Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sensacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sensacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 lipca 2018

Remigiusz Mróz - "Hashtag"


O najnowszej książce Remigiusza Mroza głośno było już na długo przed datą jej premiery. Tym razem nie była to jednak zasługa świetnej akcji marketingowej, z jakich słynie wydawnictwo Czwarta Strona, a efekt pewnego listu, który wywołał niemałą aferę w rodzimym środowisku literackim. Książka, która miała być niespodzianką dla czytelników autora i nie pojawiała się w wydawniczych zapowiedziach aż do ostatniej niemal chwili, została de facto skrytykowana jeszcze przed tym, nim trafiła w ręce pierwszych przedpremierowych recenzentów i to tylko z uwagi na fakt, iż zdaniem niektórych, autor pisze zbyt szybko i zbyt pobieżnie. I choć później okazało się, że co prawda tytuł powieści się sprawdził, jednak fabuła daleka jest od tej wspomnianej w rzeczonym liście, a niesmak (;)) pozostał.

Nie da się ukryć, że Remigiusz Mróz pisze dużo i szybko, a kolejne jego książki pojawiają się w księgarniach z oszałamiającą wręcz częstotliwością. Ale czy ktoś do ich lektury zostaje zmuszony? I co najważniejsze, czy ktokolwiek może mówić innym, jaka literatura warta jest lektury? Tak jak nie każdy będzie słuchać Bacha, tak mało kto po ciężkim dniu w pracy będzie miał ochotę na opasłe tomiszcza literatury uznawanej przez co niektórych za ambitną. Jak to mówią „nie to ładne co ładne, a co się komu podoba”. I o tym musimy pamiętać.

Wracając jednak do tego, co dziś najważniejsze, czyli do Hashtagu, przyznać muszę, że książkę trudno mi ocenić jednoznacznie. Z całą pewnością przyniosła ona pewien powiew świeżości w dorobek autora, który (w mojej ocenie!) napisał w końcu pojedynczą historię, która broni się jako całość. O ile bowiem kolejne tomy poszczególnych serii autorstwa Remigiusza Mroza zazwyczaj mi się podobały, tak książki wydawane solo pozostawiały we mnie spory niedosyt. Tym razem również nie jestem całkowicie usatysfakcjonowana i chociażby zakończenie wzbudza we mnie spore rozczarowanie (choć z pewnością spodoba się fanom pisarza – jest bowiem skonstruowane w sposób typowy dla autora), to jednak książka podoba mi się zdecydowanie bardziej od Czarnej Madonny czy Nieodnalezionej

Dlaczego? Przede wszystkim dzięki głównej bohaterce, która jest kobietą całkowicie nieatrakcyjną, pozbawioną charyzmy i znerwicowaną, a jednak nie wzbudza w czytelnikach współczucia. Dzięki temu jest zupełnie inna od typowych literackich bohaterów, których śmiało podzielić można na niedoścignione wzory i wzbudzające empatię ofiary losu. Tesa jest zupełnie inna, a dzięki temu zdecydowanie bardziej podobna do każdego z nas. Przynajmniej dopóki w jej niezwykle uporządkowanym życiu nie pojawia się tajemnicza przesyłka, a ona sama niespodziewanie wciągnięta zostaje w niezwykłą grę z tajemniczym Architektem.

W Hashtagu narracja prowadzona jest dwutorowo i dwuosobowo. Tesa w teraźniejszość stara się odkryć zagadkę tajemniczego hashtagu #absyda, który pojawia się na Twitterze dawno zaginionych osób, a Strachu – wykładowca akademicki, mentor i ważna postać w życiu głównej bohaterki, opowiada historię początków ich znajomości. I choć początkowo oba wątki płyną raczej niespiesznie i nie kolidują ze sobą, szybko okazuje się, że ktoś kłamie. To właśnie ten moment staje się przełomowy w fabule, a akcja nabiera przyspieszenia i kolejne rozdziały czytają się już niemal same.

