poniedziałek, 21 marca 2016

ŚBKowe przykurzątka, czyli książkowe wyrzuty sumienia.



Dziś 21 marca, wracam więc do Was z  comiesięcznym cyklem wpisów tworzonych pod wspólnym szyldem Śląskich Blogerów Książkowych (zeszłomiesięczny wpis znajdziecie tutaj). Tym razem na tapecie temat wyjątkowo znany wszystkim książkoholikom – książki kupione, ustawione na półce i… nieprzeczytane. Miesiąc, rok, a czasem nawet dłużej. Małe, książkowe przykurzątka, które są nieustającym wyrzutem sumienia i zaporą (nieskuteczną!) przed kolejnym książkowymi zakupami.  

 
Jakiś czas temu, pod wpływem noworocznej akcji, która pojawiła się w książkowej blogosferze, postanowiłam policzyć książki, które stoją u mnie na półce i których jeszcze nie zdążyłam przeczytać. Wtedy wyszły mi wstydliwe 132 pozycje i obawiam się, że od tego czasu lista jeszcze wzrosła… 

Skąd biorą się takie zaległości? I czy przypadkiem nie kupuję książek, które po prostu mnie nie interesują? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym poście wszystkim tym, którzy tego nie rozumieją. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że większość z Was ma pewnie właśne książkowe grzeszki na sumieniu, a mechanizm ich powstawania jest Wam aż za dobrze znany;)

   Bo były w promocji

Pierwsza kategoria książkowych grzechów – okazyjne zakupy. Cena kusi, okładka ładna, opis treści ciekawy, a przecież książek nigdy za wiele! Znaczna część moich nieprzeczytanych książek pochodzi właśnie z takich okazji. Swego czasu wyjątkowo przyjaznymi cenami książek w wersji kieszonkowej kusiło Wydawnictwo Znak (kupowałam książki po 6-7zł!), sławne są już też wyprzedażowe akcje Biedronki. Dlaczego więc kupuję te wszystkie książki, a potem ich nie czytam? Z prostej przyczyny – nie mam na to czasu! Pierwszeństwo zawsze mają u mnie egzemplarze recenzenckie, które staram się czytać i recenzować jak najbliżej daty ich premiery. Mam świadomość, że na tym właśnie zależy współpracującym i ufającym mi wydawcom oraz że właśnie takie recenzje są najbardziej oczekiwane przez czytelników bloga. Siłą rzeczy w ramach promocji i mega wyprzedaży, rzadko kiedy sprzedawane są wydawnicze świeżynki.

Ponadto, książki te, to najczęściej obyczajówki, po które nie sięgam tak często i chętnie, jak po inne gatunki. I tak, na mojej półce znajduję się m.in. sporych rozmiarów kolekcja serii „Zaczytaj się” Znaku czy „Leniwej niedzieli” Świata Książki. Ale! Mam coś na swoje rozgrzeszenie:) Chociaż książki są nietknięte przeze mnie, z przyjemnością sięgają po nie moja mama i babcia. Ja też kiedyś je przeczytam. Może nie teraz, ale w końcu do spokojnej i zaczytanej emerytury zostało mi tylko jakieś 40 lat;)



Książkowe serie

Kto choć raz im nie uległ, niech pierwszy rzuci zakładką! Kupując pierwszy tom uważamy, że to genialny pomysł, bo wszystkie książki będą w końcu wyglądały tak samo i będziemy mieli okazję zebrać wszystkie dzieła danego autora. Ceny pojedynczych tomów również wydają się wyjątkowo przystępne, a przecież nikt nie zawracałby sobie głowy liczeniem ile to nas finalnie będzie kosztować. O miejscu na półce (a raczej jego braku) też jakoś nie myślimy… A kiedy uświadamiamy sobie wszystkie powyższe okoliczności jest już za późno, bo przecież kilka tomów już kupiliśmy i nie możemy przecież porzucić serii w połowie. 

Ja sama aktualnie zbieram tylko „Wszystkie kolory miłości” czyli wyjątkowo ładnie wydane książki Nicholasa Sparksa. Kilka książek autora jakiś czas temu czytałam, uwielbiam ekranizacje jego filmów i wiem, że książki chętnie przeczytają wyżej wspomniane członkinie mojej rodziny. Obecnie tomów na mojej półce jest już 10, a ja mimo szczerych chęci, nie tknęłam jeszcze ani jednego. No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz… Szczęśliwie powiem, że z przygód Agathy Raisin, które swego czasu zbierałam, został mi do przeczytania już tylko jeden tom!;) 



Przykurzątka-upragniątka

Ta kategoria uwiera moje sumienie najbardziej. Książki, o których marzyłam, które w końcu kupiłam i porzuciłam na półce. Z braku czasu, wyboru lżejszych tematów czy nawału recenzenckich – leżą i czekają. Wciąż baaaardzo chcę je przeczytać i nie oddałabym ich nikomu ale z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów zawsze sięgam po książkę stojącą obok. Może boję się, że przeczytane nie będą cieszyć tak bardzo? Albo że rozczaruje się ich treścią? Trudno wyczuć, wiem jednak jedno – nikt przede mną nawet ich nie tknie!


A Wy? Jakie książkowe grzeszki macie na sumieniu?

12 komentarzy:

  1. Promocje i upragniątka to i mój największy problem.

    Tak strasznie chciałabym się nauczyć ograniczać i faktycznie przeczytać to, co tak bardzo chciałam mieć.
    Eh:((

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj też mam sporo takich książek;) Jedno moje "szczęście", że nie czytam wydań kieszonkowych, a zazwyczaj w najlepszych cenach ją właśnie one, więc po problemie;) U mnie większość zaległości bierze się z faktu, że pierwszeństwo zawsze mają egzemplarze recenzenckie, a te kupione są na końcu listy;)

    www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Niechęć do wydań kieszonkowych to spore ułatwienie w walce z nałogiem:)

      Usuń
  3. Z okazjonalnymi zakupami mam totalnie tak samo... oby mi zycia starczyło na przeczytanie tego, bo nadal się zbierają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, serie to mój grzech! Ale te ukochane serie czytam od razu, nie odkładam. Promocje to samo zło, ZUO!!! Tak sobie właśnie Szekspira kupiłam, któren teraz leży majestatycznie na samym dole regału (bo ciężki).
    Ale za to z dumą oznajmiam, że w stacjonarnych księgarniach, marketach prawie już nie kupuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim grzechem są na pewno promocje i upragniątka :) Na szczęście nie lubię za bardzo serii więc ten problem mnie nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim grzechem są na pewno promocje i upragniątka :) Na szczęście nie lubię za bardzo serii więc ten problem mnie nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, "Królów przeklętych" też jeszcze nie ruszyłam, ale "Szczygieł" jest bardzo, bardzo dobry, a "Światło, którego nie widać" to po prostu mistrzostwo (oczywiście odpowiednio się nimi zachwyciłam w recenzjach) - tylko NIE WOLNO się sugerować recenzjami ani blurbem. A jeżeli o moje grzechy chodzi - to zdecydowanie upragniątka, które często przegrywają z recenzenckimi, choć ostatnio idzie mi z nimi coraz lepiej;-)

    OdpowiedzUsuń