Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sabina waszut. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sabina waszut. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 grudnia 2018

Sabina Waszut - "Dobra-noc"



Chyba każdy rodowity Ślązak, taki z dziada pradziada, słyszał choć raz o zmorze. Ta tajemnicza i groźna postać miała pojawiać się w nocy i siadać na piersi śpiącego człowieka, pozbawiając go tchu. Ponoć pozbyć się jej można było wyłącznie proponując kromkę chleba z masłem, po którą miała przyjść kolejnego dnia. Doskonale pamiętam, jak po raz pierwszy usłyszałam tę historię od mojej babci, którą w dzieciństwie ponoć zmora dusiła i jak bardzo się wtedy bałam. Miałam kilka lat i uwielbiałam, kiedy opowiadano mi straszne historie. O koniach, którym piana leciała z pyska, kiedy mijali przydrożny krzyż czy o wilczym dole, w którym zawsze było zimno i do którego nawet najodważniejsi nie odważyli się wejść po zmroku. Bajki, legendy i zabobony. Któż z nas w dzieciństwie nie był nimi zafascynowany?

Dobra-noc Sabiny Waszut, specjalistki od opisywania śląskiej historii w sposób niezwykle lekki i przystępny dla czytelnika, to właśnie opowieść o ludowych wierzeniach i ich wpływie na ludzkie życie. Tym razem  autorka zabiera nas do małej podczęstochowskiej wsi Dobrej, w której w pierwszej połowie XX wieku rodzi się Krysia, siódma córka Jadwigi i Michała Pecynów. Według zabobonów siedem córek w rodzinie to pech i to właśnie ta nieszczęsna siódma dziewczyna miała być zmorą, złym duchem, który odbiera siły i sprowadza chorobę. Krysia żyje więc w izolacji od wsi, skupiając się na pomocy matce. Kiedy kilkanaście lat później ostatnia z sióstr dziewczyny szykuje się do ślubu z ukochanym, Krysia spotyka Jurę – przyjezdnego, który nie przejmuje się wiejskimi zabobonami i wbrew przestrogom coraz więcej czasu spędza z najmłodszą córką Pecynów. Kiedy w Dobrej zaczynają dziać się złe rzeczy, a uwaga wszystkich skupiona jest właśnie na niej, dziewczyna trafia na ślad intrygi, która swój początek miała w trakcie wojennej zawieruchy. Czy uprzedzeni mieszkańcy wsi choć raz staną po jej stronie i postanowią pomóc?

Autorka snuje opowieść o uprzedzeniach i strachu przed innością. O tym, że wielokrotnie powtarzane kłamstwa, z czasem wydają się coraz bliższe prawdy, a ludzkie języki potrafią zranić bardziej niż najostrzejszy nóż. Krysia, pozbawiona wsparcia najbliższych, sama nie wierzy już, że potrafi być taka jak inni, nie wyróżniać się z tłumu i nie sprawiać problemów ukochanym rodzicom. Wątpi w uczucia Jury i nie łudzi się, że coś dobrego może ją w życiu spotkać. I choć świat pędzi do przodu, a postęp technologiczny dociera powoli do Dobrej, to jej mieszkańcy wciąż wolą wierzyć w gusła i słowa szeptuchy. Nauka i wiara nie mają bowiem siły przebicia nad ludzkim gadaniem i strachem przed innością. Ci, którzy pierwsi klękają przed ołtarzem, są również pierwszymi do oczerniania i wytykania palcami.

