niedziela, 14 lutego 2016

Eric-Emmanuel Schmitt - "Zazdrośnice"


Czasami w nasze ręce wpadają książki, które oczarowują nas i podbijają nasze serca w sposób zupełnie niespodziewany i taką właśnie książką są Zazdrośnice Erica-Emmanuela Schmitta. Przyznam, że po najnowszą książkę autora sięgałam z pewną rezerwą. Jak wspominałam niedawno, przy okazji recenzji Sekty egoistów, Schmitt napisał książkę, która zachwyciła mnie kilka dobrych lat temu i która do dziś stanowi jedną z moich ulubionych i najczęściej polecanych znajomym książek. Przypadek Adolfa H. moim zdaniem przeczytać powinien każdy i to tak, ze względu na postać bohatera, jak i kunszt literacki i pomysł autora. Dla mnie jest to książka niezwykle ważna, która sprawiła, że autor ma u mnie ogromny kredyt zaufania. Ostatnio zauważyłam jednak, że poza kilkoma innymi perełkami, jego książki zaczynają mnie lekko rozczarowywać, czego apogeum była Sekta egoistów. Książka poprawna, ciekawa ale…nie moja.

Kiedy trafiła do mnie zapowiedź Zazdrośnic bałam się, że po raz kolejny przeżyję rozczarowanie. Tym razem autor wziął bowiem na tapetę temat czterech nastoletnich przyjaciółek i zastanawiałam się, czy możliwym jest, aby mężczyzna po 50. roku życia był w stanie zrozumieć porywy serca i pokrętną logikę dziewcząt, które właśnie odkrywają swoją kobiecość? Okazało się, że robi to o wiele lepiej, niż ja w ich wieku!

Anouchka, Julia, Raphaelle i Colombe to cztery nastolatki. Właśnie wróciły z wakacji i na nowo zagłębiają się w paryską rzeczywistość. Zaczynają właśnie, przełomową ich zdaniem, drugą klasę liceum, która odmienić ma całe ich życie i wprowadzić je w dorosłość. Kiedy jedna z dziewcząt wyznaje przyjaciółkom, iż w czasie wakacji spotkała i pokochała chłopca, z którym utraciła dziewictwo, pozornie nic się nie zmienia, a życie toczy się dalej swoim tempem. Jednak pod fasadą normalności, w głowach dziewcząt kotłują się myśli, które na zawsze zmienią ich życie i pozbawią je niewinności. Symbolem przemiany staje się tutaj wystawiana przez szkolny teatr sztuka Szekspira „Romeo i Julia”, finałowa scena której, będzie również kulminacyjnym momentem powieści.

Schmitt w swojej najnowszej książce zachwyca czytelnika swoją przenikliwością, delikatnością i idealnym zrozumieniem dla chwiejnej psychiki nastoletnich dziewcząt. Doskonale rozumie wrażliwość i kruchość tego okresu, w którym dziewczyna zawieszona jest gdzieś pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością. Wtedy właśnie kształtuje się nasza psychika i buduje pewność siebie. Kobieta odkrywa wtedy nie tylko seksualność, ale także całe możne towarzyszących jej kompleksów…

Wszystko to, autor zdaje się rozumieć tak dobrze, jakby sam właśnie przechodził przez okres dojrzewania i cierpiał na te same przypadłości, co jego bohaterki. Doskonale rysuje on ich postacie, w których eksponuje typowe cechy nastolatek – egzaltację i melancholię, ale również niezwykłe okrucieństwo wobec rówieśników.

Język używany przez autora jest przepiękny, niestety odstaje on boleśnie od realiów obecnie panujących w naszych gimnazjach czy liceach. Dlatego ja postanowiłam książkę podsunąć swojej 16-letniej siostrze. Jestem ciekawa czy historia o jej rówieśniczkach – w tak pięknym literackim wydaniu – ma szanse trafić do serca dziewczyny, której popkultura proponuje obecnie jedynie perypetie wampirów, fantastyczne światy czy wreszcie erotyki w nastoletnim wydaniu. Mam nadzieję, że moja siostra pokocha Zazdrośnice tak bardzo, jak ja to zrobiłam.

* książka przeczytana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak Literanova


4 komentarze:

  1. Tęsknię za takim Schmittem, wizytę w księgarni mam więc gwarantowaną;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Od lat przymierzam się do przeczytania czegoś Schmitta, może w końcu mi się uda :) To ciekawe, jak sama zauważyłaś, że facet w średnim wieku umiał prawdziwie opisać odczucia nastolatek.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zazdrośnice" są pierwszą książką Schmitta, którą poznałam, i nie jestem do końca zadowolona. Właściwie opowieść mnie nie urzekła, niewiele treści zmieściło się w tej maleńkiej książeczce, jednak muszę przyznać, że autor ujął to wszystko na tyle dobrze, że historia zostanie w mojej pamięci. Chociaż nie jestem do końca usatysfakcjonowana, chcę sięgnąć po inne, wcześniejsze teksty Schmitta i chyba zacznę od wspomnianego przez Ciebie "Przypadku Adolfa H" - jakiś czas temu ta książka dosłownie za mną chodziła i myślę, że przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń