Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologiczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologiczny. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 sierpnia 2018

Magdalena Knedler - "Tylko oddech"

„Jak trywialnie i płasko brzmią relacje sprowadzone do faktów i opatrzone etykietą. I jak łatwo na tej podstawie ocenić drugiego człowieka, wydać na niego wyrok.”

Gdybym opisała tutaj szczegółowo zarys fabuły najnowszej powieści Magdaleny Knedler, podejrzewam, że zdecydowana większość z Was byłaby oburzona. Pewnie nie mielibyście ochoty czytać historii Niny, z miejsca ją osądzając i wyzywając od najgorszych. Niczym się z resztą w tym zakresie od Was nie różnię, sama w pierwszym odruchu tak właśnie chciałam postąpić. A jednak kiedy ją poznałam, okazało się, że pod pewnymi względami ze wszystkich bohaterek, jakie dotychczas pojawiły się w książkach wrocławskiej autorki, to właśnie Nina jest mi najbliższa. Tylko oddech jest bowiem całkowicie pozbawiony cytowanej trywialności czy płaskości i wymyka się jakimkolwiek etykietom czy utartym schematom.

Od dwóch lat Ninę i jej męża niewiele już łączy. Zamiast jak małżonkowie, żyją niczym lokatorzy, którzy chwilami działają sobie na nerwy, jednak przez większość czasu pozostają na siebie zupełnie obojętni. Choć widmo rozwodu krąży nad nimi już od dawna, to jednak dusząca tajemnica i tragedia sprzed dwóch lat nie pozwala na kategoryczne przecięcie relacji. Wypadek, w którym zginął Szymon, szwagier Niny i mąż Izy, to bowiem tylko skutek wydarzeń, które rozegrały się wcześniej. Teraz bohaterka postanawia skonfrontować się z siostrą, w tym celu wyruszając w podróż do mazurskiej wsi, w której mieszka ich matka, by następnie na Helu odkryć sekrety zmarłego mężczyzny i być może uzyskać odkupienie win.

Tylko oddech to niezwykle kameralna powieść obyczajowa, rodzinny dramat ubrany w słowa zamknięty w niespełna trzystustronicowej książce. Wydarzenia rozgrywają się w ciągu kilku dni, w wąskim gronie bohaterów i dusznej atmosferze rodzinnego spotkania. Każdy z czytelników inaczej odbierze tę historię, przepuszczając ją przez filtr własnej wrażliwości i rodzinnych relacji. Nie jest to z pewnością lekka lektura, którą przeczytacie w wolnej chwili i nie poświęcicie nawet minutę na refleksję nad nią. Wręcz przeciwnie. Relacje Niny z mężem, siostrą czy szwagrem będziecie „męczyć” w głowie długo po odłożeniu książki na półkę. I nie będzie w tym wszystkim miejsca na czarno-białe wnioskowanie o winie i karze, wybaczenie czy odpuszczenie win. Mam wrażenie, że nie o to autorce chodziło. Jak wskazała w dedykacji i posłowiu sama autorka to opowieść o i dla nieidealnych rodzin i niedoskonałych kobiet, a naszym zadaniem jest wyłącznie próba ich (nas?) zrozumienia.

Magdalena Knedler trafia do mnie z każdą opisaną przez siebie historią. Mam wrażenie, że nawet instrukcja obsługi mopa jej autorstwa potrafiłaby trafić na listę moich ukochanych książek. Nie mam pojęcia, dlaczego jej twórczość wciąż jeszcze nie jest tak rozpoznawalna, jak dzieła innych rodzimych autorek. Moim celem nie jest krytyka polskich pisarek powieści obyczajowych, których twórczość uwielbiam i namiętnie czytuję, a po prostu wskazanie, że Knedler wybija się ponad przeciętność i tworzy książki, dla których trudno znaleźć konkurencję. Dopracowane językowo i stylistycznie, przemyślane fabularnie, czarujące słowem i grające na emocjach, ale wciąż przystępne dla przeciętnego czytelnika, który po dzieła noblistów raczej nie sięga. I choć wciąż twierdzę, że miejscem autorki są półki z literaturą piękną, a nie popularną czy kobiecą, to jednak trudno mi wyobrazić sobie, że jakakolwiek fanka literatury obyczajowej mogłaby twórczością autorki się rozczarować.

