środa, 10 czerwca 2015

Camilla Läckberg - "Pogromca lwów"


Ostatni długi weekend spędziłam w doskonałym towarzystwie mojej ulubionej Camilli Läckberg. Autorka długo kazała czekać na kolejną wizytę u bohaterów z Fjällbacki, a kiedy w końcu „Pogromca lwów” powstał, jego polski wydawca testował cierpliwość czytelników – na facebook’owym koncie autorki ukazywały się wiadomości o premierach książki w praktycznie całej Europie, a Polacy wciąż czekali… Nie ukrywam, że pozostawiło w to we mnie pewien niesmak ale i zaostrzyło apetyt na lekturę. Na szczęście, po długim oczekiwaniu, doczekałam się i tuż po premierze zabrałam się za czytanie.

Istnieje grupa autorów, których książki czytam w ciemno – wiem, że się na nich nie zawiodę i że niezależnie od wszystkiego, będą oni utrzymywać stały, wysoki poziom. Co oczywiste, Camilla Läckberg zalicza się do nich i jako moja pierwsza kryminalna miłość stanowi punkt odniesienia dla innych autorów tego gatunku. I tak, przynajmniej dla mnie, znakomita skądinąd Katarzyna Puzyńska zawsze będzie jedynie „polską Läckberg”, a Charlotte Link będzie tylko prawie tak dobra jak Szwedka.

Na „Pogromcach lwów” się nie zawiodłam, a autorka potwierdziła swoje mistrzostwo. Książka jest jak powrót do dawno niewidzianych przyjaciół, których zastajemy w kolejnym etapie ich życia – Erica i Patrik przeżywają trudy „buntu dwulatków”, Anna walczy o swoje małżeństwo, a Martin stara się pozbierać po śmierci ukochanej żony. Jednocześnie Fjällbacką po raz kolejny wstrząsa zbrodnia – zaginiona kilka miesięcy wcześniej nastolatka zostaje potrącona w środku lasu przez samochód, a wyniku doznanych obrażeń umiera. Okazuje się jednak, że przed wypadkiem była ona okrutnie okaleczona – pozbawiono ją najważniejszych dla człowieka zmysłów (tutaj nie mogłam się odpędzić od porównań z motywem trzech mądrych małpek z  "Więcej czerwieni" K.Puzyńskiej).

Patrik i jego koledzy muszą nie tylko odpowiedzieć na pytanie, kto dopuścił się takiego okrucieństwa, ale również spróbować odnaleźć pozostałe zaginione nastolatki.
Erica tymczasem stara się odkryć co wydarzyło się w opuszczonym domu i czy Leila – kobieta, którą odwiedza w pobliskim więzieniu, jest faktycznie morderczynią i wyrodną matką, czy może za historią sprzed kilkudziesięciu lat kryje się niewyjaśniona dotąd tajemnica.

„Pogromca lwów” to uczta dla czytelniczych zmysłów i kolejna perełka w dorobku Läckberg. Książkę polecam każdemu, jako kolejny dowód na to, że nikt nie pisze tak doskonałych kryminałów, jak ta szwedzka autorka. Do Fjällbacki z książkową wizytą mam nadzieję wpaść jak najszybciej, a kto wie – może kiedyś uda mi się pojechać tam naprawdę?


6 komentarzy:

  1. Przede mną jeszcze "Fabrykanta Aniołków", ale już nie mogę się doczekać, aż przeczytam tą część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ci dobrze - dwie przed Tobą. A ja czekam, aż autorka się zlituje i napisze coś nowego;) (wiem, zachłanna jestem tydzień po premierze:P)

      Usuń
  2. Dawno nie czytałam żadnego porządnego kryminału. Jestem pewna, że powieść Camilli Lackberg na pewno by mnie nie zawiodła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lackberg to naprawdę królowa gatunku i jeśli jeszcze nie czytałaś tej serii to powinnaś koniecznie nadrobić.

      A ja mogę Ci tylko zazdrościć, że tyle przyjemności przed Tobą...

      Usuń
  3. Nie znam twórczości Läckberg, ale chciałabym to zmienić. Dlatego jak będę w najbliższym czasie w bibliotece to zapytam się, czy mają jakieś dzieła tej autorki. Może akurat coś się znajdzie to wypożyczę i przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wszystkie poprzednie tomy czytałam właśnie z zasobów biblioteki miejskiej - teraz nie mogłam się już doczekać, stąd ebook;)

      Usuń