Dziś 21 marca, wracam więc do
Was z comiesięcznym cyklem wpisów
tworzonych pod wspólnym szyldem Śląskich Blogerów Książkowych (zeszłomiesięczny
wpis znajdziecie tutaj). Tym razem na tapecie temat wyjątkowo znany wszystkim
książkoholikom – książki kupione, ustawione na półce i… nieprzeczytane.
Miesiąc, rok, a czasem nawet dłużej. Małe, książkowe przykurzątka, które są
nieustającym wyrzutem sumienia i zaporą (nieskuteczną!) przed kolejnym
książkowymi zakupami.
Jakiś czas temu, pod wpływem
noworocznej akcji, która pojawiła się w książkowej blogosferze, postanowiłam
policzyć książki, które stoją u mnie na półce i których jeszcze nie zdążyłam
przeczytać. Wtedy wyszły mi wstydliwe 132 pozycje i obawiam się, że od tego
czasu lista jeszcze wzrosła…
Skąd biorą się takie
zaległości? I czy przypadkiem nie kupuję książek, które po prostu mnie nie
interesują? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym poście
wszystkim tym, którzy tego nie rozumieją. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że
większość z Was ma pewnie właśne książkowe grzeszki na sumieniu, a mechanizm
ich powstawania jest Wam aż za dobrze znany;)
Bo
były w promocji
Pierwsza kategoria książkowych
grzechów – okazyjne zakupy. Cena kusi, okładka ładna, opis treści ciekawy, a
przecież książek nigdy za wiele! Znaczna część moich nieprzeczytanych książek
pochodzi właśnie z takich okazji. Swego czasu wyjątkowo przyjaznymi cenami
książek w wersji kieszonkowej kusiło Wydawnictwo Znak (kupowałam książki po
6-7zł!), sławne są już też wyprzedażowe akcje Biedronki. Dlaczego więc kupuję
te wszystkie książki, a potem ich nie czytam? Z prostej przyczyny – nie mam na
to czasu! Pierwszeństwo zawsze mają u mnie egzemplarze recenzenckie, które
staram się czytać i recenzować jak najbliżej daty ich premiery. Mam świadomość,
że na tym właśnie zależy współpracującym i ufającym mi wydawcom oraz że właśnie
takie recenzje są najbardziej oczekiwane przez czytelników bloga. Siłą rzeczy w
ramach promocji i mega wyprzedaży, rzadko kiedy sprzedawane są wydawnicze
świeżynki.
Ponadto, książki te, to
najczęściej obyczajówki, po które nie sięgam tak często i chętnie, jak po inne gatunki.
I tak, na mojej półce znajduję się m.in. sporych rozmiarów kolekcja serii „Zaczytaj
się” Znaku czy „Leniwej niedzieli” Świata Książki. Ale! Mam coś na swoje
rozgrzeszenie:) Chociaż książki są nietknięte przeze mnie, z przyjemnością
sięgają po nie moja mama i babcia. Ja też kiedyś je przeczytam. Może nie teraz,
ale w końcu do spokojnej i zaczytanej emerytury zostało mi tylko jakieś 40
lat;)
Książkowe
serie
Kto choć raz im nie uległ,
niech pierwszy rzuci zakładką! Kupując pierwszy tom uważamy, że to genialny
pomysł, bo wszystkie książki będą w końcu wyglądały tak samo i będziemy mieli
okazję zebrać wszystkie dzieła danego autora. Ceny pojedynczych tomów również wydają
się wyjątkowo przystępne, a przecież nikt nie zawracałby sobie głowy liczeniem
ile to nas finalnie będzie kosztować. O miejscu na półce (a raczej jego braku)
też jakoś nie myślimy… A kiedy uświadamiamy sobie wszystkie powyższe
okoliczności jest już za późno, bo przecież kilka tomów już kupiliśmy i nie
możemy przecież porzucić serii w połowie.
Ja sama aktualnie zbieram
tylko „Wszystkie kolory miłości” czyli wyjątkowo ładnie wydane książki Nicholasa
Sparksa. Kilka książek autora jakiś czas temu czytałam, uwielbiam ekranizacje
jego filmów i wiem, że książki chętnie przeczytają wyżej wspomniane członkinie
mojej rodziny. Obecnie tomów na mojej półce jest już 10, a ja mimo szczerych
chęci, nie tknęłam jeszcze ani jednego. No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz…
Szczęśliwie powiem, że z przygód Agathy Raisin, które swego czasu zbierałam,
został mi do przeczytania już tylko jeden tom!;)
Przykurzątka-upragniątka
Ta kategoria uwiera moje
sumienie najbardziej. Książki, o których marzyłam, które w końcu kupiłam i porzuciłam
na półce. Z braku czasu, wyboru lżejszych tematów czy nawału recenzenckich –
leżą i czekają. Wciąż baaaardzo chcę je przeczytać i nie oddałabym ich nikomu
ale z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów zawsze sięgam po książkę stojącą
obok. Może boję się, że przeczytane nie będą cieszyć tak bardzo? Albo że
rozczaruje się ich treścią? Trudno wyczuć, wiem jednak jedno – nikt przede mną
nawet ich nie tknie!
A Wy? Jakie książkowe grzeszki
macie na sumieniu?
Promocje i upragniątka to i mój największy problem.
OdpowiedzUsuńTak strasznie chciałabym się nauczyć ograniczać i faktycznie przeczytać to, co tak bardzo chciałam mieć.
Eh:((
Obawiam się, że to się nam nie uda...
UsuńOj też mam sporo takich książek;) Jedno moje "szczęście", że nie czytam wydań kieszonkowych, a zazwyczaj w najlepszych cenach ją właśnie one, więc po problemie;) U mnie większość zaległości bierze się z faktu, że pierwszeństwo zawsze mają egzemplarze recenzenckie, a te kupione są na końcu listy;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
O tak! Niechęć do wydań kieszonkowych to spore ułatwienie w walce z nałogiem:)
UsuńZ okazjonalnymi zakupami mam totalnie tak samo... oby mi zycia starczyło na przeczytanie tego, bo nadal się zbierają.
OdpowiedzUsuńBędziemy nadrabiać na emeryturze;)
UsuńJeju, serie to mój grzech! Ale te ukochane serie czytam od razu, nie odkładam. Promocje to samo zło, ZUO!!! Tak sobie właśnie Szekspira kupiłam, któren teraz leży majestatycznie na samym dole regału (bo ciężki).
OdpowiedzUsuńAle za to z dumą oznajmiam, że w stacjonarnych księgarniach, marketach prawie już nie kupuję :)
I na wymianach się dzielnie ograniczasz:)
UsuńMoim grzechem są na pewno promocje i upragniątka :) Na szczęście nie lubię za bardzo serii więc ten problem mnie nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej tyle!
UsuńMoim grzechem są na pewno promocje i upragniątka :) Na szczęście nie lubię za bardzo serii więc ten problem mnie nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńOoo, "Królów przeklętych" też jeszcze nie ruszyłam, ale "Szczygieł" jest bardzo, bardzo dobry, a "Światło, którego nie widać" to po prostu mistrzostwo (oczywiście odpowiednio się nimi zachwyciłam w recenzjach) - tylko NIE WOLNO się sugerować recenzjami ani blurbem. A jeżeli o moje grzechy chodzi - to zdecydowanie upragniątka, które często przegrywają z recenzenckimi, choć ostatnio idzie mi z nimi coraz lepiej;-)
OdpowiedzUsuń