wtorek, 14 października 2014

Robert Galbraith - "Jedwabnik"


Czytanie nowej powieści Roberta Galbraitha nie było taką przyjemnością jakiej się spodziewała i na jaką, nie ma co ukrywać, czekałam z utęsknieniem od czasu debiutu tego autora. Nie jest to jednak bynajmniej wina samego „Jedwabnika”, który dorównuje, a nawet moim zdaniem przebija "Wołanie kukułki", a niesprzyjających okoliczności , które kazały mi książkę czytać partiami, czasem nawet z kilkudniową przerwą. Niestety – premiera zbiegła się z moim egzaminem i siłą rzeczy lektury miałam zgoła odmienne.

Co proponuje nam autor(ka) tym razem? Otóż Cormoran, po sukcesie w sprawie Kukułki odbija się powoli od finansowego dna i zdobywa coraz to nowe zlecenia. Niestety, chodzi głównie o śledzenie niewiernych małżonków i co tu dużo mówić, ambicje detektywa dalekie są od spełnienia. Kiedy więc w progu biura detektywa pojawia się klientka, która zgłasza zaginięcie męża i prosi detektywa o pomoc nie potrafi on jej odmówić. Wkrótce okazuje się, że zaginiony mężczyzna napisał książkę w której obraził połowę literackiego Londynu i został bestialsko zamordowany – dokładnie tak, jak główny bohater jego powieści. Krąg podejrzanych rozszerza się z dnia na dzień, a Cormoran styka się z nadmiernym zainteresowaniem mediów i niechęcia londyńskiej policji, którą niedawno spektakularnie ośmieszył.

Także w życiu uczuciowym bohaterów sporo się dzieje – asystentka detektywa szykuje się do ślubu, podobnie z resztą jak wieloletnia narzeczona Cormorana. Niestety tylko jednej z nich uda się założyć białą suknię…

Kim jest morderca? Dlaczego młoda transseksualna dziewczyna próbuje zabić detektywa? I co skrywa Swawolna Małpka?

Jeżeli chcecie poznać odpowiedź na te pytania koniecznie musicie przeczytać „Jedwabnika”. Gwarantuję, że żaden fan kryminałów nie poczuje się rozczarowany.