czwartek, 28 września 2017

Dominik W.Rettinger - "Talizmany"



„Odkryj strzeżoną od wieków tajemnicę. Polski Kod Leonarda da Vinci: sensacja, humor, romantyzm”.
Tak reklamowana była najnowsza powieść Dominika W. Rettingera. Historia, tajemnica, tajne bractwa i poszukiwania skarbów, a wszystko to w polskich realiach? Nie ukrywam, że nadzieje związane z książką miałam spore i liczyłam na coś niezwykłego. Talizmany nie były bowiem moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora. Kilka lat temu w moje ręce trafiła Klasa - napisana z rozpędem i w amerykańskim stylu powieścią sensacyjna, która bardzo mi się spodobała. Kiedy więc przeczytałam zapowiedź i nazwisko autora, nie zastanawiałam się ani chwili i zamówiłam egzemplarz do recenzji.

Główna bohaterka Talizmanów to Ewa Modlińska, historyk sztuki, która właśnie została porzucona przez aktualnego ukochanego na rzecz warszawskiej celebrytki. Niestety, na zranionych uczuciach się nie skończyło i w wyniku nieporozumień z szefostwem straciła pracę redaktorki w plotkarskim piśmie. Warszawa nagle wydała się nieprzyjaznym miejscem, a bohaterka rozwiązania problemów postanowiła poszukać w ramionach ukochanej ciotki – właścicielki dworku położonego koło zabytkowego zamku Krzyżtopór. Niestety i tam czekała na nią smutna wiadomość, staruszka bowiem niedawno zmarła, a Ewa w ostatniej chwili zdążyła na pogrzeb i odczytanie testamentu nestorki rodu. 

Ewa, która jak się okazało, została głównym spadkobiercą ciotki Zofii, wkrótce odkryła, że starsza pani była strażniczką sekretu sprzed wieków i poza majątkiem, o który walczyć będzie musiała z rodziną, bohaterka będzie musiała odnaleźć również skarb – bizantyjskie złote figury, które miały zostać ukryte w podziemiach twierdzy Krzyżtopór. Dziewczyna może liczyć wyłącznie na pomoc nastoletniej kuzynki oraz intrygującego adwokata, który obiecał Zofii, że będzie mieć pieczę nie tylko nad prawidłowym wykonaniem jej testamentu, ale i nad samą Ewą…

Talizmany zupełnie mnie zaskoczyły. Nie tego się spodziewałam po lekturze Klasy  i przyznam, że wyjątkowo trudno mi znaleźć pomiędzy powieściami jakiekolwiek punkty wspólne, które pozwoliłyby mi scharakteryzować literacki styl pisarza. Najnowsza książka autora faktycznie przypomina nieco Kod Leonarda da Vinci, jednak w wersji light, w której zdecydowanie więcej obyczajowego romansu, niż zagadek i mrocznych sekretów tajemniczych bractw.

Fabuła powieści, wbrew moim oczekiwaniom, nie jest zbyt skomplikowana, a tajemnicza historia i legendarne skarby z czasów Bizancjum potraktowane zostały przez autora pobieżnie. Stanowią one wyłącznie tło dla miłosnych perypetii Ewy, które, choć czyta się lekko i przyjemnie, nie są tym, czego oczekiwałabym od książki określanej mianem polskiego Kodu….

Nie sposób również pominąć koszmarnej, oczywiście wyłącznie moim zdaniem, okładki. Ta, choć nawiązuje do samej powieści i przedstawia zamek Krzyżtopór, sprawia wrażenie żywcem przeniesionej z lat 90. i bynajmniej nie zachęca do sięgnięcia po tę akurat książkę. 

Reasumując, Talizmany nie spełniły moim oczekiwań i polskim Danem Brownem autora z pewnością nazwać nie mogę. Jest to jednak całkiem fajna powieść obyczajowa, która może się podobać. Lekkość pióra Dominika W. Rettingera, elementy humorystyczne czy nawet wątek romantyczny skutecznie rekompensują pobieżnie opisaną intrygę i książkę czyta się naprawdę dobrze. O ile więc czytelnik nastawi się właśnie na lekki obyczaj, a nie spektakularną sensację, to nie powinien poczuć się rozczarowany.
 
* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Edipresse Książki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz