Wydawnictwo IV strona wydało właśnie kolejną książkę z
serii z babeczką i znowu okazała się ona czytelniczą ucztą. O ile „Nie zmienił
się tylko blond” (recenzja tutaj) kierowany był do czytelniczek nieco starszych
i opowiadał o perypetiach kobiety po przejściach, tak „Przypadki pewnej
desperatki” Magdaleny Wala trafiły idealnie zarówno w mój wiek, jak i gust.
Główna bohaterka, Julia, ma lat dwadzieścia parę i dopiero
wchodzi w prawdziwie dorosłe życie. Zaliczając jedną z ostatnich sesji na
wydziale historii, zastanawia się jednocześnie nad swoją zawodową przyszłością
i co najważniejsze, nad przyszłością swojego związku z wielce obiecującym
Pawłem. W międzyczasie zalicza także pierwszy rok szkolny w charakterze gimnazjalnej
nauczycielki i możecie być pewni, że momentami będzie naprawdę desperacko...
Odkrywanie czego pragnie, Julia postanawia przeprowadzić na drodze eliminacji i tak, wraz z nią, dowiadujemy się, że praca
nauczycielki w pewnej wrocławskiej szkole, w której dyrektorka przypomina
wiedźmę z dziecięcych (i jak się okazuje nauczycielskich) koszmarów nie jest
szczytem jej marzeń; że rodziców kocha bardzo (miłość ta nasila się szczególnie
kiedy odległość między pokoleniami wzrasta) ale najwyższa pora opuścić rodzinne
gniazdo, choć bynajmniej nie po to, ażeby zostać stateczną żonką swojego
idealnego chłopaka i urodzić mu w najbliższej przyszłości jakiekolwiek dziecko.
Czego Julia chce jeszcze nie wiemy, ale dodając do powyższego stary dworek, pamiętnik pewnej pensjonarki, zbuntowaną młodszą siostrę i odrobinę
studenckiego życia, możemy być pewni, że wyjdzie z tego niezły galimatias.
Książkowy debiut Magdaleny Wala to powieść optymistyczna,
zabawna i relaksująca. Starsze czytelniczki przypomną sobie jak to było
parę(naście) lat temu, a młodsze odnajdą w Julii bratnią duszę. Ja sama,
czytając opisy starć bohaterki z młodszą siostrą, miałam wrażenie, że autorka
założyła podsłuch w moim domu. Co prawda zamiast szynszyli mam nieco
zwariowanego psa, ale cała reszta zgadza się idealnie – łącznie ze
zniszczeniami mienia i co pomniejszymi „aferkami”;)
O ile wcześniej tylko podejrzewałam, tak teraz wiem to już
na pewno – jeżeli szukacie babskiego humoru, seria z babeczką została stworzona właśnie
dla Was. Nie wiem skąd Czwarta Strona bierze te wszystkie młode i zdolne debiutantki,
ale trzeba przyznać, że ma do nich niesamowite szczęście, a efekty ich współpracy
są niesamowite. Oby tak dalej!
* przeczytane dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona