Czerwiec to miesiąc wydawniczych wspaniałości – nie dość,
że w końcu wydano książkę Läckberg, to jeszcze pojawił się nowy Jo Nesbø! Co
prawda „Krew na śniegu” nie jest kontynuacją cyklu o Harrym Hole (ileż można
czekać?!) i nie zasługuje nawet za bardzo na miano książki – to bardziej
opowiadanie, raptem 167 stron – ale jest! I to jest bardzo, ale to bardzo
dobrze:)
Główny bohater, Olav, jest przestępcą – płatnym zabójcą. Został
nim po tym jak nie udało mu się zostać kierowcą innych bandziorów i okazało
się, że nie nadaje się także do napadów – za bardzo współczuje ofiarom. Olav nie
zrobił też kariery jako alfons – jak nie zakochał się w którejś z pracujących
dla niego dziewcząt, to i tak nie mógłby ich zdyscyplinować. Kobiet nie bije.
Co więc wydarzy się kiedy ten bandzior o złotym sercu, który oddał wszystkie
pieniądze żonie jednej ze swoich ofiar, dostanie zlecenie zabójstwa żony szefa?
No cóż…całe Oslo będzie miało o czym mówić przed długi czas.
„Krew na śniegu” odbiega konwencją od wcześniejszych dzieł
Nesbø, które czytałam. Ponieważ lektura „Łowcy głów” jest wciąż przede mną, nie
mogę zweryfikować zasłyszanych opinii, że prezentowany jest tam taki sam czarny
humor. Bo najnowsza książka autora właśnie taka jest – pełna czarnego humoru i
zabawy konwencją thrillerów. Trup ścieli się gęsto, mamy gangsterski półświatek
Oslo i niby wszystko powinno być
podobnie, ale wychodzi zupełnie inaczej. I chociaż nasz bohater to bezwzględny
morderca, darzymy go ciepłymi uczuciami i kibicujemy jego dokonaniom, a pod
nosem praktycznie cały czas gości nam ironiczny uśmieszek. I kiedy już wiemy,
że książka naprawdę, ale to naprawdę nam się podoba – koniec. Moim zdaniem
książce zabrakło co najmniej 200 stron do ideału.
Panie Nesbø, zagwarantował mi Pan wspaniałą wieczorną
rozrywkę, talentu komediowego nie sposób Panu odmówić ale na litość Boską –
pisz Pan w końcu co z Harrym!
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Nesbø i strasznie się z tym czuję. Mam nadzieję, że w wakacje uda mi się nadrobić zaległości, ale wolałabym najpierw sięgnąć po cykl o Harrym Hole :)
OdpowiedzUsuńsomeculturewithme.blogspot.com
Ta z pewnością jest lżejsza niż seria o Harrym czy "Syn" - rzekłaby, że bardziej wakacyjna;)
UsuńJeszcze nie miałam okazji się zapoznać z tym autorem, ale mam go na liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! To jeden z moich ulubieńców;)
Usuń