poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Sylwia Kubryńska - "Furia mać!"



Spotkanie z twórczością Sylwii Kubryńskiej było dla mnie jak objawienie. W końcu znalazłam kogoś, kto myśli i czuje dokładnie tak samo i to samo, co ja. Ba! Nawet nie boi się o tym napisać. Furia mać! to książka o mnie. I mam wrażenie, że o Tobie, Drogi Czytelniku, również.

Bohaterka Kubryńskiej, Magda, jest dziennikarką, którą wkurza dosłownie wszystko – mąż, syn, matka, polityka, pogoda, praca, religia i celebryci… Kobieta wie już nawet, jak zginie – będzie to śmierć od wkurwu. Krew ją zaleje, ciśnienie skoczy jeszcze bardziej niż zwykle i będzie zimny trup. Kiedy tak nieustannie chodzi i się wkurza, w jej życiu dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. I być może już niedługo pozostanie jej tylko jedno – złość na samą siebie.

Sylwia Kubryńska strzela zdaniami jak z karabinu, jej język jest ostry i dosadny, a argumenty, może i  niewyszukane, ale wyjątkowo trafne. Punktuje wszystkich – od ludzi znanych, jak politycy czy celebryci, przez polski kościół i społeczną mentalność, po uszczypliwą ciotkę czy irytującą koleżankę. Mimo widocznych antypatii politycznych, nie stroni od krytyki opozycji. Tak samo obrywa się moherom, jak i zwolennikom Nowoczesnej, od prawa do lewa, każdy usłyszy od autorki kilka gorzkich słów. Doskonale opisuje ona jak wszystko to, co obecnie dzieje się w naszej polskiej rzeczywistości, boli, drażni i, co tu dużo mówić, niemiłosiernie wkurza, nie tylko książkową bohaterkę, ale i większość z nas. Choć warstwa fabularna jest tutaj dość uboga i stanowi wyłącznie tło dla przemyśleń autorki, książkę czyta się niemal jednym tchem.

Furia mać! nie jest książkową propozycją dla wszystkich. Obrażalscy, przewrażliwieni na swoim punkcie czytelnicy, mogą się poczuć urażeni. Tak samo ludzie silnie przywiązani do swoich poglądów i nieznoszący krytyki czytając Kubryńską nie przeżyją katharsis, a jedynie tytułową furię. Jeżeli jednak, Drogi Czytelniku, nie zaliczasz się do powyższych, śmiem twierdzić, że lekturą będziesz równie zachwycony, jak ja. I tak jak ja, będziesz z wypiekami na twarzy czekać na kolejne książki tej autorki.


* książka zrecenzowana dla księgarni BookMaster.pl:

http://bookmaster.com.pl/



środa, 24 sierpnia 2016

Magdalena Niedźwiedzka - "Królewska heretyczka"


Debiutancka książka Magdaleny Niedźwiedzkiej to wyjątkowo obszerna, bo ponad 900. stronicowa, fabularyzowana biografia Elżbiety I Wielkiej. Książka wydana nakładem Prószyńskiego i S-ki kusi przepiękną okładką i zachęca do poznania dziejów XVI-wiecznej Anglii pod rządami ostatniej przedstawicielki Tudorów. Królewska heretyczka to jednak nie tylko zapiski z życia Królowej Dziewicy, ale przede wszystkim opowieść o miłości i przyjaźni oraz o władzy kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn.

Elżbieta, pieszczotliwie nazywana przez najbliższe osoby Bess, zatraca się coraz bardziej w miłości do przystojnego i inteligentnego dworzanina - Roberta Dudleya. Ten jednak, jako syn zdrajcy ojczyzny, nie jest zdaniem królewskich doradców, godny ręki pięknej królowej i pomimo kolejnych nadawanych mu przez władczynię zaszczytów, nie  ma szans na usankcjonowanie związku. Tymczasem w pobliżu lorda Dudleya pojawia się tajemniczy aktor, który nie tylko szybko zaskarbia sobie sympatię królewskiego faworyta, ale intryguje również samą królową. O tym, kim jest tajemniczy Philip Sierota i jakie naprawdę są jego intencje przekonać się możemy wyłącznie czytając historię opowiedzianą w Królewskiej heretyczce.

Książka Magdaleny Niedźwiedzkiej nie jest typową powieścią historyczną i odróżnia się zdecydowanie od książek takich sław gatunku jak Philippa Gregory czy  Christopher W. Gortner. Jej bohaterowie wydają się bardzo współcześni, a w ich zachowaniu ciężko odnaleźć ślady dworskiej etykiety tamtych lat. Choć w pierwszej chwili wypowiedziane przez Elżbietę przekleństwa czy współczesne zwroty nieco rażą, to jednak zabieg ten, jest czymś świeżym, co książkę wyróżnia i sprawia, że staje się ona łatwiejsza w odbiorze dla współczesnego czytelnika.

Co niezwykle istotne, książkę, pomimo jej niesamowitej objętości, czyta się bardzo płynnie i szybko. Kolejne rozdziały intrygują nie tylko nietypowymi tytułami, ale także wciągającą fabułą. I choć początkowo można się pogubić w gąszczu imion i tytułów kolejnych parów, którzy przewijali się na dworze królowej, wkrótce czytelnik zaczyna doskonale orientować się w dworskich intrygach i politycznych stronnictwach.

Reasumując, książka Magdaleny Niedźwiedzkiej jako powieść historyczna wyróżnia się na tle innych tytułów o podobnej tematyce. Ortodoksyjnych fanów historii lekkie, aczkolwiek wyczuwalne uwspółcześnienie książki może nieco drażnić, jednak można uznać je za coś jak najbardziej dopuszczalnego i ciekawego. Książkowa Elżbieta jest kobietą z krwi i kości, taką z którą może utożsamić się każda z czytelniczek, podobnie zresztą jak i z pozostałymi bohaterami nie tylko pierwszo-, ale i drugoplanowymi. Wykreowani zostali oni w niebanalny sposób, a ich losy wciągają równie mocno, co dzieje władczyni. Tym udanym debiutem autorka zaostrza apetyt na kolejne polskie dzieła z gatunku powieści historycznej, które w żadne sposób nie ustępują zachodniej konkurencji. 

Recenzja napisana dla portalu lubimyczytać.pl:

http://lubimyczytac.pl/
 


niedziela, 21 sierpnia 2016

Jojo Moyes - "Kiedy odszedłeś"


Losy Willa i Lou, bohaterów znanych z powieści Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes właśnie zostały zekranizowane, a sama autorka uszczęśliwiła fanów książki pisząc jej kontynuację. Data premiery Kiedy odszedłeś zbiegła się z premierą filmu, co wydaje się nie przypadkiem, a celowym działaniem marketingowym, który wpłynąć miał wyniki sprzedażowe. Mam jednak wrażenie, że nawet bez takich zabiegów książka sprzedałaby się świetnie, albowiem historii takich jak ta opisana przez autorkę, nie zapomina się łatwo i bardzo chętnie się do nich wraca.

Lou, po traumatycznych przeżyciach sprzed 1,5 roku usiłuje poukładać na nowo swoje życie. Zamknięta w swojej skorupie jeszcze bardziej niż przed rozpoczęciem pracy dla rodziny Treynorów, z bólem uświadamia sobie, że nie będzie jej łatwo spełnić obietnice złożone Willowi. Nieszczęśliwy wypadek, który zdaje się być zwiastunem czegoś groźniejszego oraz niespodziewane odkrycie przeszłości ukochanego sprawiają, że Lou, niejako z konieczności, musi coś w swoim życiu zmienić… Czy terapia, niespodziewane obowiązki opiekuna, a wreszcie przystojny ratownik medyczny, pozwolą dziewczynie stanąć na nogi?

Kiedy odszedłeś to książka zupełnie inna od części pierwszej. Jest znacznie dojrzalsza i bardziej refleksyjna niż Zanim się pojawiłeś. Opowiada o procesie godzenia się ze stratą, uczenia się życia na nowo, dojrzewania do odpowiedzialności za własne życie i za życie innych. To także książka o sile i mądrości kobiet, walce o niezależność i własną godność. Co typowe dla autorki, to także książka podnosząca na duchu i napawająca optymizmem na przyszłość.

Styl autorki ewoluował i w chwili obecnej jest o wiele lepszy, a jej najnowsze dzieło przypomina mi uwielbiane przeze mnie Razem będzie lepiej. W książce nie brakuje humoru i zabawnych dialogów, a jej czytanie działa jak balsam na obolałe kości i sprawia, że gdzieś głęboko w środku odczuwamy rozlewające się przyjemnie ciepło.

Nie wiem, czy autorka nosi się z zamiarem kontynuacji historii Lou, ale pozostawiając zakończenie otwartym pozwala mieć nadzieję, że to jeszcze nie koniec tej opowieści. Dla mnie Lou stała się kimś bliskim, literacką przyjaciółką, za którą zawsze będę trzymała kciuki i czekała na wiadomości od niej. Podobnie z resztą jak na kolejne książki Jojo Moyes, która stała się jedną z moich ulubionych autorek.


* książka zrecenzowana dla księgarni BookMaster.pl:

http://bookmaster.com.pl/