Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było pracować w
zakładzie pogrzebowym? Jestem pewna, że taka praca musi mieć wpływ na życie
prywatne i ciężko tak po prostu po 8 godzinach zamknąć biuro i wrócić do domu.
Nigdy jednak, nie pomyślałabym, że skutki mogą być tak daleko idące, a samo prowadzenie
zakładu pogrzebowego, aż tak zabawne!
Bohaterami I tu jest
bies pogrzebany są postacie
niebanalne. Eugeniusz jest właścicielem domu pogrzebowego, prowadzonego z córką
Niną, która pomaga ojcu w prowadzeniu interesów, a w wolnych chwilach szuka
sobie chorób, które mogłaby skonsultować na codziennych wizytach u lekarza
Jakuba. Ten z kolei, cierpi na bezsenność i brak seksu, który omawia z nowopoznanym
sąsiadem Edwardem – pisarzem w stanie twórczej i seksualnej niemocy, a prywatnie
mężem niezwykle pięknej, acz nieustannie martwiącej się starością Marii, która,
tak się składa, jest córką Eugeniusza i siostrą Niny. Uff… nieco to wszystko
skomplikowane, ale chyba udało mi się opisać niecodzienne rodzinne relacje. Teraz
wyobraźcie sobie, że każda z cech bohaterów, o jakiej wspomniałam powyżej, jest
zwielokrotniona i przerysowana do granic absurdu, a pomiędzy postaciami
nieustannie dochodzi do tarć i interakcji… i et voilà – mamy ogólny zarys fabuły.
Książka to zbiór zabawnych wewnętrznych monologów bohaterów
i dialogów między nimi, zgrabnie wplecionych w miarę nieskomplikowaną fabułę.
Obsesje i obsesyjki bohaterów to doskonałe pole do popisu dla autorki, która
udowadnia, że czarny humor się jej trzyma. Opowieść o grupie lekko
ześwirowanych i mocno zdesperowanych ludzi, którzy muszą na dodatek opanować
kryzys w branży funeralnej, to doskonała odskocznia od szarej codzienności i
spora dawka absurdu w lekkim i komicznym wydaniu.
Karina Bonowicz to kolejna autorka, która wydała książkę
pod szyldem Czwartej Strony i udowodniła, że to wydawnictwo „ma nosa” do
młodych, zdolnych autorów. Co prawda, początkowo nieco raził mnie styl pisania
autorki, która w pierwszych rozdziałach lekko nadużywała wtrąceń w nawiasach (z
czym i ja walczę!), a następnie zdecydowanie zbyt często wyróżniała słowa na pomocą
drukowanych liter. Jak wspomniałam jednak powyżej, irytowało mnie to wyłącznie
na początku książki, później bowiem tak wkręciłam się w kolejne zwariowane pomysły
bohaterów, że zupełnie nie zwracałam na to uwagi.
I tu jest bies
pogrzebany to solidna dawka czarnego
humoru i doskonała rozrywka na wieczór po ciężkim dniu. Książkę, dzięki krótkim
rozdziałom i narracji pierwszoosobowej w wykonaniu aż czterech postaci, czyta
się szybko i przyjemnie, a dzięki niezwykłej fabule i bohaterom, stanowi ona ożywczy
powiew świeżości wśród tegorocznych nowości wydawniczych.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona
Tytuł i opis tej powieści szybko przypadły mi do gustu, a Twoja opinia potwierdza, że warto sięgnąć po książkę jak najszybciej. Uwielbiam czarny humor więc wiem, że powinnam dobrze się bawić. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDla miłośników czarnego humoru ta książka to pozycja obowiązkowa:)
UsuńZapowiada się kolejna fajna pozycja :) Oczywiście trafia na odpowiednia półkę, a to że wino do tego poszło to tylko świadczy o tym, że relaks murowany !! :D
OdpowiedzUsuńwino poszło, bo był piątkowy wieczór;)
UsuńGdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach na stronie Czwartej Strony wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a Ty jedynie utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że warto po nią sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńCzwarta Strona to gwarancja dobrej lektury;)
UsuńSzczerze? W ogóle nie interesowała mnie ta książka, dopóki nie trafiłam na Twoją recenzję! Tak ciekawie przedstawiłaś swoje wrażenia, że nie mogę doczekać się, aż powieść wpadnie w moje dłonie! :)
OdpowiedzUsuńSuper! Właśnie takie komentarze cieszą mnie najbardziej!:) Koniecznie daj znać jak wrażenia po przeczytaniu:)
Usuń