Dobra-noc to świetnie napisana powieść pełna śląskiego folkloru i realizmu magicznego. Książka, choć opowiadająca o przeszłości, wciąż jednak niezwykle aktualna. Kto bowiem spędził choć trochę czasu na głębokiej prowincji, ten wie, że choć dziś nie wierzy się tam już w zmory czy szeptuchy, to niechęć do nowości i inności wciąż jest taka sama, jak pół wieku temu. Dopóki bowiem polska wieś nie nauczy się tolerancji, tak długo historia Krysi będzie się powtarzać, dotykając syna wójta, który woli chłopców, czy córki „sklepowej”, która sobie dziecko z Arabem zrobiła. I choć sama swoją podczęstochowską wieś uwielbiam i wyczekuję każdej okazji, by ją odwiedzić, to jednak cieszę się, że moje życie toczy się w dużym mieście, które oferuje mi anonimowość i chociaż pozorną otwartość. 

 
* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza we współpracy ze stowarzyszeniem Śląskich Blogerów Książkowych
 
http://silesiaczyta.pl/
 



poniedziałek, 12 marca 2018

Sabina Waszut - "W obcym domu"


Bohaterowie Rozdroży powrócili. Sabina Waszut, autorka związana ze Śląskiem i o śląskiej historii pisząca, powołała do życia bohaterów doskonale ukazujących narodowościową problematykę regionu, która w czasie II wojny światowej odcisnęła wyraźne piętno na losach mieszkańców. W obcym domu to kontynuacja ich losów i wnikliwe spojrzenie na powojenną rzeczywistość.

Sophie i Władek Zalescy przeżyli wojenną zawieruchę i odnaleźli się w powojennej Polsce. Szybko jednak okazało się, że i te czasy nie będą dla nich łaskawe. Sophie, choć sama jest żoną Polaka, zmierzyć musi się z nienawiścią do Niemców. Jej rodzina pozbawiona zostaje majątku, a młodzi małżonkowie walczyć będą z ogromną biedą i poniżeniami. Kiedy w małej, zagrzybionej izbie na peryferiach miasta na świat przychodzi córka pary, Władek postanawia walczyć z systemem. Praca w drukarni pozwala mu na drukowanie nielegalnych książek i ulotek, co nie podoba się jego żonie, która pragnie wyłącznie bezpieczeństwa najbliższych. Pomiędzy małżonkami stają również choroby najbliższych i duchy przeszłości, których wpływ na codzienność bohaterów okazuje się większy, niż początkowo mogło się wydawać…

Tak jak w Rozdrożach poruszony został problem tożsamości narodowej mieszkańców Śląska, tak w W obcym domu autorka skupiła się już bardziej na wojennych reperkusjach wobec mieszkańców regionu. Wiadomym jest, że dla Polaków to Niemcy odpowiedzialni byli za całe wojenne zło, a oceniając całą nację, nie myślano o tym, że Niemka, której po wojnie odmówiono sprzedaży bochenka chleba, to wciąż ta sama kobieta, która od lat była sąsiadką i nie raz wyciągnęła w potrzebie pomocną dłoń. Sabina Waszut opisuje, jak mieszkające na Śląsku od lat rodziny za cenę wolności i pozostania w domu, musieli wyprzeć się swojej tożsamości, języka czy nawet zniszczyć bezcenne rodzinne pamiątki. Powojenne rozliczenia, sprowadzone do losów prostej i niezamożnej rodziny, pokazuje bezmiar okrucieństwa, który nie zakończył się wraz z podpisaniem pokojowych traktatów.

Autorka utrzymała wysoki poziom serii i nie rozczarowała mnie jej kontynuacją, a muszę podkreślić, że oczekiwania miałam naprawdę wysokie. Z niecierpliwością wyczekuję na chwile spędzone nad lekturą Zielonego byfyja i  mam nadzieję, że los (czy może raczej pisarka) okazał się dla bohaterów łaskawy i w końcu odnajdą oni odrobinę spokoju i bezpieczeństwa.

* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki


czwartek, 1 marca 2018

Sabina Waszut - "Rozdroża"




Kiedy Sabina Waszut, autorka znana mi z doskonale ze Śląskich Targów Książki, w ramach których uczestniczyła w organizowanym przez ŚBK-ów panelu dyskusyjnym i doceniona przeze mnie po lekturze Baru na Starym Osiedlu, akcja którego dzieje się w moim rodzinnym mieście, zaproponowała mi zrecenzowanie swoje trylogii, nie zastanawiałam się długo. Co prawda przy moich recenzenckich zaległościach dodatkowe trzy książki wydawały się strzałem w kolano, ale sagi rodzinne zawsze były moją słabością, a akcja tej dzieje się dodatkowo na Śląsku.

Rozdroża, bo tak zatytułowana jest pierwsza część serii, to opowieść o Sophie Trauter, Niemce mieszkającej wraz z rodziną w śląskim mieście, oraz Władku Zaleskim – synu powstańca, który wraz z matką najmuje mieszkanie u Trauterów. Początkowe przyjazne relacje tych młodych ludzi szybko zamieniają się w gorące uczucie i pomimo początkowej niechęci rodzin, Zosia i Władek pobierają się wiosną 1939 roku. Wypowiedziane podczas uroczystości słowa księdza, okazują się proroctwem na najbliższe lata, którego prędkiej realizacji nikt się nie spodziewał:


Nie puszczajcie swoich dłoni, nawet jeśli zawierucha tych niepewnych czasów porwie każde z was w inną stronę. Zapamiętajcie to, co czujecie teraz. Bo właśnie pamięć pozwoli Wam przetrwać.


Wybuch wojny rozdziela młodych małżonków, którzy nie zdążyli się nacieszyć rodzinnym szczęściem. Wcielony do wojska Władek trafia na front, a Zosia – dzięki niemieckiemu obywatelstwu, kończy kursy zawodowe i dostaje dobrą pracę w urzędzie miejskim w Pszczynie. O tym, jak potoczą się ich dalsze wojenne losy, musicie przekonać się sami, ja wspomnę tylko, że nie zabraknie w nich niespodziewanych zwrotów akcji, a zawierucha historii nie zawsze będzie dla bohaterów łaskawa.

Rozdroża to książka niezwykle dla mnie ważna, pokazująca śląską historię w sposób prosty i przystępny, a jednak dokładny. Tutaj, w moim miejscu na ziemi, wojna i jej bohaterowie nie byli tak oczywiści, jak w pozostałych polskich rejonach. Nie sposób zapomnieć, iż to właśnie na Śląsku od lat współegzystowali Polacy i Niemcy, a część z nich nigdy nie poczuwała się do żadnej z nacji – byli po prostu Ślązakami. Kiedy wybuchła wojna w ludzkiej pamięci wciąż jeszcze były śląskie plebiscyty i krwawo tłumione powstania, a niesnaski między sąsiadami nie zdążyły przygasnąć. Historia tego rejonu jest bardzo trudna, czasami nawet w rodzinach dochodziło do podziałów – bracia mojego dziadka, na skutek zakrętów losu, walczyli we wrogich armiach – jeden  po stronie polskiej, a potem rosyjskiej, drugi w Wermachcie. Pięknie podsumowują to słowa ojca Zosi, mądrego niemieckiego rzemieślnika, który tak zwrócił się do swojego zięcia:


Chłopcze, ja wiem jedno. Wojna jest straszna. A umieranie boli bez względu na to, czy jesteś Ślązakiem, Polakiem czy Niemcem.


Sabina Waszut stworzyła opowieść, która porusza ważne i trudne tematy, ale nie przygnębia. Rozdroża pochłonęłam w jedno niedzielne popołudnie i wieczór, i tylko konieczność wczesnej pobudki w poniedziałkowy poranek zmusiła mnie, żeby z rozpoczęciem W obcym domu poczekać do kolejnego dnia. To wspaniała historia, która porusza serca i uczy, że nieważne kto trzyma broń i do kogo strzela – każda śmierć jest tragedią, a czarno-białe są wyłącznie stare filmy. Mam wrażenie, że szczególnie w dzisiejszych czasach powinniśmy o tym pamiętać.

* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki