piątek, 30 stycznia 2015

Margaret Leroy - „Fräulein Angielka”


Podczas ostatniej wizyty w bibliotece miejskiej wpadły mi w oczy interesujące nowości (bardziej na bibliotecznej półce niż w księgarni, ale i tak nie narzekam!:)), m.in. „Fräulein Angielka” autorstwa Margaret Leroy, której recenzję piszę z prawdziwą przyjemnością.

Główną bohaterką książki jest Stella Whittaker, która przyjeżdża do Wiednia z rodzinnej Anglii, aby uczyć się gry na pianinie u jednego z nauczycieli Wyższej Szkoły Muzyki i Sztuki Dramatycznej. W zamian za udzielanie lekcji angielskiego małemu chłopcu, zatrzymuje się u przyjaciół matki z dawnych lat. Poznaje nowoczesną, stylową aktorkę, która wkrótce zostaje jej najlepszą przyjaciółką i powoli buduje w Wiedniu swoje nowe życie. Szczytem szczęścia jest dla niej spotkanie Harriego Reznika - młodego lekarza psychiatrę i zwolennika Freuda, przy którym Stella dojrzewa i staje się kobietą. 

Brzmi podobnie do wielu innych książek o podobnej tematyce? Zapewne. Ale jeżeli akcję osadzimy w 1937 roku, a Harriego uczynimy Żydem, historia nabiera głębi i poruszy najtwardsze nawet serca.

Stella, której obca była ówczesna scena polityczna Europy, początkowo nie rozumiała dlaczego tak wiele osób potępia jej miłość, dlaczego rodzina ukochane boi się o swoje bezpieczeństwo. Kiedy zdaje sobie sprawę z jak poważnym wrogiem wkrótce przyjdzie im się zmierzyć, okazuje się, że wygrać nie będzie wcale tak łatwo…

„Fräulein Angielka” to poruszająca historia, o tym jak bardzo świat może się zmienić w przeciągu kilku dnia, jak mroczne sekrety kryją ludzkie serca i jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić dla miłości. W dzisiejszych czasach temat ten wydaje się szczególnie aktualny…

Polecam!

wtorek, 27 stycznia 2015

Gayle Forman - "Zostań, jeśli kochasz"



Po lekturze „Gwiazd naszych wina” i świątecznych opowiadań ze „Śnieżnej nocy” zdecydowałam się na kolejną młodzieżową pozycję, którą sprezentowałam młodszej siostrze na zeszłoroczne Mikołajki. „Zostań, jeśli kochasz” nie jest, podobnie jak książka Greena, typowym młodzieżowym romansidłem.

Opowiada ona historię Mii – uzdolnionej wiolonczelistki, zakochanej w zdobywającym popularność rockmanie. Dziewczyna w jednej chwili traci w wypadku całą najbliższą rodzinę, a sama w ciężkim stanie trafia na oddział intensywnej terapii, gdzie staje przed najtrudniejszym w życiu wyborem – żyć czy odejść?

Podejmując decyzję Mia cofa się do szczęśliwych chwil w gronie rodziny, do początków związku z Adamem i podjętych życiowych decyzji, które mogą skutkować rozpadem ich związku. Czy w takich warunkach zdecyduje się pozostać w świecie żywych, czy może postanowi pójść łatwiejszą drogą?

Książkę, pomimo dość „ciężkiej” tematyki czyta się bardzo szybko i przyjemnie, jednak jest to lektura typowo młodzieżowa – ciężko mi wyobrazić sobie moją mamę czy babcię podczas lektury tej książki;) Podobnie jest z filmową adaptacją, po obejrzeniu której poczułam się po prostu….staro. Niemniej jednak lekturę książki polecam.

P.S. Starszym czytelnikom (takim jak ja 20+;)) zdecydowanie bardziej przypadnie do gustu „Wróć, jeśli pamiętasz”, gdzie oczami Adama widzimy jak bolesne może być dojrzewanie…

niedziela, 11 stycznia 2015

Katarzyna Bonda - "Pochłaniacz"

O „Pochłaniaczu” słyszałam wiele dobrego. O jego autorce jeszcze więcej. Zachęcona okładkowym zapewnieniem, że Katarzyna Bonda jest królową polskiego kryminału z zapartym tchem rzuciłam się do lektury.

Dodam, że z polskimi kryminałami dotychczas nie było mi po drodze. Przeczytałam oba dzieła P.M. Nowaka, które czytało się miło ale pozostawiły mnie w lekkim niedosycie i przeczytałam jedną (!) książkę Joanny Chmielewskiej, solennie obiecując sobie, że w wolnym czasie przeczytam kolejne. Niestety dotychczas mi się to nie udało… 

Czytam, i to namiętnie, skandynawskich autorów, którzy niewątpliwie są mistrzami w swoim fachu – Larsen, Lackberg czy Nesbo stanowią konkurencję, z którą ciężko się zmierzyć, jednak „królowa polskiego kryminału” chyba powinna dać radę im dorównać? 

Niestety  - „Pochłaniacz” nudził mnie niemiłosiernie. Męczyłam tę książkę przez miesiąc nie potrafiąc zmusić się do jednorazowego przeczytania więcej niż kilku stron. Nie wiem co spowodowało, że głównej bohaterki nie polubiłam, a cała fabuła zupełnie do mnie nie przemówiła.

Historia rozpoczyna się w przeszłości i wprowadza nas w świat pomorskiej mafii i jej ciemnych interesów. Poznajemy bliźniaków, którzy jako siostrzeńcy polskiego ojca chrzestnego, stają w obliczu trudnych wyborów. Kiedy ginie zaprzyjaźnione z nimi rodzeństwo ich życie całkowicie zmienia swój bieg. 

Dwadzieścia lat później w modnym trójmiejskim klubie zastrzelony zostaje gwiazdor z dawnych lat… Kto jest mordercą? Jakie powiązania mają pracownicy klubu? Kim jest zleceniodawca profilerki Saszy Załuskiej? I jak potoczyły się losy braci? Na te pytania odpowiada pierwszy tom z cyklu „Cztery żywioły Saszy Załuskiej”.

Pomysł na fabułę był dobry, wykonanie z czysto technicznego punktu widzenia również i naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć co nie zagrało. Jedno jest pewne – „Pochłaniacz” zyskał u mnie tytuł najdłużej męczonej książki 2014r.
Autorce dam jednak kolejną szansę – przede mną lektura jej opowiadania świątecznego i historii polskich morderczyń.  Mam nadzieję, że Katarzyna Bonda zasłuży nimi chociaż na tytuł szlachecki…