I choć książka z pewnością spodoba się wiernym fanom autora, to i jego krytycy będą mieli o czym się rozpisywać. Ja sama, całkiem zadowolona z lektury, czekam z niecierpliwością na kolejną część serii W kręgach władzy i z rozrzewnieniem wspominam znakomite zakończenie przygód Wiktora Forsta. A autor? Mam nadzieję, że będzie dalej robił swoje i to w takim tempie, jakie sam uzna za stosowne. 


* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona

www.czwartastrona.pl



piątek, 10 listopada 2017

Robert Małecki - "Porzuć swój strach"



Są takie debiuty, których się nie zapomina. Są takie kryminały, na których kontynuację się czeka. Robert Małecki i jego znakomite Najgorsze dopiero nadejdzie zalicza się właśnie do tego rodzaju książek. Główny bohater cyklu, dziennikarz śledczy Marek Bener, jest postacią nieszablonową, interesującą i pozostającą w pamięci czytelników. Nic więc dziwnego, że na wydanie drugiego tomu cyklu, zatytułowanego Porzuć swój strach czekałam z niecierpliwością. I co najważniejsze, nie zawiodłam się.

Od wydarzeń opisanych w Najgorsze dopiero nadejdzie upłynęło już trochę czasu. Marek Bener stworzył własną gazetę, która porusza istotne dla mieszkańców Torunia tematy i ściąga do siebie kolejnych reklamodawców. Przygotowując się do wydania kolejnego numeru, dziennikarz otrzymuje telefon z interesującą propozycją. Znany toruński biznesmen oferuje mu spore wynagrodzenie za odnalezienie jego zaginionej córki. Co ciekawe, poszukiwana dziewczyna niedawno odwiedziła Benera w redakcji, ten nie miał jednak szansy, by z nią porozmawiać. Jednocześnie Aldona Terlecka - prawa ręka redaktora naczelnego, prowadzi własne dziennikarskiej śledztwo w sprawie nielegalnych kasyn i hazardu w najwyższych kręgach miejskich elit. Kiedy sprawy zaczynają się zazębiać, a dziennikarz trafia na kolejny trop w sprawie zaginionej żony Agaty, wydarzenia nabierają niebezpiecznego rozpędu.

I tym razem Robert Małecki stworzył historię, w której akcja niemal nie zwalnia, a książka zdaje się gotowym materiałem do filmowej ekranizacji. W Porzuć swój strach początkowo możemy złapać oddech po dramatycznych wydarzeniach z Najgorsze dopiero nadejdzie, jednak pierwotne lekkie wyciszenie i odsunięcie się od sfery prywatnej związanej z wieloletnim poszukiwaniem Agaty szybko się kończy i Bener znowu znajduje się w samym środku cyklonu zdarzeń. Jak łączą się wszystkie te sprawy? Co zaginiona nastolatka chciała przekazać dziennikarzowi? I wreszcie jaki związek z porwaniem żony Benera mają jego teściowie? Mogę Wam obiecać, że emocji związanych z odkrywaniem odpowiedzi na te pytania Wam nie zabraknie. Autor kolejny raz okrasił swój kryminał sporą dawką sensacji, w książce nie brakuje więc scen walki i spektakularnych akcji w hollywoodzkim stylu.

Panie Robercie, jest dobrze! Wysoki poziom debiutu został utrzymany i z niecierpliwością czekam na kolejną część. Na osłodę oczekiwania wyszukam fragmenty z niepokornym Markiem Benerem w kolejnych częściach przygód komisarza Leona Brodzkiego, które wychodzą spod pióra (a raczej klawiatury) Marcela Woźniaka. Jeśli jeszcze nie wiecie, to tych dwóch toruńskich „kryminalistów” najlepiej czyta się w duecie, ich fabularne światy bowiem regularnie się przeplatają, co dodaje kryminalnym historiom dodatkowego smaczka. Polecam gorąco obie serie i czekam na zapowiadanego trzeciego toruńskiego twórcę. 




* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona

www.czwartastrona.pl


poniedziałek, 2 października 2017

Paulina Świst - "Prokurator"




Paulina Świst to nowe nazwisko na polskim rynku wydawniczym, a właściwie pseudonim prawniczki, która zadebiutowała powieścią Prokurator. Wydawca na okładce zapewnia, iż jeszcze żadna nowa gwiazda nie eksplodowała z taką siłą na firmamencie polskiego kryminału oraz kusi zapowiedziami ostrego seksu, ostrego języka i ostrej akcji. Nie da się ukryć, że reklama tej książki była wyjątkowo skuteczna, a jej premiera odbiła się szerokim echem nie tylko w środowisku śląskiej plastry, w ramach której osadzona została akcja powieści, ale także wśród pozostałych czytelników. Wielu zadaje sobie pytanie, kim tak naprawdę jest autorka, a niektórzy spekulują nawet, że jest to kolejne literackie oblicze Remigiusza Mroza.

Główna bohaterka, młoda wrocławska adwokat Kinga Błońska, przyjeżdża do Gliwic bronić groźnego szefa grupy przestępczej. Mariusz Przytuła pseudonim Szary to nie tylko najważniejszy klient pani mecenas, ale również jej przyrodni brat. Wbrew pozorom sprawa ta nie jest jednak dla Kingi priorytetowa z powodu uczuć rodzinnych do dawno niewidzianego brata, ale na skutek gróźb i zastraszania, które należą do podstawowych metod działania bandyty. Na domiar złego prawniczka właśnie przyłapała męża na zdradzie, a cała fasada szczęśliwego życia, które zdawała się wieść do niedawna, runęła.
Kiedy Kinga postanowiła odreagować wszystkie te problemy zabawą w jednym z gliwickich klubów w towarzystwie wielu drinków i jednego przystojnego nieznajomego, nie mogła przewidzieć, że upojna noc zakończy się dla niej całą masą nowych komplikacji.

Prokurator to połączenie nafaszerowanego scenami seksu romansu i powieści sensacyjnej. O ile pierwsza połowa książki to głównie opisy walki pożądania z rozsądkiem i miłosnych perypetii głównych bohaterów, które śmiało mogłyby zostać opisane na kartach harlequina, tak jej druga część to już bardziej powieść sensacyjna, w której tytułowy prokurator zamienia się niemalże w Jamesa Bonda, który samodzielnie rozprawia się z szajką groźnych przestępców i ratuje ukochaną z rąk bandziorów.

Wszystko w tej historii jest przerysowane i ciężko odnaleźć w niej choć trochę prawniczego realizmu. Nie sprawia to jednak, że książka jest zła. Wręcz przeciwnie, kartki powieści przewracają się niemal same, a główni bohaterowie wzbudzają sympatię czy nawet rozmarzenie – są bowiem absolutnie wyidealizowani. Fabuła książki jest interesująca, a dynamika akcji spora, autorka funduje nam bowiem kilka iście hollywoodzkich scen.

Prokurator to więc całkiem niezły romans z elementami sensacji. Sceny seksu w nim opisane nie rażą i nie przytłaczają ilością, a napięcie budowane pomiędzy postaciami sprawi, że serca co wrażliwszych czytelniczek mogą zadrzeć. Kto jednak skuszony okładkowymi zapewnieniami o nowej gwieździe polskiego kryminału i informacjami, iż autorka faktycznie jest czynnym zawodowo adwokatem, liczy na thriller prawniczy czy mocny kryminał – ten srogo się rozczaruje. Książce tej bowiem bliżej do Pięćdziesięciu twarzy Greya niż do Firmy czy Czasu zabijania, co samo w sobie nie stanowi wady książki – czytelników romansów czy erotyków jest przecież równie wielu co fanów kryminału – mam jednak wrażenie, że wydawca świadomie stara się wprowadzić potencjalnych odbiorców w błąd co do zawartości Prokuratora.  A to już jest działanie na szkodę nie tylko czytelników, ale i autorki.


Książka zrecenzowana dla portalu lubimyczytać.pl

www.lubimyczytac.pl