piątek, 4 grudnia 2015

Paula Hawkins - "Dziewczyna z pociągu"





Dziewczyna z pociągu Pauli Hawkins to książka, o której ostatnimi czasy było bardzo głośno. Zazwyczaj szum pojawia się tuż przed premierą, ale w tym przypadku wydawnictwo postawiło na promocję ze znacznym wyprzedzeniem i zapowiedzi pojawiały się na dobre kilka miesięcy przed datą publikacji. I tak jak Filia swoją promocją Idź postaw wartownika, tak i Świat Książki reklamami Dziewczyn… skutecznie zmęczył mnie książką, jeszcze zanim miałam okazję po nią sięgnąć.

Kiedy w końcu książka wpadła w moje ręce, byłam już po kilku recenzjach i rekomendacjach od znajomych. Co ciekawe, opinie o niej były drastycznie różne – od totalnego zachwytu, aż po niezrozumienie o co tyle hałasu i oskarżenie o nudę. Sama podchodziłam do niej z mieszanymi uczuciami, i wbrew zapewnieniom Stephena Kinga nie oczekiwałam zarwanych nocy.

Dziewczyna z pociągu to historia Rachel – kobiety samotnej i rozgoryczonej, która rozwiązania swoich problemów szuka w alkoholu. Jak sama o sobie mówi, zawsze była pijąca, a teraz jest już tylko pijaczką. Rachel każdego poranka wyrusza porannym pociągiem do Londynu, każdego zaś wieczora wraca na domu na peryferiach miasta. Jeździ zawsze tą samą drogą, a pociąg zatrzymuje się dokładnie w tym samym miejscu – na wprost szeregu domów, które dla kobiety mają szczególne znaczenie. W jednym z nich obserwuje parę, która z okna pociągu jawi się jako ideał i spełnienie wszelkich marzeń…

Pewnego wieczoru, wszystko jest jednak zupełnie inaczej niż zwykle. Rachel coś wiedziała, niestety nie wie jednak co to było. Jej zaćmiony alkoholem umysł nie jest w stanie odtworzyć przebiegu wydarzeń, kobieta wie jednak, że była świadkiem czegoś ważnego. Kiedy następnego dnia ulica, przy której stoi szereg feralnych domków, pojawia się we wszystkich wiadomościach, Rachel wie, że przestała być już wyłącznie dziewczyną z pociągu…

Tak jak przypuszczałam dla książki nie zarwałam nocy. Co więcej, czytałam ją prawie tydzień, chociaż jej objętość nie zapowiadała tak długiego okresu. Obiektywnie dodam jednak, że ten tydzień miałam wyjątkowo pracowity i czasu na czytanie było jakby mniej niż zwykle, a wieczorami zamiast pogrążyć się w lekturze, po prostu padałam. Akcja nabiera tempa dopiero od połowy i kilka stron później byłam już w stanie przewidzieć, kto jest sprawcą. Trochę słabo, bo najlepsi autorzy potrafią sprawić, że do ostatniej strony nie jestem nawet blisko rozwiązania zagadki…

Ale chociaż Dziewczyny… nie opisałabym jako wciągającego thrillera, który sprawi, że krew w żyłach się zmrozi, to jednak jest to całkiem przyzwoita książka. W sferze obyczajowej jest doskonała, postać głównej bohaterki jest spójna i nieprzekoloryzowana. Chociaż Rachel nie da się lubić, to jednak łatwo w niej odnaleźć cechy doskonale nam znane i niepokojąco bliskie. Z resztą wszystkie postacie są interesujące i wiarygodne, nie mam tam utartych schematów i biało-czarnych charakterów.

W przypadku tej książki mam wrażenie, że ekranizacja mogłaby okazać się nawet lepsza od książkowego pierwowzoru, a skoro książka jest aż takim bestsellerem (jak zapewnia wydawca, co 6 sekund ktoś w Stanach kupuje tę książkę:P), to pewnie niedługo będziemy mieli okazję się o tym przekonać. Prawa do ekranizacji zostały już z resztą  wykupione przez wytwórnię Dreamworks, możemy więc śmiało przewidywać obsadę.

Reasumując, książkę należy oddzielić zupełnie od jej medialnej otoczki. Nie, nie jest to „Alfred Hichcock nowego pokolenia”, „książka nie do przegapienia” czy „znakomity thriller”. Dziewczyna … to interesująca historia opowiedziana w ciekawy sposób. Książka jakich wiele, co jednak nie przesądza o tym, że nie powinniście jej przeczytać. Po prostu nie spodziewajcie się szumnie zapowiadanych fajerwerków;)



6 komentarzy:

  1. Prawie tydzień? Ja połknęłam ją w kilka godzin, a może nawet szybciej :) Szkoda, że Cię rozczarowała - pod względem medialnego "wow". Ja jestem fanką i z niecierpliwością czekam na ekranizację!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O niedzielnego wieczoru do piątkowego popołudnia. Ale tak jak pisałam, miałam pracowity tydzień. Książka przyzwoita, choć właśnie bez tego zapowiadanego wow. Przyznaję jednak, że na film z pewnością się wybiorę, a kolejną książkę autorki chętnie przeczytam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że Un cofe ma rację. Ja też dużo słyszałam o tej książce, ale w 80% jest przereklamowana. Każdy ma swój gust i co innego go wciąga ale większość recenzji jest na "nie". Każdą książkę trzeba przeczytać samemu i ocenić, ale ta nie jest w top 10 i Ania to potwierdza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ją na razie na liście "do przeczytania" i w najbliższym czasie się za nią zabieram! :)

    Zapraszam : ksiazkowy-termit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O,znajoma z instagrama:)

      daj znać jak wrażenia po lekturze

      Usuń
  5. Każdy ma mam i ja. Kupiłam. Wstęp jest ok, ale nic szczególnego :)

    OdpowiedzUsuń