Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polecam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polecam. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 lutego 2016

Jonas Karlsson - "Rachunek"



Czy zastanawialiście się kiedyś ile kosztuje szczęście? I co by się stało, gdyby nagle okazało się, że musimy za nie zapłacić? I nie, nie metaforycznie, a w żywej gotówce. Takiej z odsetkami, komornikiem i zajęciem wynagrodzenia. Odpowiedź na tak postawione pytania daje nam Jonas Karlsson w swojej pierwszej wydanej w Polsce książce Rachunek.

Bohater książki wiedzie zupełnie zwyczajne życie. Chodzi do pracy, wraca do domu, dzwoni do kumpla i idzie spać. Żywi się jak przeciętny samotny mieszkaniec dużego miasta – fast foodami i lodami. Od czasu do czasu miewa jakieś romanse, ale o wielkiej miłości nie ma mowy, ta odeszła w zapomnienie wraz z pewną hinduska pięknością. Kiedy więc dostaje rachunek za swoje szczęście, jest pewien, że to jakaś kolosalna pomyłka. Tym bardziej, kiedy okazuje się, że z pozoru szczęśliwsi od niego ludzie dostają rachunki opiewające na o wiele niższą kwotę. Co więcej, każda kolejna próba skorygowania kwoty rachunku i wskazanie życiowych porażek, sprawia, że zadłużenie wzrasta coraz bardziej, aż wkrótce okazuje się, że ten dług nie będzie mógł zostać spłacony…

Rachunek to książka na jedno popołudnie. Jest mała, chuda i czyta się ją w ekspresowym tempie. Nic nie wskazuje na to, że jest to arcydzieło. A jednak, śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych i najciekawszych książek, jakie czytałam. Lekko ironiczna, w nutką skandynawskiego stylu i motywem walki jednostki z system, zachwyca niebanalnym pomysłem na fabułę, która zmusza nas do refleksji nad tym, czym naprawdę jest szczęście. Bohater nie jest bowiem postacią, którą opisalibyśmy jako szczególnie szczęśliwą, a jednak według obliczeń systemu, to on jest jednym z największych beneficjentów światowych zasobów tego uczucia. I tutaj rodzi się pytanie: czy to system się myli, czy może to, co powszechnie uważa się za szczęście, jest tylko jego pozorem? Może wielkie pieniądze, oszałamiające kariery czy wreszcie miłosne wzruszenia nie są ważniejsze od takich drobnych przyjemności jak smak ulubionych lodów na języku czy piękny pejzaż za oknem. Może szczęście to nie te chwile pełne euforii i emocji, ale właśnie momenty spokoju i cichego zadowolenia?

Tak naprawdę o książce Karlssona niezwykle trudno napisać jest coś konkretnego i odkrywczego. Jej recenzję powinnam skrócić do maksymalnie dwóch słów – przeczytaj koniecznie. A potem może zastanów się na jaką kwotę opiewałby Twój rachunek?


P.S. Niech nikt nie da się zwieść i nie weźmie tej książki za jakiś poradnik pozytywnego myślenia czy kolejną pozycję z serii „szczęście jest w Tobie, tylko musisz je z siebie wydobyć”. Tych szczerze nienawidzę i możecie być pewni, że nigdy Wam żadnej nie polecę;) 


* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova

niedziela, 7 czerwca 2015

Agnieszka Olejnik - "Dante na tropie"


Kolejny raz sięgnęłam po polskiego autora i kolejny raz jestem zachwycona! Powoli dochodzę do wniosku, że powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” jest w 100% trafne. Tym razem zachwyciła mnie Agnieszka Olejnik i jej „Dante na tropie” – mieszanka kryminału, romansu i dawki świetnego humoru w jednym.

Zacznijmy od tego, że do książki zachęciła mnie piękna okładka z tytułowym Dante – wyżłem weimarskim, który wraz ze swoją panią tropi tajemnice małego miasteczka.
Ponieważ w pewnych kręgach moja obsesja na punkcie psów jest już doskonale znana, mogę Wam się przyznać, że już samo to sprawiłoby, że po książkę bym prędzej czy później sięgnęła. A ponieważ opis zamieszczony z tyłu wydawał się więcej niż zachęcający, kiedy tylko udało mi się „dobrać” do tej książki, wszystkie inne odeszły w (chwilowe) zapomnienie.

Główna bohaterka to bibliotekarka i polonistka, która w wielkim mieście robiła karierę w dziennikarstwie i romansowała z pewnym znanym aktorem. Pokiereszowana przez życie postanowiła jednak przenieść się na prowincję i wieść żywot nudnej starej panny z psem. A ponieważ od sąsiadów wolała książki, dom wkrótce stał się jej samotnią. Kiedy podczas spacerów z psem dokonała makabrycznego odkrycia, jej życie zmieniło się całkowicie. Nie dość, że nagle zamiast wyłącznie czytać, sama mogła stworzyć dobry kryminał, to jeszcze pewien mężczyzna sprawił, że zatęskniła za starym, dobrym romansidłem…A ona sama stała się jedną z głównych miejscowych atrakcji!

„Dante na tropie” to kryminał z gatunku tych przyjaznych dla czytelnika – czyta się go szybko, akcja jest dość wartka i zabawna, a perypetie głównej bohaterki przysłaniają nam koszmary zbrodni. Same morderstwa są opisane w sposób pobieżny i mało drastyczny, dzięki czemu książka nada się dla każdego z czytelników, także tych, którzy niekoniecznie marzą o bliskim spotkaniu z anatomią zbrodni. Intryga i wątek kryminalny są jednak dobrze przemyślane i dopracowane przez autorkę, dzięki czemu z przyjemnością przyznaję, że do końca nie domyślałam się, który z mieszkańców miasteczka okaże się złoczyńcą i jakie motywy nim kierowały.

Myślę, że tak jak pies idealnie nadaje się na wiernego towarzysza życia, tak książka „Dante na tropie” nada się na towarzysza wakacyjnego odpoczynku. Ba! Uważam nawet, że to lektura obowiązkowa w czasie urlopu;) Sama mam zamiar już niedługo przeczytać „Dziewczynę z porcelany”, którą również napisała Agnieszka Olejnik.



poniedziałek, 11 maja 2015

Katarzyna Puzyńska - "Więcej czerwieni"


Katarzyna Puzyńska jest moim tegorocznym pisarskim objawieniem. Jej debiutancki „Motylek” całkowicie podbił moje serce i trafił idealnie w mój czytelniczy gust. Jest to z całą pewnością najlepszy polski kryminał jaki kiedykolwiek czytałam (po więcej recenzji odsyłam tutaj). Przyznam jednak, że po kolejny tom sięgałam z pewnym niepokojem – czy aby na pewno będzie on tak dobry jak debiut? I czy przez ciągłe zachwalanie książki znajomym, nie wyidealizowałam jej sobie za bardzo? Do tego, ponieważ Puzyńską czytam ze zbiorów miejskiej biblioteki, musiałam wyjątkowo długo czekać, aż spóźniony czytelnik odda przetrzymywany (jedyny!) egzemplarz.  Całe szczęście książka wpadła w moje ręce tuż przed majówką i sprawiła, że deszczowy i chłodny długi weekend miał jednak swój urok.

„Więcej czerwieni” przenosi nas do rozgrzanego upałami Lipowa, w którym szef komisariatu Daniel Podgórski, odkrywa właśnie czym jest szczęście w ramionach pięknej Weroniki. Uczucia warszawianki dalekie są jednak od skwaru panującego za oknem, od którego, podobnie z resztą jak i od Daniela, chętnie by odpoczęła…

W międzyczasie w sennym Lipowie pojawia się seryjny morderca, który szybko zyskuje pseudonim „Mordercy dziewic” i sieje spustoszenie wśród absolwentów pobliskiego liceum. Pani komisarz Klementyna Kopp po raz kolejny poprowadzi wraz z Danielem Podgórskim brawurowe śledztwo, wynik którego z pewnością Was zaskoczy.

