Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bernard minier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bernard minier. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 stycznia 2019

Bernard Minier - "Siostry"




Bernard Minier to francuski pisarz, o którym powinno być głośno. Bohater jego kryminalnych powieści, Martin Servaz – policjant z komendy w Tuluzie, śmiało rywalizować może z najpopularniejszymi książkowymi policjantami, takimi jak chociażby Harry Hole czy Kurt Wallander. Siostry to piąta część cyklu z niepokornym kapitanem w roli głównej, którą polecam Waszej uwadze.

W najnowszej powieści Martin Servaz, który po wydarzeniach opisanych w Nocy, buduje relację ze swoim cudem uratowanym synem, zmierzyć będzie musiał się ze sprawą, o której pozornie powinien już zapomnieć. Jego pierwsze kryminalne śledztwo dotyczyło makabrycznej zbrodni na dwóch młodych i spokrewnionych ze sobą dziewczynach, która lata temu wstrząsnęła Tuluzą. I choć pozornie wyjaśniono, kto zamordował tytułowe siostry, kapitan wciąż nie zapomniał o podejrzeniach, jakie wysuwał w kierunku popularnego autora kryminałów. Bo czy faktycznie zainscenizowanie zbrodni zgodnie z fabułą jego najpopularniejszej powieści mogło stanowić tylko przypadek?

W Siostrach Minier zdecydował się osadzenie akcji pierwszej części książki w latach osiemdziesiątych, kiedy policyjnym technikom śledczym daleko było do obecnych standardów, znanych nam z serialowych hitów. Dzięki temu zabiegowi mamy szansę poznać młodego Martina, który jeszcze nie spotkał swojego największego wroga i nie przeszedł przez piekło z tym związane. Dlaczego bohater zdecydował się na pracę w policji? Skąd uwielbienie dla muzyki Mahlera, które rozpoczęło rozgrywkę z seryjnym mordercą, znanym z wcześniejszych części serii?

Nie bójcie się jednak, że warstwa obyczajowa przesłoni kryminalne śledztwo, na które wszyscy czekamy. Zarówno część historyczna, jak i ta współczesna, to misterna kryminalna intryga, która łączy przeszłość z teraźniejszością. I choć odrobinę brakowało mi dotychczasowej dynamiki akcji, to jednak Siostry wciąż trzymają wysoki poziom. 

A zakończenie? Sugeruje ono nie tylko, że na rynku pojawi się kolejna część przygód francuskiego policjanta, ale również powrót Hirtmanna, co sprawia, że już dzisiaj odliczam dni do premiery kolejnej części serii.  


Książka zrecenzowana dla portalu lubimyczytać.pl

www.lubimyczytac.pl




środa, 14 lutego 2018

Bernard Minier - "Noc"


Bernard Minier jest jednym z tych autorów, których książki czytam w ciemno. Odkąd kilka lat temu, na długo przed erą blogowania, sięgnęłam w bibliotece po Krąg, stałam się wierną fanką jego twórczości i nie przeszkadzała mi nawet niewłaściwa kolejność czytania  (pierwszym tomem serii jest Bielszy odcień śmierci, który ja przeczytałam jako drugi). Swoją opinię potwierdziłam podczas lektury Nie gaś światła, którą do dzisiaj uważam za najlepszy przeczytany przeze mnie thriller i polecam znajomym przy różnych okazjach. Kiedy więc w sieci pojawiły się pierwsze zapowiedzi Nocy, wiedziałam, że książka musi trafić w moje ręce.

Komendant Martin Servaz, po długotrwałym pobycie w specjalistycznej klinice, w końcu wrócił do służby. W ramach prowadzonych spraw prowadzi śledztwo w sprawie gwałtów na młodych kobietach, do jakich dochodzi w pobliskich miejscowościach. W wyniku niefortunnego pościgu ranny zostaje i Servaz, i podejrzany. Policjant wpada w śpiączkę, a po wybudzeniu będzie musiał zmierzyć się ze swoim największym wrogiem – Hirtmannem.

Muszę przyznać, że początkowo akcja Nocy mnie nie wciągnęła. Po mocnym rozpoczęciu Nie gaś światła liczyłam na więcej, a tym razem autor postawił przedstawić nam kilka luźnych, pozornie niepowiązanych wątków, które dopiero później splatają się w jedność. Męczyły mnie też przydługie opisy śpiączki bohatera, które tak naprawdę niewiele do fabuły wnosiły. Kiedy jednak Martin w końcu się wybudził, akcja nabrała przyspieszenia, a Minierowi udało się kilka razy solidnie mnie zaskoczyć. Niektórych zwrotów akcji nie sposób było przewidzieć, niektóre wydawały się nazbyt nierealne, ale jedno jest pewne – ostatnie rozdziały czytałam z zapartym tchem.

Fabuła Nocy, jak zwykle w tej serii, toczy się w okolicach francuskich  Pirenejów, wyjątkowo mroźnych i niedostępnych, przynajmniej w opisie przedstawianym przez autora. Tuluza, rodzinne miasto głównego bohatera opisana została jako miejsce, które wydziela przestępczość na podobieństwo gruczołu wydzielającego hormon. I choć spotkałam się z zarzutami, że książki są nazbyt brutalne i wręcz epatują okrucieństwem, nie jestem w stanie się z tym zgodzić. W mojej opinii autor być może chwilami balansuje na granicy dobrego smaku, nigdy jej jednak nie przekracza. 

Pokazuje za to bohaterów, którzy nie są papierowi i czarno-biali, po których – jak po prawdziwych ludziach – spodziewać możemy się niespodziewanego. Elementem wyróżniającym tę serię spośród innych znakomitych thrillerów jest również czarny charakter, który wykreowany został tutaj wyjątkowo starannie – niesamowicie inteligentny i zdeprawowany Julian Hirtmann, były prokurator i seryjny morderca, który pozostaje nieuchwytny, jednocześnie drażniąc się z policjantem z Tuluzy i przemykając tuż pod jego nosem. Dodatkowo łączy go z głównym bohaterem głęboka więź, która wykracza poza zwykle stosowane w tego typu literaturze schematy.

„Marzymy o pokoju, ale pokój jest ułudą – ciągnął Szwajcar, nie zwracając uwagi na jego słowa. Na każdym poziomie rządzą rywalizacja, współzawodnictwo i walka. William James, ojciec amerykańskiej psychologii, stwierdził, że dzięki współczesnej cywilizacji rzesze ludzi w całym okresie od narodzin aż do śmierci nigdy nie doświadczają prawdziwego strachu. W efekcie wiele z tych osób nie rozumie natury przemocy, nienawiści i zła, które jednak są wokół nich. Jakie to cudowne uczucie być wilkiem pośród stada owieczek, prawda?”

Reasumując,  w mojej ocenie autorowi kolejny raz udało się stworzyć mroczną historię, która momentami wbija w fotel. I choć klimat jest wyjątkowo mroźny, towarzyszące lekturze emocje są gorące. Nie jest to być może najlepsza z części serii z Martinem Servazem, ale wbrew moim początkowym obawom nie rozczarowuje, a sam autor z całą pewnością zasługuje na miejsce w ścisłej czołówce światowych twórców gatunku.





Książka zrecenzowana dla portalu lubimyczytać.pl

www.lubimyczytac.pl
 


czwartek, 28 maja 2015

Bernard Minier - "Nie gaś światła"




WOW! Te trzy litery to najprostszy i najlepszy sposób na zrecenzowanie „Nie gaś światła” Bernarda Miniera. Czytałam już wcześniejsze książki tego autora („Bielszy odcień śmierci” i „Krąg”) i chociaż obie czytało się bardzo dobrze, a fabuła była niezwykle interesująca i dopracowana, to jednak absolutnie nie mają one porównania z najnowszą książką Francuza. Ta bowiem, już w prologu, sprawiła, że miałam na łzy w oczach i  ciarki na plecach. Niestety nie mogę napisać nic więcej, żeby nie zepsuć Wam niewątpliwej przyjemności przeżycia tego na własnej, czytelniczej skórze;)

W „Nie gaś światła” po raz kolejny spotykamy policjanta z Tuluzy Martina Servaza, jednak nie jest on tym razem postacią pierwszoplanową. Akcja rozgrywa się bowiem  wokół Christine - pochodzącej z dobrego domu dziennikarki radiowej, szczęśliwej narzeczonej i szanowanej obywatelki. Poznajemy ją w momencie, kiedy jej życie zamienia się w koszmar, z jakiego nie ma możliwości się wybudzić… Podobnie jak ona zastanawiamy się, która z pojawiających się w książce postaci jest godna zaufania i  może pomóc bohaterce, a kim jest obłąkany psychopata czyhający na jej życie.

Książka jest doskonale skonstruowanym, pełnym napięcia i dramatyzmu thrillerem psychologicznym. Co najgorsze, jest też do bólu realna. Składnia do przeprowadzenia analizy własnego życia i jego bezpieczeństwa, pokazując po jak kruchym lodzie skradamy się każdego dnia. Jest też doskonałą lekcją życiowej siły i nauczką na przyszłość. To kim jesteśmy, nie zależy bowiem tylko od nas…

„Nie gaś światła” jest jednak przede wszystkim doskonałą rozrywką dla fanów gatunku. Pełna zwrotów akcji historia zaskakuje czytelnika nie raz, a rozwiązanie zagadki nieustannie umyka nam sprzed nosa.

Dużą zaletą książki jest również fakt, iż nie jest ona mocno powiązana z wcześniejszymi częściami serii i spokojnie to właśnie od niej można rozpocząć przygodę z Bernardem Minierem. Zapewniam, że warto!