Eddie Flynn, nowojorski prawnik znany czytelnikom z Obrony
powraca. Ponownie Steve Cavanagh nie pozwoli swojemu bohaterowi na nudną
papierkową robotę i wplącze go w aferę, w której będzie miał przeciwko sobie
nie tylko oskarżenie, ale i zorganizowaną grupę przestępczą, a nawet CIA. Przy
takiej fabule, nuda jest wykluczona i niemal 500 stron powieści pochłonąć można
w jeden deszczowy weekend.
Znany komputerowy geniusz i milioner, twórca
najpopularniejszego serwisu społecznościowego - David Child, właśnie usłyszał
zarzut morderstwa pierwszego stopnia. Zadaniem Eddiego jest zdobycie prawa do
reprezentacji tego klienta, zmuszenie go do przyznania się do zarzutów i nakłonienie
do współpracy z prokuraturą. W sprawie nie chodzi więc zupełnie o obronę
oskarżonego, który jest wyłącznie pionkiem w prowadzonej przez rządową agencję
grze, a jedynie o skuteczną manipulację, w której Flynn jest przecież mistrzem.
Co jednak zrobić, kiedy klient stanowczo twierdzi, że jest niewinny, a jego
adwokat jest skłonny mu uwierzyć?
Zarzut powiela schematy znane już czytelnikowi z Obrony
Tym razem, zamiast uprowadzonej przez mafię córki, mamy żonę, której w każdej
chwili postawione mogą zostać zarzuty prania brudnych pieniędzy. Główny bohater
po raz kolejny musi stanąć przed niemal niemożliwym, tym bardziej, że
postanawia on również za wszelką cenę wybronić swojego klienta. W akcje
włączone zostają środowiska mafijne, potyczki na sali sądowej płynnie
przechodzi w brutalne rozgrywki poza sądem, a trup ściele się gęsto. Nie są to
jednak wbrew pozorom zarzuty wobec książki, która dzięki kolejnym zwrotom
akcji, nie za długim rozważaniom o amerykańskim systemie sądowniczym i kilku
zgrabnych intrygach jest kwintesencją dobrej rozrywki dla poszukujących w
lekturze przede wszystkim dużej dawki sensacji i adrenaliny.
Książkom Cavanagha daleko do typowych prawniczych thrillerów,
w których niemal cała fabuła prowadzona jest na
Sali rozpraw i to tam dokonują się wszelkie zwroty akcji. Zarówno Zarzut,
jaki i wcześniej Obrona, to książki typowo sensacyjne, idealnie nadające się
do ekranizacji i dające gwarancję pełnych sal kinowych. Główny bohater, nieco
pokręcony typ z przeszłością, jednocześnie okazuje się być kochającym rodzinę
idealistą, który nie potrafi nagiąć swojego (nagle) sztywnego kręgosłupa
moralnego. Mimo wyraźnych sprzeczności, takie postaci da się lubić i Eddie
Flynn nie jest w tym przypadku wyjątkiem.
Jeśli więc lubicie nagłe zwroty akcji, ciemne oblicze wymiaru
sprawiedliwości i trochę brutalnych przestępczych porachunków, to Zarzutem
nie będziecie rozczarowani. Nie jest to jednak książka, która zostaje z
czytelnikiem na dłużej i jeżeli autor postanowi kontynuować tę serię, mam nadzieję,
że odważy się wyjść poza sprawdzone już szablony.
Recenzja napisana dla portalu lubimyczytać.pl: