Dzięki rewelacyjnej akcji
autorki, która zaprosiła bloggerów do zapoznania się przedpremierowo z jej
najnowszą książką, w końcu poznałam twórczość Nataszy Socha, która w moich
czytelniczych planach gościła już od dawna. I co tu dużo pisać – zakochałam się.
„Rosół z kury domowej”
dosłownie pochłonęłam. I chociaż żywieniowe porównanie wydaje się tutaj pasować
idealnie, tak dla mnie to spore zaskoczenie i to pod kilkoma różnymi względami.
Po pierwsze – nienawidzę rosołu. Każda inna zupa to dla mnie prawdziwa uczta
ale rosołu nie trawię. Brakuje mi w niej smaku, intensywności – tego co dodają do
niego pomidory, ogórki czy nawet szpinak., dzięki którym rosół staje się zupą. Niestety,
w moje tradycyjnej, śląskiej rodzinie coniedzielny rosół to podstawa i
obawiałam się, że książka może chociażby tylko z tego względu wzbudzić podobną
niechęć do znienawidzona „nudelzupa”.
Ku mojemu zaskoczeniu, bez
obrazy dla dla talentów kulinarnych mojej mamy czy babć, rosół Nataszy Socha
był najlepszym jakiego kiedykolwiek kosztowałam. I to mimo tego, że tematyka książki
była absolutnie „nie moja”. Trudno bowiem wyobrazić sobie kogoś, do kogo mniej
pasowałoby określenie kura domowa niż do mnie… Nie mam własnego domu, nie mam
dzieci, nienawidzę prac domowych, a ostatnio prawie podpaliłam mieszkanie
smażąc kotleta. Zdecydowanie nie jestem perfekcyjną panią domu. Ba! Określiłabym
się raczej mianem domowej katastrofy.
Tymczasem, książka o czterech
kurach domowych na zakręcie, bawiła mnie setnie, jednocześnie skłaniając do
poważnej refleksji, o tym co dzieje się z kurą pozbawioną koguta. Powody mogą
być różne – samiec mógł znaleźć sobie inną nioskę, czy też okazać się zakałą
kurzego rodu, której nawet na rosół szkoda… Tak czy siak, cztery kobiety-kury,
muszą ruszyć kupry w domowego kurnika i ruszyć na podbój świata. A robią to w
naprawdę spektakularny sposób…
Ta książka to nieco zwariowana
historia o odkrywaniu siebie na nowo, o kobiecej przyjaźni i solidarności. Opowieść
obowiązkowa nie tylko dla ptactwa domowego, ale też dla każdej pani, która ma
ochotę się pośmiać. Polecam!
A może uda się zachęcić do
lektury jakiegoś pana?
* e-book udostępniony przez autorkę, premiera książki już 29 lipca