„Odkryj strzeżoną od wieków tajemnicę. Polski Kod Leonarda da Vinci: sensacja, humor, romantyzm”.
Tak reklamowana była najnowsza powieść
Dominika W. Rettingera. Historia, tajemnica, tajne bractwa i poszukiwania
skarbów, a wszystko to w polskich realiach? Nie ukrywam, że nadzieje związane z
książką miałam spore i liczyłam na coś niezwykłego. Talizmany nie były bowiem
moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora. Kilka lat temu w moje ręce
trafiła Klasa - napisana z rozpędem i w amerykańskim stylu powieścią
sensacyjna, która bardzo mi się spodobała. Kiedy więc przeczytałam zapowiedź i
nazwisko autora, nie zastanawiałam się ani chwili i zamówiłam egzemplarz do
recenzji.
Główna bohaterka Talizmanów to Ewa Modlińska, historyk
sztuki, która właśnie została porzucona przez aktualnego ukochanego na rzecz
warszawskiej celebrytki. Niestety, na zranionych uczuciach się nie skończyło i
w wyniku nieporozumień z szefostwem straciła pracę redaktorki w plotkarskim
piśmie. Warszawa nagle wydała się nieprzyjaznym miejscem, a bohaterka
rozwiązania problemów postanowiła poszukać w ramionach ukochanej ciotki –
właścicielki dworku położonego koło zabytkowego zamku Krzyżtopór. Niestety i
tam czekała na nią smutna wiadomość, staruszka bowiem niedawno zmarła, a Ewa w
ostatniej chwili zdążyła na pogrzeb i odczytanie testamentu nestorki rodu.
Ewa, która jak się okazało, została głównym spadkobiercą
ciotki Zofii, wkrótce odkryła, że starsza pani była strażniczką sekretu sprzed
wieków i poza majątkiem, o który walczyć będzie musiała z rodziną, bohaterka będzie
musiała odnaleźć również skarb – bizantyjskie złote figury, które miały zostać ukryte
w podziemiach twierdzy Krzyżtopór. Dziewczyna może liczyć wyłącznie na pomoc
nastoletniej kuzynki oraz intrygującego adwokata, który obiecał Zofii, że
będzie mieć pieczę nie tylko nad prawidłowym wykonaniem jej testamentu, ale i
nad samą Ewą…
Talizmany zupełnie mnie zaskoczyły. Nie tego się
spodziewałam po lekturze Klasy i
przyznam, że wyjątkowo trudno mi znaleźć pomiędzy powieściami jakiekolwiek
punkty wspólne, które pozwoliłyby mi scharakteryzować literacki styl pisarza.
Najnowsza książka autora faktycznie przypomina nieco Kod Leonarda da Vinci,
jednak w wersji light, w której
zdecydowanie więcej obyczajowego romansu, niż zagadek i mrocznych sekretów
tajemniczych bractw.
Fabuła powieści, wbrew moim oczekiwaniom, nie jest zbyt
skomplikowana, a tajemnicza historia i legendarne skarby z czasów Bizancjum
potraktowane zostały przez autora pobieżnie. Stanowią one wyłącznie tło dla
miłosnych perypetii Ewy, które, choć czyta się lekko i przyjemnie, nie są tym,
czego oczekiwałabym od książki określanej mianem polskiego Kodu….
Nie sposób również pominąć koszmarnej, oczywiście wyłącznie
moim zdaniem, okładki. Ta, choć nawiązuje do samej powieści i przedstawia zamek
Krzyżtopór, sprawia wrażenie żywcem przeniesionej z lat 90. i bynajmniej nie
zachęca do sięgnięcia po tę akurat książkę.
Reasumując, Talizmany nie spełniły moim oczekiwań i polskim
Danem Brownem autora z pewnością nazwać nie mogę. Jest to jednak całkiem fajna
powieść obyczajowa, która może się podobać. Lekkość pióra Dominika W.
Rettingera, elementy humorystyczne czy nawet wątek romantyczny skutecznie
rekompensują pobieżnie opisaną intrygę i książkę czyta się naprawdę dobrze. O
ile więc czytelnik nastawi się właśnie na lekki obyczaj, a nie spektakularną
sensację, to nie powinien poczuć się rozczarowany.
* książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa Edipresse Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz