieć, iż to właśnie na Śląsku od
lat współegzystowali Polacy i Niemcy, a część z nich nigdy nie poczuwała się do
żadnej z nacji – byli po prostu Ślązakami. Kiedy wybuchła wojna w ludzkiej
pamięci wciąż jeszcze były śląskie plebiscyty i krwawo tłumione powstania, a
niesnaski między sąsiadami nie zdążyły przygasnąć. Historia tego rejonu jest
bardzo trudna, czasami nawet w rodzinach dochodziło do podziałów – bracia
mojego dziadka, na skutek zakrętów losu, walczyli we wrogich armiach –
jeden po stronie polskiej, a potem
rosyjskiej, drugi w Wermachcie. Pięknie podsumowują to słowa ojca Zosi, mądrego
niemieckiego rzemieślnika, który tak zwrócił się do swojego zięcia:
Chłopcze, ja wiem jedno. Wojna jest straszna. A umieranie boli bez względu na to, czy jesteś Ślązakiem, Polakiem czy Niemcem.
Sabina Waszut stworzyła opowieść, która porusza ważne i
trudne tematy, ale nie przygnębia. Rozdroża pochłonęłam w jedno niedzielne
popołudnie i wieczór, i tylko konieczność wczesnej pobudki w poniedziałkowy
poranek zmusiła mnie, żeby z rozpoczęciem W obcym domu poczekać do kolejnego
dnia. To wspaniała historia, która porusza serca i uczy, że nieważne kto
trzyma broń i do kogo strzela – każda śmierć jest tragedią, a czarno-białe są
wyłącznie stare filmy. Mam wrażenie, że szczególnie w dzisiejszych czasach
powinniśmy o tym pamiętać.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki
Z racji tego, iż jestem nie tylko mieszkanką ale również pasjonatką Śląska to publikację uważam za obowiązkową do przeczytania.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
Usuń