Fenomenem jest dla mnie również wszechstronność Magdaleny Knedler, dotychczas bowiem każda z opisanych przez nią historii była zupełnie inna od poprzednich, pozbawiona jakiejkolwiek wtórności. I chociaż Tylko oddech pozornie opowiada o tematach przez literaturę kobiecą wyeksploatowanych do granic możliwości, to jednak jest zupełnie niepowtarzalny i wyjątkowy. Na zbliżające się melancholijne jesienne wieczory to powieść wręcz wymarzona. Obowiązkowa pozycja na półce każdej kobiety.

* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki oraz wydawnictwa Novae Res


poniedziałek, 19 lutego 2018

A.J.Finn - "Kobieta w oknie"


Dopiero co zachwycałam się Bernardem Minierem i jego Nocą, a tu znowu kryminalna recenzja i znowu będą zachwyty! Tym razem na tapetę wzięłam głośną premierę Wydawnictwa W.A.B. Kobieta w oknie. Jej debiutujący autor A.J.Finn mógłby ją reklamować wyłącznie swoimi zdjęciami i spotkaniami z czytelniczkami – wierzcie mi, że fanek jego aparycji nie zabraknie – jednak wydawca postawił na blurby czyli inaczej „polecajki” i to autorstwa nie byle kogo! Pisarza chwalą pod niebiosa jego znani koledzy po piórze – Stephen King, Tess Gerritsen, Gillian Flynn i Nicci French. I choć już wiele razy takimi właśnie rekomendacjami srogo się rozczarowałam (jak chociażby w przypadku równie głośnej i polecanej Dziewczyny z pociągu) tak tym razem śmiało mogę się pod nimi podpisać.

Tytułową kobietą w oknie jest cierpiąca na agorafobię Anna Fox, która już ponad dziesięć miesięcy nie opuściła swojego domu. Za rozrywkę – oprócz krążenia po sieci i hektolitrów wypijanego wina, służy jej nieustanne podglądanie życia sąsiadów. Kiedy do domu naprzeciwko wprowadza się nowa rodzina, niespodziewanie Anna nawiązuje bliższe relacje z jej członkami. Syn, Ethan, okazuje się przyjaznym i wrażliwym chłopakiem, a jego matka – Jane, szybko staje się przyjaciółką bohaterki. Pewnego wieczoru, po sporej dawce leków i wina, Anna dostrzega w oknie, że sąsiadka została zaatakowana. Kiedy rusza jej na pomoc, sama dostaje ataku paniki i trafia do szpitala. Po powrocie nic nie jest już takie samo…

Książkę od początku bardzo dobrze mi się czytało, choć przyznam, że efektu wielkiego wow nie było. Akcja była raczej spokojna, bohaterka wzbudzała irytację zamiast sympatii, a wykorzystane motywy przypominały te, znane z przywołanej już Dziewczyny z pociągu. Dopiero po przekroczeniu setnej strony fabuła nabrała przyspieszenia, wątki się zapętliły, a autorowi udało się mnie zaskoczyć. I to nie raz! Samo rozwiązanie kryminalnej zagadki wbija w fotel i zupełnie się go nie spodziewałam.

O tej książce nie mogę napisać zbyt wiele, tak aby nie zdradzić fabuły. Napiszę tylko, że nawet charakterystyka postaci nie jest tutaj oczywista, a moje spojrzenie na poszczególnych bohaterów w miarę lektury ewoluowało. To naprawdę udany debiut, który śmiało polecam każdemu miłośnikowi thrillerów psychologicznych. Cieszę się, że tym razem reklama i komercyjny sukces idą w parze z talentem autora i czekam na kolejne jego książki oraz zapowiadaną ekranizację.

* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa W.A.B.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Natalia Nowak-Lewandowska - "Pozorność" [PATRONAT]



Czy zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami tej miłej pary z bloku naprzeciwko? Ona taka piękna, on przystojny i widać, że sporo zarabia. Auto sobie nowe kupili, widzieliście? Tacy to pożyją, szczęściarze! O, w ciąży jest. Idealna rodzina. Pozornie.

Ania, młoda mężatka z jednego z łódzkich osiedli pozornie wiedzie właśnie takie szczęśliwe i idealne życie. Jej mąż - przystojny i zaradny Piotr, to jej wielka miłość, dla której zakończyła wieloletni związek i dała się porwać namiętności. Teraz, już po ślubie, młoda para zaczyna rozglądać się za własnym mieszkaniem i stara się o potomstwo. Pierwsze, nagłe i niekontrolowane ataki złości Piotra, Ania tłumaczy właśnie zmianami, jakie zachodzą w ich życiu i związanym z tym stresem. Kiedy dochodzi do poronienia, dziewczyna załamuje się i bierze na siebie całą winę za to zdarzenie. Co z resztą skutecznie sugeruje jej mąż…

Pozorność to debiutancka powieść Natalii Nowak-Lewandowskiej, która swoją literacką karierę zaczyna mocnym akcentem. Jej książka to brutalnie prawdziwa i okrutna powieść o przemocy domowej – tej fizycznej i przede wszystkim psychicznej. Autorka w sposób niezwykle autentyczny kreuje postać głównej bohaterki uwikłanej w toksyczną relację, z której nie potrafi się wyswobodzić. Ukazuje również uniwersalny obraz ofiary przemocy nieradzącej sobie z własnymi emocjami, co dotkliwie odbija się na jej psychice i daję pożywkę dla sadystycznych skłonności oprawcy. Podkreśla jej niezwykłą samotność i niemoc, poczucie obezwładniającego wstydu, który o problemach zabrania mówić najbliższym.

Książkową Anną są tysiące polskich kobiet, które mijamy na ulicy każdego dnia. Problem przemocy domowej od dawna zamiatany jest w naszym społeczeństwie pod dywan, przemilczany i niewygodny. Dzięki takim historiom, jak ta opowiedziana przez Natalię Nowak-Lewandowską, mamy możliwość choć trochę zrozumieć te kobiety, to dlaczego po pierwszym brutalnym akcie nie pakują walizki i nie wychodzą trzaskając drzwiami. Nie ukrywam, że podczas lektury książki szarpały mną skrajne emocje – od współczucia dla Anny i nienawiści do jej okrutnego męża, po niechęć do samej bohaterki, której wyrzucałam w myślach bierność i całkowity brak charakteru. W końcu zrozumiałam jednak, że dla ofiary przemocy domowej nie jest to wszystko tak czarno-białe jak dla mnie, że bezwzględny oprawca, który w mojej ocenie powinien zgnić w więzieniu, dla niej jest również czułym kochankiem, za którego postanowiła kiedyś wyjść i spędzić z nim resztę życia. Że często na drodze do wolności, kobiety takie jak Anna,  trafiają na przeszkody w postaci braku wsparcia rodziny, pozostając z oprawcą z powodu dzieci czy braku funduszy.

Pozorność nie jest książką lekką i przyjemną, przy której odprężycie się w piątkowy wieczór i którą po przeczytaniu rzucicie w kąt. To lektura, której czytanie boli, wywołuje skrajne emocje i sprawia, że na skórze pojawiają się ciarki. To historia brutalna, bolesna i szczera. A wszystko to, co opisałam powyżej, to jej wielkie i niepodważalne plusy. Autorka nie była dla swoich czytelników jednak aż tak okrutna i w książce pokazała także inny obraz miłości – tej prawdziwej, czułej i bezwarunkowej, takiej, która cierpliwa jest i łaskawa jest. Gorąco polecam Wam lekturę książki i wierzę, że podobnie jak we mnie, historia Anny pozostanie w Was na długo.

Droga Natalio, jestem dumna, że mogę patronować tej książce i że miałam przyjemność być jednym z pierwszych jej czytelników. Twoja książka porusza i wzrusza, wzbudza emocje i daje do myślenia, a wiem jak ważne jest to dla każdego autora i czytelnika. Z zapartym tchem czekam na kolejne Twoje książki i mam nadzieję, że będę miała zaszczyt i im patronować. 


* książka przeczytana dzięki uprzejmości Autorki i Wydawnictwa Replika