niedziela, 15 marca 2015

Katarzyna Puzyńska - "Motylek"



Debiutancki „Motylek” Katarzyny Puzyńskiej został mi polecony dość późno, po tuż przed wydaniem trzeciej książki z serii o Lipowie. Początkowo, po lekturze „Uwikłania” Miłoszewskiego, chciałam chwilę odpocząć do kryminałów, jednak jak to zwykle bywa los postanowił inaczej i w bibliotece wpadłam właśnie na „Motylka”.

I cóż mam napisać…Katarzyna Puzyńska właśnie zdobyła u mnie pierwsze miejsce wśród rodzimych autorów. Książka jest re-we-la-cy-jna!!! Napisana w sytulu Camilli Lackberg zgrabnie łączy zawiłą kryminalną intrygę z powieścią obyczajową i portretem współczesnej polskiej prowincji. Do ostatniej strony nie miałam pojęcia kto okaże się mordercą, kim tak naprawdę były ofiary i co je łączyło.

Co rzadko się zdarza, książkę woziłam ze sobą wszędzie – czytałam przed pracą, w drodze do pracy i z pracy, przez całe wieczory…. Ok. 600 stron powieści przeczytałam z zachwytem w niecały tydzień, gdzie zazwyczaj w tygodniu, po pracy jestem w stanie przeczytać tylko kilka stron przed zaśnięciem.

Puzyńska stworzyła galerię postaci, z których każda jest inna ale wszystkie są równie interesująca. I tak mamy tu między innymi świeżo przybyłą do wsi Weronikę, która uciekła z Warszawy po trudnym rozwodzie, szefa komisariatu z lekką nadwagą i nadopiekuńczą matką-sekretarką, tajemniczą sklepikarkę i bogatą acz zdeprawowaną rodzinę osiadłą w pobliskiej rezydencji. Mamy wreszcie tajemniczą ofiarę – zakonnice, ciało której zostało znalezione zmasakrowane przy pobliskiej szosie, a której świecka tożsamość pozostaje zagadką.

Ważną postacią  jest również krzepka starsza pani komisarz Klementyna Kopp, która jednak nie przypadła mi zbytnio do gustu – jedyne zastrzeżenie jakie mam do całej książki, to właśnie sposób zapisu wypowiedzi Klementyny. Domyślam się, że był on celowym zabiegiem autorki, mającym na celu pokreślenie charakteru postaci, jednak dla mnie był on wyjątkowo irytujący.  Jest to jednak mało znaczący szczegół w porównaniu z geniuszem tej historii i nie przeszkodził mi on w zamówieniu kolejnego tomu.

Pani Katarzyno – moje gratulacje! Pani książka bije na głowę i Miłoszewskiego, i Bondę i wielu innych zachwalanych i niewątpliwie zdolnych polskich pisarzy. A ja cieszę się, że mamy w Polsce autorów na naprawdę światowym poziomie.

P.S. Zauważyłam, że ostatnio mam naprawdę dobrą serię czytelniczą – nie licząc nieopatrznie wybranego „Pięknego drania”, każda książka którą czytam okazuje się dobra, albo wręcz bardzo dobra. Oby tak dalej!








3 komentarze:

  1. Okładka wygląda na prawdę zachęcająco. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, a uważam, ze trzeba wspierać rodzimych autorów, więc na pewną po nią sięgnę, skoro polecasz :)
    Pozdrawiam, Mz.Hyde

    OdpowiedzUsuń
  2. ach,600 ciekawych stron-to jest to,co lubię;)

    OdpowiedzUsuń