Czy zastanawialiście się kiedyś ile kosztuje szczęście? I
co by się stało, gdyby nagle okazało się, że musimy za nie zapłacić? I nie, nie
metaforycznie, a w żywej gotówce. Takiej z odsetkami, komornikiem i zajęciem
wynagrodzenia. Odpowiedź na tak postawione pytania daje nam Jonas Karlsson w
swojej pierwszej wydanej w Polsce książce Rachunek.
Bohater książki wiedzie zupełnie zwyczajne życie. Chodzi do
pracy, wraca do domu, dzwoni do kumpla i idzie spać. Żywi się jak przeciętny
samotny mieszkaniec dużego miasta – fast foodami i lodami. Od czasu do czasu
miewa jakieś romanse, ale o wielkiej miłości nie ma mowy, ta odeszła w
zapomnienie wraz z pewną hinduska pięknością. Kiedy więc dostaje rachunek za
swoje szczęście, jest pewien, że to jakaś kolosalna pomyłka. Tym bardziej, kiedy
okazuje się, że z pozoru szczęśliwsi od niego ludzie dostają rachunki
opiewające na o wiele niższą kwotę. Co więcej, każda kolejna próba skorygowania
kwoty rachunku i wskazanie życiowych porażek, sprawia, że zadłużenie wzrasta
coraz bardziej, aż wkrótce okazuje się, że ten dług nie będzie mógł zostać
spłacony…
Rachunek to książka na jedno popołudnie. Jest mała, chuda i czyta
się ją w ekspresowym tempie. Nic nie wskazuje na to, że jest to arcydzieło. A
jednak, śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych i najciekawszych
książek, jakie czytałam. Lekko ironiczna, w nutką skandynawskiego stylu i
motywem walki jednostki z system, zachwyca niebanalnym pomysłem na fabułę, która
zmusza nas do refleksji nad tym, czym naprawdę jest szczęście. Bohater nie jest
bowiem postacią, którą opisalibyśmy jako szczególnie szczęśliwą, a jednak
według obliczeń systemu, to on jest jednym z największych beneficjentów
światowych zasobów tego uczucia. I tutaj rodzi się pytanie: czy to system się
myli, czy może to, co powszechnie uważa się za szczęście, jest tylko jego
pozorem? Może wielkie pieniądze, oszałamiające kariery czy wreszcie miłosne
wzruszenia nie są ważniejsze od takich drobnych przyjemności jak smak
ulubionych lodów na języku czy piękny pejzaż za oknem. Może szczęście to nie te
chwile pełne euforii i emocji, ale właśnie momenty spokoju i cichego
zadowolenia?
Tak naprawdę o książce Karlssona niezwykle trudno napisać
jest coś konkretnego i odkrywczego. Jej recenzję powinnam skrócić do
maksymalnie dwóch słów – przeczytaj koniecznie. A potem może zastanów się na
jaką kwotę opiewałby Twój rachunek?
P.S. Niech nikt nie da się zwieść i nie weźmie tej książki
za jakiś poradnik pozytywnego myślenia czy kolejną pozycję z serii „szczęście
jest w Tobie, tylko musisz je z siebie wydobyć”. Tych szczerze nienawidzę i
możecie być pewni, że nigdy Wam żadnej nie polecę;)
* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova
Super :) Chyba się skuszę :) - Która to już pozycja...?
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy znajdę na nią czas ale dodaje ja do "chce przeczytać":)
Mniaaam! Brzmi przepysznie, zresztą sama wiesz, że mam chrapkę;)
OdpowiedzUsuńI jest przepysznie! Świetna książka.
UsuńWłaśnie ją zamówiłam i zapewne dotrze do mnie w najbliższym tygodniu, cieszę się, że mogę spodziewać się dobrej lektury. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawia i czekam na wrażenia po lekturze:)
Usuń