O tym, kto morduje dawną paczkę przyjaciół, kim są trzy mądre małpki i co mają one wspólnego z Klementyną Kopp oraz jak potoczą się losy związku Weroniki i Daniela dowiecie się, czytając „Więcej czerwieni”, którą to książkę zdecydowanie Wam polecam.

Katarzynie Puzyńskiej natomiast,  po raz kolejny, gratuluję niezwykłego talentu i cieszę się, że kolejne tomy powstają tak szybko (IV tom już w czerwcu!). A sama z niecierpliwością czekam na moment, w którym rozczytam się w „Trzydziestej pierwszej”.


wtorek, 14 kwietnia 2015

Jojo Moyes - "Razem będzie lepiej"


„Razem będzie lepiej” to książka, która trafiła w moje ręce w idealnym momencie. Podczas gdy dookoła wszystkich ogarnęła wiosenna euforia, mnie dopadła iście jesienna depresja. Nie wiem czy to dlatego, że tegoroczna Wielkanoc bardziej przypominała Boże Narodzenie czy po prostu nadmiar obowiązków sprawił, że ostatnie tygodnie najchętniej spędziłabym zakopana się pod kocem, użalając się nad niesprawiedliwością świata, który każe mi robić coś poza czytaniem i oglądaniem seriali;) Jojo Moyes przekazała mi szkołę życia, która pozostanie ze mną na długo.
                                 
Główna bohaterka książki jest porzuconą żoną, matką samotnie wychowującą dwójkę dzieci, z których jedno nie jest nawet jej, oraz kobietą pracującą na kilka etatów, tylko po to, by zapewnić rodzinie utrzymanie. Jess, bo tam ma na imię, jest też jedną z najbardziej pozytywnych i optymistycznych bohaterek literackich, o jakich słyszałam. Kiedy dowiaduje się, że jej córka - matematyczny geniusz w cekinowych ciuszkach, ma szansę na naukę w prestiżowej szkole, pakuje całą rodzinę (łącznie z olbrzymim, leniwym i śmierdzącym psem) do wiekowego samochodu i rusza w podróż na drugi koniec kraju.

Niestety nie wszystko idzie zgodnie z planem i  kiedy wydaje się, że z wyjazdu nici, na drodze Jess pojawia się niespodziewanie niezbyt przez nią lubiany Ed. Jest on jednym z pracodawców Jess, który sam boryka się z poważnymi problemami osobistymi i zawodowymi – jego dotychczasowe życie legło w gruzach. Trudno powiedzieć kogo bardziej zaskakuje niespodziewana propozycja pomocy i wspólnego wyjazdu, jednak finalnie Jess, mała Tanzi, nastoletni Nicky, pies Norman i Ed w roli kierowcy wyruszają we wspólną podróż do Aberdeen.

Nie będę opisywać w jakie tarapaty wpadają oni po drodze i z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć, jednak gdzieś w trakcie podróży wszyscy stają się sobie coraz bardziej bliscy i nabywają cechy współtowarzyszy. I tak Jess zaraża Eda swoim hiperoptymizmem i niezwykłą wręcz w realiach jej życia wiarą, że wszystko w końcu będzie dobrze, a sama uczy się od niego, że istnienie subtelna różnica pomiędzy wiarą w ludzi a totalną naiwnością. Nicky znajduje sposób na walkę z własnymi demonami, a Tanzi dowiaduje się jak ważne jest bycie sobą i wiara we własne możliwości.

Książka jest niesamowita – w takcie jej lektury można śmiać się i płakać niemal jednocześnie. To idealna propozycja w zasadzie dla każdego i zdecydowanie nie można jej uznać za kolejne babskie czytadło. Osobiście jestem nią zachwycona i myślę, że jest to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam w tym roku. Prawdziwe życie, razem z wszystkimi jego bolączkami i problemami, ale także codziennymi radościami, zostało podane czytelnikowi w wyjątkowo dobrze skonstruowanej, wielopoziomowej powieści.

Nie wiem jak mogłam tak długo nie wiedzieć o istnieniu Jojo Moyes, jednak teraz jej książki na stałe zagoszczą w moim czytelniczym menu.

* egzemplarz udostępniony dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak