Sekrety urody Koreanek Charlotte Cho to książka, po którą pewnie bym nie sięgnęła,
gdyby nie propozycja jej zrecenzowania. Poradniki, w szczególności te,
dotyczące urody czy mody, zostawiłam za sobą już kilka lat temu i w chwili
obecnej jestem bardziej zainteresowana zmianami w rządzie czy nowym projektem
ustawy, niż najnowszą kolekcją znanego domu mody i kosmetycznymi hitami z
Sephory. Ponieważ lubię sięgać od czasu do czasu, po coś, czego sama bym nie
wybrała, zdecydowałam się przeczytać ten poradnik i nie żałuję. Co więcej, już
kilka osób pytało mnie o książkę, widzę więc, że budzi ona spore
zainteresowanie i na poruszane w niej tematy jest zapotrzebowanie.
Sekrety urody Koreanek to poradnik o pielęgnacji i koreańskim podejściu do urody. Autorka
opowiada co stoi za tajemnicą nieskazitelnego wyglądu Koreanek, i o tym, jaki
szok przeżyła kiedy po dzieciństwie spędzonym w Ameryce, trafiła nagle do kraju
swoich przodków. Tam okazało się, że modna u nas opalenizna czy nonszalancka
fryzura, mają się nijak do wschodnich kanonów piękna. Po kilku latach
obserwacji i pielęgnacji autorka z całym przekonaniem twierdzi, że to nie geny
odpowiadają za nieskazitelną cerę Koreańczyków, a intensywna pielęgnacja skóry,
połączona ze zdrowym stylem życia.
Książka ma podtytuł Elementarz
pielęgnacji , opowiadaj jednak o czymś więcej, iż tylko skóra i jej
potrzeby. To także opowieść o mieszkańcach Seulu, z której pomiędzy
rekomendacjami najlepszej maseczki i ulubionego spa, dowiemy się również jakie
różnice kulturowe mogą nas w stolicy Południowej Korei zaskoczyć, co warto tam
zjeść, a co zwiedzić.
Jeżeli chodzi o wartość udzielanych w książce porad, mam
wrażenie, że nie pojawiło się w niej nic szczególnie nowatorskiego czy zaskakującego.
O tym, że oczyszczanie to podstawa, wiemy już od kilku dobrych lat, a to czy
wprowadzamy to w życie, to już zupełnie inna sprawa… Podobnie polecane przez
autorkę kosmetyki, takie jak maseczka w płachcie czy esencje są już powszechnie
dostępne w naszych drogeriach i nie pozostaje nam nic innego, jak tylko sięgnąć
po nie i regularnie stosować.
Książka nie przyniosła więc wielkiej zmiany w moim
podejściu do kwestii pielęgnacji skóry, przypomniałam mi jednak o najważniejszych
zasadach i zmotywowała do regularności w stosowaniu stojących już na mojej
półce specyfików. To dobra baza dla początkujących w dziedzinie pielęgnacji i
myślę, że stanowi ona doskonały prezent dla nastoletniej córki czy siostry. Mam
wrażenie, że to do nich głównie skierowana jest ta pozycja, o czy wyraźnie
świadczy tak jej szata graficzna, jak i prosty w odbiorze przekaz. Okrzyk zachwytu
mojej nastoletniej siostry, której książkę sprezentowałam dobitnie świadczył o
tym, że moje przypuszczenia są słuszne;).
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova
Śliczna okładka :) Koreanki to ciekawy i jakże głęboki temat, więc myślę że zapoznam się z tą pozycją bliżej, pomimo że nie czytam tego typu książek. Ale tematyka... mnie uwiodła.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Okładka bardzo cukierkowa:) w środku też jest sporo grafiki w podobny stylu;)
Usuń